Jeszcze tydzień temu nie podejrzewałam, że pandemia koronawirusa może mieć cokolwiek wspólnego z bezdzietnością. Gdy wywrotowy przybysz z Wuhan pojawił się nad Wisłą, poczułam się zwolniona z bezdzietnikowej misji. W końcu trudno dzielić demograficzny włos na czworo i zastanawiać się nad symboliką pustego gniazda, kiedy trzeba walczyć o rzeczy tak podstawowe jak mydło, VPN czy papier toaletowy. „Sorry, blogasku”, pomyślałam niemal radośnie, wymęczona szukaniem wymówek dla przewlekłej niemocy twórczej, „siła wyższa, wirus u bram… Do zobaczenia w normalniejszych czasach…”. Dziś jednak zmieniłam zdanie i postanowiłam ożywić bloga. Okazało się, że koronawirus potrafi zainfekować każdą niszę tematyczną. Nawet moją. A zatem dziś piszę o bezdzietności w czasach zarazy!
Jak połączyć stan epidemii ze stanem bezdzietności, podpowiedział mi czytelnik. Napisał:
Chciałbym poruszyć ważny dla mnie problem, jakim jest dyskryminacja osób bezdzietnych w czasie epidemii koronawirusa. Jestem bezdzietny, większość osób, z którymi pracuję w firmie to rodzice. Od momentu zamknięcia placówek oświatowych, pracodawca zezwala im na pracę z domu, podczas gdy pozostali muszą codziennie meldować się w biurze. Nie chciałbym być źle zrozumianym, nie jest dla mnie istotna sama praca z domu, lecz uprzywilejowanie jednych pracowników względem innych. Osoby posiadające dzieci mają w tym momencie więcej praw niż pozostali pracownicy. Chciałbym zauważyć, że taka sytuacja będzie miała miejsce co najmniej przez kilka najbliższych tygodni – uprzywilejowani pracownicy przez najbliższy miesiąc będą pracować z domu, podczas gdy pozostali nie mają takiej możliwości i codziennie muszą stawiać się w biurze
Ten list otworzył w mojej głowie puszkę pandory, z której momentalnie wypełzły – uwaga! – ohydne pretensje, oślizłe wątpliwości i plugawe roszczenia, czyli wszystko to, co w dobie pandemii rozmaici publicyści usiłują zamieść pod dywan, natchnieni wizją solidarnej ludzkości. Natalia Waloch na przykład ogłosiła w Wysokich Obcasach „koniec epoki Januszów, madek, lewaków i katoli”. Epidemia ma być dla nas szansą na zbudowanie wspólnoty. Taka wiara ma racjonalne przesłanki, bo szalejący po świecie wirus odziera nas właśnie z indywidualistycznych złudzeń. Co z tego, że braliśmy swój los w swoje ręce i pracowicie go kuliśmy, skoro uścisk cudzej dłoni może to wszystko przekreślić? Unieruchomieni w domach, pozbawieni pracy, pensji i widoków na przyszłość, zawieszeni pomiędzy „było” a „będzie” musimy robić tylko jedną rzecz, dość nieoczywistą i dla wielu trudną: wierzyć w innych. W innych, nie w siebie! Muszę wierzyć, że kasjerka w supermarkecie przestrzega zaleceń sanitarnych, a lekarz, który mnie bada, nie uciekł właśnie z kwarantanny. Muszę mieć nadzieję, że większość z nas zostanie w domach, dzięki czemu wykończymy zarazę, nim ona wykończy nasze miejsca pracy. Bez tej wiary utonę w odmętach nieprzewidywalności. Ale wzajemne zaufanie i poczucie społecznej odpowiedzialności to za mało, by zbudować wspólnotę. Niezbędne jest jeszcze poczucie sprawiedliwości, a z tym u nas marnie! Bezdzietni trochę o tym wiedzą, a sytuacja zagrożenia tę wiedzę jedynie wyjaskrawia.
Od dawna piszę o tym, że bezdzietni w sposób systemowy są wykluczani ze wspólnoty (choćby tutaj i tutaj). Budżet, prawo podatkowe i prawo pracy szyte są na miarę rodzin z dziećmi. Dodajmy: heterogenicznych rodzin z państwowym glejtem i przynajmniej dwójką dzieci. Pożądany, czyli dofinansowywany przez państwo obywatel jest płodny, ma ściśle określoną orientację seksualną, konserwatywne poglądy i życiowy fart w doborze partnera. Reszta obywateli ma siedzieć cicho i cieszyć się, że władza sądownie nie nakazuje ślubów i nie stosuje przymusowej inseminacji. Cieszymy się więc i bez szemrania przyjmujemy fakt, że rodzice dostają większe premie niż bezdzietni, jesteśmy cicho, kiedy środki z funduszu zakładowego idą wyłącznie na paczki dla dzieci, kładziemy uszy po sobie, gdy każe nam się dłużej pracować, nie buntujemy się, kiedy rodzice jako pierwsi wybierają terminy urlopów, nie występujemy tłumnie przeciwko programom 500+ i 300+ i nie szturmujemy Ministerstwa Finansów, gdy słyszymy o pomysłach wprowadzenia „bykowego”. Większość z nas rozumie, że utrzymanie i wychowanie dziecka to olbrzymi trud i państwo powinno pomóc. Jednak koronawirus może naruszyć ten pakt o nieagresji. Już za chwilę większość z nas będzie potrzebowała wsparcia rządu. Wszyscy boimy się o zdrowie, martwimy o przyszłość, tracimy firmy, dochody, zamównienia, kontrakty… Jedziemy na tym samym wózku – rodzice i bezdzietni. A jednak tylko rodzice mogą dziś liczyć na realne, finansowe wsparcie. Bezdzietnik na śmieciówce, który właśnie stracił pracę, nie dostanie ani grosza. Przedsiębiorca czy samozatrudniony może co prawda skorzystać z pakietu antykryzysowego, ale wydaje się on dalece niezadawalający. Nie ma cudów! Państwo wydające potężne sumy na rodziny z dziećmi musi oszczędzać na pozostałych grupach społecznych. Donosicie w mejlach, że pojawiają się też inne formy nierównego traktowania. Niektóre firmy w całości przeszły na pracę zdalną, ale tam, gdzie to nie było możliwe, na posterunkach zostali głównie bezdzietni i ci, którzy dzieci już odchowali (często starsi, będący w grupie ryzyka). To może rodzić poczucie krzywdy i mącić sen o hartującej się w pandemicznym ogniu wspólnocie.
Oczywiście zasady współżycia społecznego, a także zwykła ludzka przyzwoitość nakazują pomóc potrzebującym, a rodzice znaleźli się właśnie w sytuacji kryzysowej. Należy im pomóc, bez dwóch zdań. Bez naszej empatycznej postawy po prostu sobie nie poradzą. Dlatego nie czepiałabym się tego, że mają pierwszeństwo w przechodzeniu na pracę zdalną lub korzystają z zasiłku opiekuńczego. Bardziej niepokoją mnie uznaniowe, argumentowane ideologicznie formy dyskryminacji nie-rodziców, na przykład takie jak program 500+. Wiem, że dla wielu rodzin okazał się kołem ratunkowym, ale w moim przekonaniu drastycznie narusza regułę sprawiedliwości społecznej, zwłaszcza w obecnej sytuacji. W założeniu miał stymulować wzrost demograficzny, a w odległej perspektywie ratować upadający system emerytalny. Dziś wiemy, że nie spełnił – i nie spełni – pokładanych w nim nadziei. Dzieci z tego nie będzie, wskaźniki nie poszybują w górę, a my nie będziemy cieszyć się tłuściutką emeryturką. PiS-owska „pięćsetka” jest programem socjalnym, który w sposób całkowicie uznaniowy faworyzuje jedną grupę społeczną: rodziny z dziećmi. Równie dobrze jakaś inna władza za lat dziesięć lub pięćdziesiąt mogłaby zadekretować wsparcie dla wysokich blondynów z niebieskimi oczami, bo ich akurat miałaby fantazję dopieścić. Z punktu widzenia rozwoju społecznego efekt byłby taki sam jak przy programie 500+ – jedni cieszyliby się przywilejami, inni nie. Nic więcej. Przyszłości tak się nie wygrywa. Uważam, że w obliczu rozwijającej się pandemii i paniki na rynkach rząd powinien zreformować swój sztandarowy program. Potrzebujemy rozwiązań, które nie dzieliłyby ludzi na lepszych i gorszych i nie żądałyby od nich – w zamian za kasę – ślubów ani porodów. Takich na przykład jak to zaproponowane przez Marcina Popkiewicza na łamach Krytyki Politycznej:
dla zapobieżenia tragediom ludzkim oraz katastrofie deflacyjnej, na okres do zakończenia kwarantanny zapewniamy powszechny dochód podstawowy, np. w wysokości połowy pensji minimalnej. Te pieniądze trafią bezpośrednio do ludzi, a nie do korporacji i wielkich instytucji finansowych.
Innym rozwiązaniem jest znaczące dofinansowanie ludzi tracących pracę na sprawiedliwszych zasadach niż obecnie. Bez dodatkowych warunków i obwarowań, które dziś uniemożliwiają pobieranie tego świadczenia choćby stażystom czy osobom dopiero wkraczającym na rynek pracy, nieposiadającym stażu zawodowego.
Być może pandemia koronawirusa obnaży w końcu niesprawiedliwość państwa, które dostrzega jedynie potrzeby rodziców. Przecież oprócz nich między Odrą a Bugiem żyją również inni ludzie: bezdzietni i niepłodni, rozwiedzeni, osoby nieheteronormatywne, single, niepełnosprawni i emeryci. Oni też zasługują na uwagę rządzących. Sprawiedliwa wspólnota dostrzega potrzeby wszystkich swoich członków i członkiń, niezależnie od tego, jaki scenariusz życiowy realizują lub jaki los przypadł im w udziale. Nie dzieli ich na użytecznych i nieużytecznych, lepszych i gorszych, lubianych i nielubianych. Chciałabym wierzyć – podobnie jak Natalia Waloch – że ku takiej właśnie wspólnocie zmierzamy. Chciałabym. Ale nie wierzę.
Jeżeli jako bezdzietni w czasach zarazy doświadczacie jakichkolwiek form dyskryminacji – napiszcie o tym w komentarzach. Jeżeli dostajecie samo dobro lub dobro dajecie – napiszcie tym bardziej!
I dbajcie o siebie!
Zdjęcie: https://pixabay.com
131 komentarzy
U mnie nie ma dyskryminacji w tym temacie. Bez względu na płeć, orientację i dzietność mamy wybór pracować w firmie lub zdalnie. I to się chwali.
U mnie na szczęście też nikt nikogo nie dyskryminuje – cała firma poszła na pracę zdalną. W branży wydawniczej to niezbyt trudne. Nie ma zatem dyskryminacji, ale niepewność jest, bo nie wiadomo, czy czytelnicy nadal będą kupować prasę drukowaną. Oby:) Pozdrawiam!
Dla mnie akurat praca zdalna to dobro niechciane, a z góry narzucone. Dobrze, że chociaż co 2 tydzień. Jestem osobą, która w trudnym czasie potrzebuje skrawka normalności. Chodzenie do pracy ją daje.
Ja jestem domatorem i raczej samotnikiem, ale też odczuwam dyskomfort, siedząc przymusowo w domu. Ciągle ostatnio mam ochotę się spotykać – a to z siostrą, a to z mamą, a to z koleżanką. Aż prawie łapię za telefon, żeby się umówić… Nie podejrzewałam, że tak będę reagować. Choć w ogólnym rozrachunku siedzenie na pracy zdalnej jest dla mnie dużo przyjemniejsze niż siedzenie codziennie w ołpenspejsie. Najchętniej bym to jakoś przeplatała, żeby nie zwariować w żadną stronę:)
W Polsce pewne grupy spoleczne sa dyskryminowane,pis narzucil model rodziny z dziecmi i te osoby sa faworyzowane,nie rozumiem dlaczego mam pracowac na czyjes dzieci,jesli stac cie bylo je zrobic niech bedzie stac cie je wychowac,jako osoba niepelnosprawna,bezdzietna nie mialam w Polsce zadnej pomocy od rzadu,musialam zasuwac na dwoch etatach a i tak nie starczalo na diete,leki,podczas gdy moja kolezanka wydawala 500 plus na tatuaze,albo wczasy,sorry panstwo dalo mi 50 procent znizki na paszport za co stokrotne dzieki,nie przypomina wam to elementow panstwa faszystowskiego?geje be,niepelnosorawni be,starsi be,ludzie innego wyznania tez zli…
Wiele masz racji Klaro…. też jestem osobą w jakimś stopniu niepełnosprawną, choć bez orzeczenia, ale z chorobą przewlekłą. Denerwuje mnie kult ponad wszystko posiadania dzieci, najlepiej dużo. W obecnej sytuacji, ostatnim o czym bym pomyślala, byłoby sprowadzanie kolejnych istot na ten świat. Gybym powiedziała to głośno, to wśód znajomych byłabym zaraz posądzona o wymyślanie głupot…
Jako bezdzietna lekarka chciałam jeszcze zwrócić uwagę na – ostatnio bardzo na czasie –
ustawę o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi, a konkretnie o skierowanie lekarza do pracy niosącej ryzyko zakażenia (czyli delegowanie do pracy w szpitalach jednoimiennych).
Wg ustawy:
Skierowaniu do pracy niosącej ryzyko zakażenia przy zwalczaniu epidemii nie podlegają:
1) osoby, które nie ukończyły 18 lat bądź ukończyły 60 lat;
2) kobiety w ciąży lub osoby wychowujące dzieci w wieku do 18 lat, w tym osoby wychowujące samotnie dzieci do lat 18;
3) osoby, u których orzeczono częściową lub całkowitą niezdolność do pracy;
4) inwalidzi i osoby z orzeczonymi chorobami przewlekłymi;
5) osoby, o których mowa w art. 2 zakres podmiotowy ustawy ustawy z dnia 31 lipca 1981 r. o wynagrodzeniu osób zajmujących kierownicze stanowiska państwowe (Dz. U. z 2019 r. poz. 152), oraz posłowie i senatorowie Rzeczypospolitej Polskiej.
Niech mi ktoś wytłumaczy, w czym niby jestem gorsza od osoby dzietnej, że mnie można narażać na zakażenie, a tamtych nie (bo tyczy się to obojga rodziców)? Stanowię mniejszą wartość dla społeczeństwa? Nie wymiguję się durnymi urlopami macierzyńskim czy wychowawczymi, zapierniczam po 300h w miesiącu, nie wyciągam łapy po 500+ i inne zasiłki, ale lepiej, żeby to mnie szlag trafił, a nie dziecioroba.
Rozumiem rozgoryczenie, ale błagam – tylko nie „dziecioroba”. Gdy przeczytałam u Terlikowskiego, że jestem „dziecionierobem”, poczułam się paskudnie. I równie paskudnie czują się rodzice nazywani w ten sposób. Można dyskutować o zakresie odpowiedzialności, o prawach i przywilejach, ale bez takiego języka. Nie chciałabym, żebyśmy na Bezdzietniku rozmawiali w taki sposób. Temat jest trudny, a język dodatkowo (i niepotrzebnie) go komplikuje.
Ja też jestem bezdzietną lekarką i zgadzam się z treścią ustawy. Jeśli zostanę wezwana do pracy z pacjentami z COVID 19 to pójdę i będę pracować. Nie chcialabym być na miejscu matki która musi zostawić dwulatka i iść pracować w jednoimiennym. Poza tym nie można wrzucać wszystkich do jednego wora, moja znajoma jest pielęgniarką, ma dzieci, pracuje w jednoimiennym.
To bardzo przykry komentarz. Jestem właśnie na urlopie macierzyńskim i nie wiem dlaczego miałby być „durny”. Nie jestem w stanie pracować co dwie godziny karmiąc piersią. Oprócz tego, że normalnie prowadzę swoją firmę, płacę składki ZUS u podatki, wychowuję kolejnych podatników. I pogodzenie tego jest olbrzymim wysiłkiem czasowym i finansowym. Proszę mi wierzyć, że więcej państwu daję niż biorę.
2 latek to nie 12 latek. W tym wieku dzieci nie potrzebuja niańki. Mogą zostać z ojcem czy babcia. Bezdzietni tez maja rodziny, zwierzęta itp.
Super tekst, ale lepiej by się czytało, gdyby był napisany większą czcionką. Czytałam z nosem przy ekranie, a nie znalazłam nigdzie opcji powiększenia – może przez moją ślepotę 🙂
Masz rację. Czcionki są za małe – pokombinuję, jak to zmienić. Dzięki!
Dag, w przeglądarce masz opcję „Powiększ”, jak zwiększasz procenty to zwiększa się też czcionka 🙂 To tak doraźnie 😉
Powiększyłam font o ładnych 10 punktów. Teraz tekst wręcz bije po oczach:)
Cześć, Midia – dzięki, że zajrzałaś. Fajnie spotkać „starych znajomych” po tak długim milczeniu.
CTR + Skroll w myszce i masz powiększenie 🙂
U mnie cała firma przeszła na zdalną, niezależnie od posiadanych lub nie, dzieci. Ale w firmie mojej mamy, gdzie siedzi po 40 osób na open space, plus 90% jeździ komunikacją miejską, plus połowa przychodzi chora do pracy na co dzień, zakazano iść na zdalną, pozwolono jedynie rodzicom. Nie ważne, że np moja mama jest narażona trzykrotnie bardziej – 1. przez wiek, 2. przez alergie, 3. przez astmę, musi siedzieć w pracy.
No właśnie! To są te absurdy „sprawiedliwości”. Niech się mama trzyma! Dużo zdrowia!
U mnie dokładnie to samo. W mojej firmie wszyscy są zdalnie, ale to bardzo duże i znane korpo, więc wdrożenie tam jakichkolwiek procedur dyskryminujących od razu ujrzałoby światło dzienne.
Moja mama (63 lata) nie dostała zgody na pracę zdalną z uwagi na fakt, że jej młodsze koleżanki mają dzieci i muszą się nimi zajmować. W W związku z tym, że jest w grupie ryzyka postawiła ultimatum – albo urlop bezpłatny albo odchodzi z pracy. Po 8 latach pracodawca nie zdecydował się dać jej urlopu bezpłatnego na czas epidemii. Odeszła z pracy za porozumieniem stron…
Jestrm matka 2 dzieci. Czytam ten blog ze wzgledu na piekna polszczyzne 🙂 i ciekawy punkt widzenia Autorki. Komentuje po raz pierwszy, bo po raz pierwszy poczulam sie urazona. Home office. Tak, rodzice ida na home office. Czy jest to tak szokujace w sytucji kiedy zamknieto szkoly i przedszkola? Serio? Czy sprawiedliwosc spoleczna zapewniajaca rotacje pracownikow, tak aby praca zdalna byla dostepna dla kazdego pracownika jest ok? Nie, nie jest ok. Matka, ktorej zamknieto przedszkole w takiej sytuacji ma domamy wyboru : wziac prace zdalna, albo zwolnienie. Albowiem NIKT INNY NIE ZAPEWNI OPIEKI JEJ DZIECKU. I nalezy wziac pod uwage jej CHOLERNE poswiecenie ze chce jak najlepiej dla firmy. Chce pracowac aby nie narazac firmy w tak trudnym momencie na dodatkowe straty. Dlatego idzie na home office. Nie dlatego ze ma ochote popracowac w dresie.
Jestem po 2tygodniach pracy z domu z 2 dzieci ponizej 4 lat. Na prawe wolalabym w spokoju skupic sie na swoich zadaniach i opuscic biuro po 8 godzinach. Ale nie, w zwiazku z tym ze nie da sie pracowac przy dzieciach musze czekac az wroci maz zeby skupic sie na zadanich. Oznacza to ze laptopa mam otwartego od 6 do 23, w miedzyczasie starajac sie zajmowac dziecmi.
Walczycie o to aby poznac wasz punkt widzenia. Mam nadzieje ze ten kometarz pozwoli zerknac na ta druga stronę 🙂
Pozdrawiam i zycze zdrowia!
Patrycja
Hej, Patrycjo. Nie pisałam tego posta, by urazić rodziców. Wręcz przeciwnie, napisałam, że rodzice teraz rzeczywiście potrzebują pomocy i nie ma co kręcić nosem. W każdym poście poświęconym nierównemu traktowaniu piszę o systemowej nierówności. Gdy raz na jakiś czas rodzice potrzebują solidarnego wsparcia – OK, to zrozumiałe. Ale takiego wsparcia, zwłaszcza dzisiaj, potrzebują też bezdzietni – i nie mogą na nie liczyć. Wciąż słyszą, że inni potrzebują bardziej. I raczej o to zmasowane i systemowe niedostrzeganie potrzeb ludzi innych niż rodziców mam pretensje, a nie o to, że akurat teraz mają pierwszeństwo przy przechodzeniu na zdalną. Mam nadzieję, że mimo różnicy spojrzeń nadal będziesz tu zaglądać. Pozdrawiam i również życzę dużo zdrowia.
Rozumiem Twój punkt widzenia i szanuję go, natomiast jest jedno ALE…
Home office nie został przyznany pracownikom firm, dlatego, że zamknięto szkoły i przedszkola. Home office został przyznany, dlatego, że na całym globie panuje pandemia wirusa, który dziesiątkuje świat, powoduje tysiące zgonów, którego nie znamy, na którego nie mamy szczepionki i którego ofiarą może paść każdy z nas – niezależnie od ilości dzieci.
Nikt tutaj nie neguje faktu, że rodzice biorą home office. Negowany jest fakt, że bezdzietni albo osoby, które nie mają już dzieci na wychowaniu, w tych samych okolicznościach już home office’u wziąć nie mogą.
W komentarzu powyżej napisałam o tym, że moja mama, 63-letnia kobieta, musiała zwolnić się z pracy w trybie porozumienia stron, po tym jak nie d0stała zgody na bezpłatny urlop, gdyż… nie ma dzieci na wychowaniu! W domyśle – jej się nic nie należy! Nieważne, że jest w takim wieku, że koronawirus mógłby ją zabić. Jej młodsze koleżanki siedzą z dziećmi w domach i za miesiąc, dwa wrócą do swojej pracy. Moja mam już do pracy nie wróci, bo bała się o swoje zdrowie i życie i postawiła te wartości wyżej niż praca ku chwale pracodawcy. I ona padła ofiarą właśnie tej jawnej dyskryminacji, o której tu jest mowa.
Wiem, że Wy – rodzice macie w tej całej sytuacji, mówiąc kolokwialnie, przerąbane. Wiem, że się dwoicie i troicie, żeby połączyć home office z zajmowaniem się dziećmi. Jestem na łączach ze znajomymi i przyjaciółmi, którzy dzieci mają i widzę jaki trud ponoszą, żeby tej całej sytuacji sprostać. Ale okoliczności są takie, że nam wszystkim należy się równa ochrona przed tą zarazą i nikt nie powinien być z tej ochrony wyłączany ze względu na posiadanie dzieci.
Właśnie o to chodzi – o ten brak równowagi, a właściwie rażącą dysproporcję (zwłaszcza w obecnych okolicznościach). W komentarzach na fejsie ktoś zwrócił uwagę, że najgłośniejszym echem w dyskusjach przy okazji pandemii odbiły się problemy z godzeniem pracy i obowiązków rodzicielskich. Ale ludzie mają i inne problemy – nie tak nośne, ale ważne. Nie wszystko kręci się wokół rodziców, choć żyjemy w kulturze mocno na nich skoncentrowanej.
Mini, home office został przyznany, bo pracodawca stwierdził że tak firma może funkcjonować. Teoretycznie żeby pokryć brak placówek oświaty jest opieka zusowska. Jeszcze raz podkreślam, problem tutaj tkwi w pracodawcach, konieczna jest szczera rozmowa.
A jeśli problem się powtarza na innych płaszczyznach to zmiana pracy, oczywiście po pandemii 😉
Patrycjo, wydaje mi się, że skoro tak się POŚWIĘCASZ dla firmy, to może jednak lepiej żebyś poszła na L4… a nie przepraszam nie pójdziesz, bo zanim podejmiesz taką decyzję szybciutko przekalkulujesz, że jest 80% płatne, więc to nie o poświecenie matki tu chodzi a o prostą ekonomię.
Też tak zrozumiałam komentarz Patrycji… Ja naprawdę podziwiam rodziców i jako bzw mogę sobie tylko wyobrazić jak ciężko im jest godzić pracę z opieką nad dziećmi. Ale zawsze można iść na L4.
Dodatkowo, tak zmieniając temat, śmieszy mnie trochę jak niektóre znajome (które są na L4 a partner przejął na siebie pracę) narzekają już od 1 dnia kwarantanny, że „o Boże jak im ciężko z dziećmi wysiedzieć w domu. Żłobki i przedszkola pozamykane i one muszą siedzieć z własnymi dziećmi non stop i nie da się wytrzymać i ojej ale masakra. Niech to się skończy itd.”. I czytam te ich posty i się zastanawiam czym niektórzy ludzie się kierują przy podejmowaniu decyzji o sprowadzaniu dzieci na świat… nagle trzeba z tymi dziećmi posiedzieć w domu i okazuje się, że to tragedia życia a uśmiech bombelka jakoś nie wynagradza wszystkiego…
Myślę, że trzeba do tego podejść z większą empatią. Siedzenie z dzieckiem 24 godziny na dobę jest bardzo męczące. Siedzenie z kimkolwiek przez cały czas jest męczące, a co dopiero z kimś, kim trzeba się non stop zajmować. Myślę, że można kochać swoje dziecko bezgranicznie i jednocześnie być nim niekiedy zmęczonym, zwłaszcza w tak trudnej sytuacji, gdy się ma na głowie nie tylko dziecko, ale i pracę, w jednym miejscu i w jednym czasie. Nie ma w tym nic dziwnego.
Magdo, pudło. Mam prawo do tego zasiłku, ale nie zrobię tego, właśnie dlatego że zależy mi na firmie i na pracy. Czyżby szokujące dla ciebie było że Matka też może być ambitna? Że chce zachować się profesjonalnie? Nie jestem Matka, która nie dostrzega niczego poza kupka, zupka i dupka.. .Uderzasz w niewłaściwy ton…
Pozdrawiam i życzę zdrowia, a przynajmniej spaceru, każdemu z nas się przyda
Akurat w mojej pracy – która z racji dość specyficznej natury nie da się przenieść na zdalną – funkcjonuje system dyżurów, czyli ktoś przychodzi, sprawdza czy wszystko w porządku, sprząta i idzie do domu. Jako że mamy osoby dojeżdżające i/lub starsze, to najbardziej obciążeni są ci, którzy mieszkają najbliżej miejsca pracy. U nas nie ma czegoś takiego, że ktoś ma dzieci, to już nie idzie do pracy – na dyżury idą i matki z dziećmi i mlodzi bezdzietni.
Co do samej kwarantanny – którejś nocy przyszedł mi do głowy szatański pomysł, że może ta cała kwarantanna miała zmusić młode osoby do zostania w domu, aby po 9 miesiącach nastąpił boom na koronadzieci. Jak dobrze, że to była tylko chwilowa myśl…
W moim zakładzie pracy jak na razie rodzice w dużej części skorzystali z tego odgórnie przyznanego zasiłku do 25 marca (zobaczymy, co będzie dalej), a pozostali próbują się dogadać i chodzimy w kratkę, bo niestety mamy dość zbiurokratyzowaną instytucję i choć na logikę mogłaby dominować praca zdalna, to raz na jakiś czas trzeba czegoś doglądać na miejscu, pobiec po podpis na dokumencie lub odebrać telefon stacjonarny. :/ No cóż. W każdym razie: choć też widzę pewną systemową nierówność wpisaną w tę sytuację, never ever bym się nie zamieniła. Wystarczą mi relacje od kilku przyjaciółek i koleżanek, które usiłują pracować zdalnie i jednocześnie opiekować się dziećmi. Ja te kobiety (i ich mężów, bo jadą na tym samym wózku) po prostu podziwiam. Kiedy mnie przypadło ostatnio home office, to mogłam sobie dłużej pospać i na luziku klikać na komputerze do 16, a potem się cieszyć zaoszczędzonym na dojazdach czasem, który mogę spędzić na gotowaniu dla samej siebie, serialach, gimnastyce czy patrzeniu się w sufit. Matki starają się taki dzień po prostu jakoś przeżyć. A w perspektywie mają następny i następny, a potem przychodzi weekend, kiedy nadal nie mogą odpocząć od tego, co robiły przez cały tydzień, czyli od zabawiania i obsługiwania potomstwa, a nieraz i zaległe sprawy pracowe muszą nadrabiać, jeśli w tygodniu przy dzieciach z czymś nie zdążyły. Więc tutaj patrzyłabym raczej całościowo – jaka jest sytuacja w danej firmie. Jeśli gdzieś w wyniku odesłania rodziców do domu innych pracowników się naraża (bo np. są w grupie ryzyka, a jednocześnie muszą dojeżdżać do pracy komunikacją, ale tylko oni zostają oddelegowani do pracy na miejscu), to słabo i trzeba interweniować. A jeśli pracodawca uznaje potrzeby obu grup, to w porządku. Stanęliśmy przed bezprecedensowymi wyzwaniami i musimy się nauczyć jakoś współżyć w tej nowej rzeczywistości.
Ja nie mam nic przeciwko temu, że osoby bezdzietne wspierają rodziców ponosząc przy tym pewne koszty. Dzieci są potrzebne nam wszystkim, żeby następowały kolejne pokolenia, żeby świat trwał dalej. Dzieci należy chronić, bo są ludźmi w szczególnej fazie rozwoju, który łatwo zaburzyć. Dzieci, aby stały się dobrymi i silnymi ludźmi potrzebują poczucia bezpieczeństwa, zaspokajania na bieżąco wszystkich ważnych potrzeb. Są tak bardzo zależne od rodziców i opiekunów. Tylko w takiej sytuacji, kiedy bezdzietni solidarnie ponoszą koszty wychowania i edukacji cudzych dzieci, tym bardziej nikt nie ma prawa ich obrażać. Nazywać pasożytami i egoistami. Raczej odwrotnie – to oni wspierają rodziców wychowujących własne dzieci, przekazujących własne geny. Rodziców, którzy często mówią, że dzieci są ich największym szczęściem, sensem życia i nadzieją na przyszłość. Bezdzietni tego, chcąc lub nie chcąc, nie mają. A to im się wytyka egoizm i grozi brakiem szklanki wody na stare lata. Rodzice ponoszą wielkie trudy opieki i wychowywania dzieci, ale mają też swoją wielką nagrodę. Bezdzietni takiej nagrody nie mają, a ponoszą też koszty- płacą podatki, zamieniają się na dyżury w pracy („no bo tobie przecież wszystko jedno”), biorą urlop we wrześniu. Więc proszę wszystkich rodziców i nierodziców o docenienie takich zachowań, jeżeli są dobrowolne. Bo to sprawia, że świat staje się lepszym miejscem. Dla mnie postęp cywilizacji oznacza ochronę najsłabszych i tworzenie świata, w którym panuje wzajemna życzliwość i empatia.
Piękny komentarz. Taki właśnie wypośrodkowany punkt widzenia. Jestem bezdzietna, ale nie z wyboru. 8 lat starań i niewyobrażalne cierpienie. Tak jak biorę urlop w czerwcu przed wakacjami. Tak ja pracuje podczas ferii, gdy koleżanki jadą z dziecmi. Tak ja pracuje 1 września gdy koleżanki odprowadzają dzieci do szkoły. Tak ja pracowałam z lękiem sama początkiem pandemi, gdy koleżanki siedziały bezpiecznie w domu na opiece nad dziećmi do 8 roku życia. Teraz koleżanki mają po 10 lub 15 dni urlopu więcej niż ja bo nie miały go kiedy wykorzystać. Nic nie otrzymałam za ten czas poświęceń. Ani dziękuję, ani dodatkowych dni odpoczynku którego tak bardzo potrzebuje. Ani żadnej premii za włożony wysiłek. Nawet mi się nie należy 1000zl na wakacje bo nie mam dzieci… Przykre
jestem mikro przedsiębiorcą. wkurza mnie to, że programy socjalne są dalej, ci co biorą plusy, będą brać je dalej, a dla przedsiębiorców – osób generujących dochód państwa – nie ma realnej żadnej pomocy (ten ogłoszony pakiet to żart). zostawili nas samych sobie (piszę z miasta gdzie 90% żyje z turystyki, więc bankructwo grozi tak naprawdę całemu miastu). dlaczego w tak trudnym momencie nie zawiesza się tych programów żeby środki przesunąć albo na służbę zdrowia i szybciej zwalczyć pandemię albo na przedsiębiorców, bo bankruci nie dorzucą się po wszystkim do podatków – czyli do plusów, tylko dalej stawia się na pomoc rodzicom, a nie naprawdę potrzebującym, po równo, nie zależnie od tego czy są „bąbelki” czy nie. I żeby nie było – nie myślę że dzietni nie potrzebują teraz pomocy, sądzę tylko, że bezdzietni potrzebują jej tak samo. Skoro można jednym podarowywać pieniądze, to czemu nie tym drugim, zwłaszcza w takiej sytuacji jak teraz – nawet ZUSu nie podarują.
W mojej firmie do tej pory homeoffice był dostępny jedynie dla rodziców. W momencie ogłoszenia pandemii rozszerzono ten przywilej również dla osób mających rodziców w grupie ryzyka. Więc trochę bardziej sprawiedliwie, ale nie do końca. No bo co z bezdzietnikami, którzy już nie mają rodziców?
Witaj! Cieszę się że jesteś 🙂 tęskniłam całym bezdzietnym serduszkiem 😅 u mnie w pracy matki poszły na opieke- wiadomo a reszta pracować musi w tym ja. Nie usłyszałam wymówki że jestem bezdzietna ale że młoda więc odporna(oby). Tak czy siak łącze się z Wami w poczuciu niesprawiedliwości.
Tak z innej strony to nigdy nie byłam bardziej pewna tego że nie chcę mieć dzieci niż teraz, to taka ulga nie mieć tego ciężaru odpowiedzialności i dramatu w domu. Pozdrawiam i mam nadzieję ze wracasz na dobre!
Hej, Kama! Wracam na dobre, bo bez Was i Bezdzietnika zdziczeję w tym swoim lesie:) Zdziczeję, oszaleję, mchem i paprocią porosnę:) Strasznie się cieszę, że Was tu wszystkich znowu spotykam. Aha, no i oczywiście łączę się w poczuciu ulgi. Trzymaj się antywirusowo!
Ta opieka to jakis żart w ogóle dla dzieci które chodzą do szkoły… Ciekawe jak rodzice sobie radzą w wakacje? Też L4 na 2 miechy? W wakacje sobie radzą to i teraz powinni.
W wakacje dla dzieci szkolnych organizowane są półkolonie, lato w mieście, w wybranych szkołach czynne są świetlice. Starsze dzieciaki wysyła się na kolonie czy obozy. Pomagają dziadkowie. Samemu też bierze się urlop i zabiera dzieciaki nad morze, w góry, za granicę.
Tak, opieka nad dzieciakami w czasie zarazy jest problemem i nie, nie ma tu żadnej analogii do okresu wakacji.
Czytam sobie czasami bezdzietnik.pl, chociaż sama mam dzieci i cieszę się z tego. Ale ciekawi mnie, co mówią bezdzietnicy z wyboru, bo to dla mnie zupełnie inny świat. Czasami też trzeba różne rzeczy wyprostować, bo nie znając swoich światów piszemy kompletne nonsensy.
Tak więc – naprawdę trudno porównywać okres wakacji do tego, co mamy teraz. W czasie wakacji dzieci dzieci wyjeżdżają na obozy, kolonie, półkolonie itd. Naprawdę porównanie zupełnie absurdalne.
Ja też jestem BZW, ale nie mieszkam na bezludnej wyspie – mam przyjaciół, znajomych, rodzeństwo, którzy są rodzicami dzieci w różnym wieku. Widzę, jak każdego dnia próbują naginać czasoprzestrzeń, żeby zająć się dziećmi, odrobić z nimi lekcje, pracować, wykonywać obowiązki domowe. O 23:00 często ledwo żywi siadają do laptopa, żeby nadgonić zaległości w pracy, które wytworzyły się w ciągu całego dnia. Od dzieci nie mogą się oderwać ani na chwilę, bo przecież wszyscy siedzą w domach. Pół biedy, jeśli owi rodzice są etatowcami, ale jeśli to przedsiębiorcy, których biznes właśnie bankrutuje, a na dodatek nie mogą się na nim skupić, bo w domu siedzą dzieci, którym zamknięto szkoły, to jest to już ludzki dramat.
Zaraza wpędziła w tarapaty bardzo dużą część społeczeństwa: rodziców, przedsiębiorców, nauczycieli, seniorów, pracowników, maturzystów etc. A przecież często przedsiębiorcy, nauczyciele czy pracownicy zatrudnieni na śmieciówkach są też rodzicami. A nawet jak nie są rodzicami to ich sytuacja jest często skrajnie trudna.
Mamy stan epidemii, w którym biznesy będą padać jak muchy, a pracownicy lądować na bruku. Jeśli ta sytuacja nie nauczy nas empatii do drugiego człowieka, to już nie wiem, czy cokolwiek nas tego nauczy.
Opisany list faktycznie dyskrymjnuajcy. Ja siedzę w domu bo partner jest lekarzem i niewiadomo kiedy to do domu przyniesie. I… nikt nie namawia mnie nawet do tego żeby pracować inaczej niż zdalnie 😀
Jeśli Natalia Waloch mówi o zamieceniu podziałów i nie obrzucaniu się błotem, to znaczy, że naprawdę jest już źle. Bardzo źle.
Dopiero teraz zacznę wpadać w panikę.
Osobiście jestem „poza tematem” – reprezentuję branżę hotelarską, nasza placówka o dziwo nadal działa. W firmie, w której pracuje mój brat zadziałano oczywiście szablonowo – najpierw na pracę zdalną przeszły osoby posiadające dzieci. Sytuacja wywołana przez wirus, nie jest tutaj jednak wyjątkiem – podobnie dzieje się w przypadku planowania urlopów czy świąt, o czym Edyta już wielokrotnie wspominała.
Miło czytać, że twoja placówka działa! Dobre wieści to ostatnio towar deficytowy. Serdeczności!
Praca zdalna ,czy tez tradycyjna,z osobistym stawiennictwem w siedzibie firmy itd,itp….to wszystko schodzi na ostatni plan.W aktualnej sytuacji chodzi o zupelnie cos innego.Mianowicie wszyscy bezdzietni[z wyboru],otwieraja szampana,gdy widza w jakim to wszystko zmierza kierunku.Niedlugo w Polsce prace straca setki tysiecy osob[sa prognozy,ze na bezrobocie pojdzie nawet ponad milion pracownikow].Natomiast pozostana do splaty w dalszym ciagu raty roznych kredytow.Bedzie „niezla” jazda,prawdziwy hardcore,fala bankructw,itd,dlatego kazdy kto nie wpakowal sie w pieluchy,juz niedlugo bedzie codziennie dziekowal Bogu,za to,ze szczesliwie ominely go zupki,kupki i kaszki….a te 500 PLUS najprawdopodobiej juz niedlugo zostanie zlikwidowane.Polska juz jest bankrutem,nawet i bez tego calego zamieszania z koronawirusem,bo ma 5 bilionow PLN dlugu[caly dlug,lacznie z tzw.ukrytym].Jesli ktos swiadomie rozpoczynal zabawe w mame i tate,w sytuacji,gdy zyl na styk,czyli od wyplaty do wyplaty,bez mozliwosci zaoszczedzenia czegokolwiek,to jak to mowia:sorry Winnetou,za glupote i naiwnosc zaplaci teraz wysoka cene…Madry czlowiek we,ze dzieci plodzi sie w normalnym kraju.Polska po roku 1989 przestala nim byc.Bezpowrotnie.
Pracuję na etacie w firmie gdzie osoby wychowujące dzieci mogą korzystać z zasiłku, bezdzietni muszą obowiązkowo pracować stacjonarnie w biurze (praca zdalna nie zdała egzaminu). Od dzietnych koleżanek z pracy usłyszałam, że „mają dzieci więc nie będą narażać zdrowia, a pozostali powinni pracować bo… dzieci nie mają”. Powtorzę słowo POWINNI. Tak, tak drogie Panie i Panowie „powinniśmy” ponosić konsekwencje tego, że koleżanka z pracy zdecydowała się na potomstwo. Nie należę do kombinatorów, pierwsze L4 wzięłam w wieku 33 lat, nie biorę urlopu w ferie i wakacje bo ustępuję młodym matkom i proszę jakie podziękownie z ich strony…i jeszcze ta myśl, że na stare lata nikt szklanki wody nie poda… akurat ten patent zabezpieczenia w mojej rodzinie nie sprawdził się od dwóch pokoleń. Moja babcia miała męża i 3 dzieci-mąż i 2 dzieci zmarli na raka, babcia umierała w samotności. Moja mama miała męża i 3 dzieci-zmarła w samotności w hospicjum. Życia nie można przewidzieć, nie jest czarno-białe. Życzę Wam wszystkim i sobie dużo zdrowia i od poniedziałku wracam do pracy z myślą, że wkrótce zostanę bez środków do życia bo rząd nie przewiduję pomocy dla mojej grupy społecznej.
Życie to dokonywanie nieustannych wyborów. W sytuacjach ekstremalnych, a więc w obecnej rzeczywistości te wybory bywają ekstremalne.
W sytuacji ratowania życia bezdzietnika i rodzica, wybór jest oczywisty. Należy ratować rodzica, bo ten odpowiada za wychowanie i jakość życia swoich dzieci. Bezdzietnik zaś tylko za swoje. Trudna sytuacja, ale bezdyskusyjna.
O jakiej konkretnie sytuacji piszesz? I kto ma podjąć tę decyzję, którą uważasz za taką oczywistą? Czyżbyś uważała, że lekarze w szpitalach powinni pytać pacjenta o ilość dzieci (przy okazji jeszcze wypada zapytać o wiek dzieci, bo jak są już dorosłe to taki rodzic chyba powinien podpadać pod bezdzietnika, co?) i na tej podstawie podejmować decyzję, kto zostanie podłączony do respiratora?
Muszę Cię zmartwić. Tak się nie dzieje i na szczęście nigdy nie będzie się tak działo.
A jeśli tak patetycznym sformułowaniem jak „ratowanie życia” nazywasz po prostu wysyłanie pracowników na home office zamiast wymagania od nich, aby stawili się w pracy, to również Cię zmartwię – pracodawca wyśle na home office najpierw Ciebie, a dopiero później mnie nie z uwagi na dobro i jakość życia Twoich dzieci tylko dlatego, że ja potencjalnie mogę pracę wykonywać w biurze, a Ty – zmuszona do przyjścia do biura – rzucisz mu na biurko L4 albo opiekę i nie wykonasz ani kawałka pracy ora nie przyjmiesz ani jednego zlecenia, których wykonanie to teraz dla wielu firm być albo nie być.
Jakkolwiek sobie tego nie będziesz tłumaczyć, to fakt, że jesteś rodzicem jest dla Twojego pracodawcy wyłącznie obciążeniem, a nie drogowskazem do podejmowania egzystencjalnych decyzji.
Poświęcamy dziś gospodarkę, by ratować seniorów. Nie mają małych dzieci, nikim się nie opiekują. Sami wymagają pomocy. I tę pomoc cywilizowany świat im próbuje – w miarę swoich możliwości – zapewnić. Idąc twoim tokiem myślenia (poświęcam tych mniej „użytecznych”, by ratować „użytecznych” bardziej), należałoby wrócić do niesławnego planu Borisa Johnsona: w imieniu ludzi młodych i „użytecznych” ratujemy gospodarkę i poświęcamy tych, którzy są mniej potrzebni. Okazuje się jednak, że takie poświęcanie jednych dla drugich wciąż jeszcze jest dla cywilizowanych ludzi niewyobrażalne. Jasne, żadne państwo nie jest na tyle bogate, by pomagać wszystkim, i lekarze codziennie dokonują trudnych wyborów, ale świat, w którym podłączenie do respiratora uzależnione jest od liczby dzieci, jest światem z upiornej dystopii.
A jednak,drogie Dziewczyny,takie wybory są dokonywane i to bardzo często…Program biologiczny każdego gatunku przewiduje staranie się przede wszystkim o przetrwanie gatunku oraz genów najbliższych własnym. W praktyce: chętniej ratowani są młodsi,bardziej atrakcyjni fizycznie,przedstawiciele własnej rasy,krewni zaczynając od najbliższych oraz mający do odkarmienia niesamodzielne potomstwo gatunku.Decyzje z reguły są podejmowane podświadomie. Czy to rodzi dyskryminację? Oczywiście,że TAK. Jednak jest niestety nie do uniknięcia. Teraz także gospodarka nie jest poświęcana dla ratowania seniorów,tylko większość się boi o własny tyłek.
Uważam, że jest to absolutnie skandaliczna i antyspołeczna wypowiedź. Czy Pani wie z jakiego powodu dana osoba jest bezdzietna? Może miała dzieci, i spotkała ją tragedia? Może nie może mieć dzieci, a bardzo tego pragnie, a może właśnie się stara? A może jest w ciąży, tylko jeszcze tego nie wie? Może nie wie, że niedługo będzie ojcem? Ciekawe, co by Pani powiedziała w sytuacji, w której do uratowania są dwie osoby o zbliżonych parametrach – dwóch rodziców z taką samą ilością dzieci, etc. Może Pani uważa, że matka powinna być ratowana przed ojcem? Może rodziców spytać o sposób i jakość tego wychowania, zanim zostaną uratowani? Albo samemu ocenić czy nam się podoba, jak wychowują? Ponieważ z dużym prawdopodobieństwem niejeden bezdzietnik, a proszę pamiętać, że bezdzietnicy, również z wyboru, pracują w służbie zdrowia, lepiej zaopiekowałby się ich dziećmi… Bezdzietnik również tworzy społeczeństwo czy to się Pani podoba czy nie, i bliskie relacje z innymi ludźmi, rodziną, przyjaciółmi.
No dla mnie akurat to nie jest takie bezdyskusyjne…
Uderzacie w patetyczne tony i używacie argumentów pustych jak dzwon Zygmunta, tylko po to, aby Wasze było na wierzchu. Oczywiście, że wszyscy powinni mieć równy dostęp do wszystkiego i być równo traktowani. Ale… Właśnie Wy żyjecie w społeczeństwie LUDZI, których inni urodzili, wychowali, wykształcili, z ogromnym trudem i kosztem swoich potrzeb, bo taka jest prawda. To ich wybór, oczywiście. Małe dzieci potrzebują opieki i w tym kontekście pisałam. I rodzice tak samo pracują jak Wy, nie mam tu na myśli patologii, bo ta wśród bezdzietnych też istnieje. Wybraliście inny model życia, nie ma problemu. Jednak coś za coś. Który z bezdzietników weźmie na wychowanie choć jedno dziecko, zmarłego na zarazę? Albo choć na 2 godziny zajmie się nim podczas pandemii, odrobi lekcje, zamiast krzyczeć , jak to rodzice pracują w domu, a Wy nie! Zdrowy rozsądek nie da się pogodzić z roszczeniowością bezdzietnych ludzi przyzwyczajonych do troski o siebie i swoje fanaberie! Kwestia wyboru, powiadacie! no właśnie!
Tu nie chodzi o posiadanie dzieci lub bezdzietność. Tu chodzi o to, że jawne dzielenie ludzi na gorszych i lepszych, mniej i bardziej potrzebnych, niewartych i wartych ratowania jedzie na kilometr ideologią z czasów drugiej wojny. I to dlatego Twoje poglądy spowodowały takie zgorszenie.
Nigdy w życiu nie przyszłaby mi do głowy teza, że jestem więcej warta niż ktoś inny, bo więcej podatków dorzucam do budżetu państwa albo dlatego, że jestem względnie młoda i zdrowa, a ktoś stary i schorowany.
Aż mnie ciarki przechodzą na myśl, że ktoś może w dzisiejszych czasach wygłaszać tego typu poglądy… Brrrrr…
Ja wezmę, bo kocham dzieci, ale na tym patologicznym świecie, pełnym takich poglądów, jak Pani ANNAM. lepiej nie mieć własnych. Pomagam i wspieram, troszczę się nie tylko o siebie, o bliskich, ale i o dalszych. Pani żyje w społeczeństwie ludzi, też warto, żeby Pani o tym pamiętała, zanim znajdzie się ktoś, kto uzna, dzięki Pani poglądom, że to Pani jest kimś gorszym.
AnnaM, Ciekawe czy byś też i swoim dzieciom to powiedziała jakby one okazałyby się w przyszłości bezdzietne….
Twoje dzieci to tylko i wyłącznie twoja sprawa. Nie obchodzi mnie co z nimi będziesz robić.
Próżna dyskusja. Słyszycie tylko to, co chcecie, bardzo wybiórczo. Niczego nie rozumiecie, bo Wam się wydaje, że Wy macie jedynie słuszne argumenty broniące Waszego stylu życia. Każda grupa społeczna ma swoje przywileje i obowiązki, z tego wynikające. Oprócz bezdzietników., którzy chcą mieć tylko przywileje, bez obowiązków. Nie ma równości. To utopia. Są priorytety. Przekręcacie i moje słowa i wszystkich się tu wypowiadających, a myślących zdroworozsądkowo i nieegoistycznie.Wszystko inne deprecjonujecie. Bo tylko Wam się należą prawa! Bezdzietnicy wstyd mi za Was! Br….
W zasadzie wszystko to, co tu pani napisała, mogłabym napisać pod pani adresem. Niczego pani nie rozumie, bo wydaje się pani, że tylko pani ma jedynie słuszne argumenty broniące pani stylu życia. Nigdzie nikt tu nie napisał, że bezdzietni chcą mieć same przywileje. Mają obowiązki, tylko inne. I bez przerwy to akcentujemy. Przekręca pani nasze słowa albo nie chce ich przyjąć do wiadomości.
Faktycznie, bezsensowna dyskusja.
Pani ANNAM. za siebie powinna się Pani wstydzić, tylko i wyłącznie.
Czyli wnioskuję z wypowiedzi Pani ANNAM, że jako bezdzietnik mam egoistyczne myślenie, chcę mieć tylko przywileje bez obowiązków? Skąd u Was drogie Mamy tyle jadu? Czy dzieci nie dają Wam szczęścia? Przecież właśnie takiego życia chciałyście! Ja mam swoje wybory życiowe, a Pani swoje tylko dlaczego ja potrafię pogratulować koleżance, ktora jest w ciąży i szczerze cieszę sie jej szczęściem i nigdy wścibsko nie pytam kiedy kolejne dziecko itp. Natomiast sama slucham regularnie od Mam, że jestem egoistka, że życie bezdzietnych jest takie puste, sama na starość zostanę a ostatni „hit” że Bóg zlym ludziom dzieci nie daje…. ” Od dzieciństwa jestem egoistką, TAK JESTEM, jako egoistka wychowywałam młodszego brata w ekstremalnie młodym wieku po śmierci mojej Mamy, zajmowalam się domem często bez wsparcia i dobrego słowa, bylam przy bracie w przedszkolu w Dzień Matki gdy jako jedyny płakał w kącie bo tylko do niego Mama nie przyszła i „egoistycznie” nie decyduje się na dzieci bo kobiety w mojej Rodzinie chorują na dziedziczną chorobę, która zabija przed menopauzą a ja obiecałam sobie, że NIGDY W ŻYCIU nie osierocę dziecka! Taka egoistka! Proszę pomyśleć zanim opluje Pani kogoś za odmienność. O przepraszam zapomniałam o moich „przywilejach”, dostałam dzisiaj przywilej urlopu bezpłatnego w czasie emidemii w czasie gdy moje koleżanki Mamy mają prawo do zasiłku zachowując prawo do 80% wynagrodzenia. Pozdrawiam
Sami dzielicie ludzi na gorszych i lepszych. Nie lubicie dzieci? To żyjcie poza społeczeństwem! Korzystacie ze wszystkiego, co wytworzyli ludzie, czyjeś dzieci. Plując na dzieci, matki, ojców. Nie znam normalnego bedzietnika. Że płacicie? No i co z tego? Jedźcie na bezludną wyspę i radźcie sobie sami, bez cudzych dzieci, które tak was drażnią. Co, nie? Bo wygodnie przyjść na gotowe i wybrzydzać? Szczyt hipokryzji. Nie znam ani jednej osoby bezdzietnej, która by nie była roszczeniowa i wiecznie czegoś się nie domagała. Nic się Wam nie należy.
Tacy jesteście sprawiedliwi, to na ochotnika do walki z koronawirusem. Wszak tacy chcecie być użyteczni!Nie ma chętnych, prawda? Niech idą rodzice, najlepiej z bachorami. To wasza Mentalność. Obrzydliwe!
Amen, bo szkoda słów.
Rzuca pani oskarżenia na oślep i bez sensu. Dyskutowanie z tym stekiem bzdur byłoby absurdalne. Tak pani nie lubi bezdzietników? Tak panią uwiera to, że mają inne życie od pani. To proszę ich obchodzić szerokim łukiem.
A ja nie zamierzam żyć poza społeczeństwem, tylko dlatego, że Pani sobie by tego życzyła. Obraża Pani sporą i rosnącą grupę ludzi. Nigdy nie plułam na nikogo, nie nazywam dzieci bachorami. Są chętni do pomocy innym ludziom. Jestem na przykład ja, i to robię. Nie wiem, co dzieje się w Pani życiu w tej chwili, ale musi to być bardzo trudne doświadczenie. Prezentuje Pani bardzo zawężony obraz świata.
Kończy się pani pozorna kultura wypowiedzi, gdy ktoś ma rację i inny pogląd niż pani.
Wszyscy Was obchodzą szerokim łukiem.
Prędzej czy później, jak śmierdzące jajo.
I kto tu chce mieć zawsze ostatnie zdanie?! Niestety – ostatnie nie znaczy mądre:)
Pozdrawiam!
No to Panią zaskoczę, że nie ma Pani racji i mnie nikt nie obchodzi szerokim łukiem.
pani ANNAM, pani wypowiedzi są tak stronnicze i bezsensowne że w głowie się nie mieści. Osoby takie jak pani mają negatywny wpływ na opinie o rodzicach, matkach itp. Na szczęście większość matek które znam nigdy by się pod tym nie podpisały i w przeciwieństwie do pani szanują czyjeś wybory. Pozdrawiam
No pewnie, że tak. Mądrość to domena bezdzietnych. Sic!
W społeczeństwach mądrość w ogóle nie jest niczyją domeną, ani rasy, ani płci, ani faktu bycia rodzicem czy nie. To powinna Pani, jako osoba dorosła, wiedzieć lub przyjąć do wiadomości. Być może wtedy Pani reakcje byłby bardziej wyważone lub adekwatne.
Szambo wybiło. Wzbierało, wzbierało …aż wreszcie wybiło. Musiało wybić… nawet w takim wątku oraz w takim nadzwyczajnym czasie, jaki mamy dziś.
Szanowni Bezdzietnicy, spoglądając na sprawę z nieco bocznej perspektywy – może nawet i w/w zbuka (idą wszak święta, to i kwestia niepoświęconych, starych jajec powinna być nam bliższa) – dostrzegłem kolejną, ważną i pozytywną funkcję zarówno niniejszego bloga (jako platformy nośnej) jak i samej bezdzietności (jako punktu zaczepienia).
Zobaczcie ilu to rozmaitych frustratów zagląda na blog, aby wyładować tutaj swoje nerwy, emocje i podreperować zachwianą psychikę. Przyjdą, uleją trochę fekaliów, wymyślą od egoistów, nienormalnych, niektórzy będą nam wróżyć i przestrzegać, inni postraszą kogo w szpitalu będą ratować, a kogo nie (oczywiście nas nie), potem bezdyskusyjnie poczują się lepsi i normalniejsi, następnie z wyższością uniosą swój ogon, puszczą jeszcze bąka i wrócą wzmocnieni do swojej „normalnej” egzystencji.
Sami więc widzicie, jaką nieprzecenioną rolę pełnimy samym swoim jestestwem. Zwłaszcza dziś, gdy tak ważne jest utrzymanie równowagi psychicznej. I absolutnie nie jesteśmy tutaj żadnymi chłopcami do bicia. Nasze decyzje i wybory życiowe dawno już temu zaprzeczyły. Pełnimy funkcje terapeutyczne dla szerszej grupy społecznej niż nam samym chyba się to wydawało.
A co z ulewającą się gnojówką? Jeśliby posłuchać mądrości ludowych („g…no jak ruszyć to śmierdzi”) no to właściwie sami powinniśmy zastosować ten szeroki łuk i omijać w ten sposób każdy ściek. Prędzej niż później sam znajdzie sobie ujście do jakiegoś rynsztoku i wpłynie nim do następnej studzienki. Można by też poczekać na ulewny deszcz, który rozmyłby nieczystości, ale prognozy pogody nie są tu optymistyczne. Ta okropna susza potrwa jeszcze nie wiadomo ile. W każdym razie najlepiej chyba przyjąć postawę kaczki i pozwolić całej sprawie po prostu spłynąć po sobie.
Potem, rzecz jasna, należy się umyć i zdezynfekować.
Z dołu przepraszam wszystkich urażonych moim niesmakiem.
Pozdrawiam i życzę wszystkim zdrowia.
Przez takie miejsca jak to szerzą się podziały miedzy ludźmi, którzy tu sankcjonują swoje życiowe nieudacznictwo. Z początku wypowiadali się tu mądrzy ludzie, ale zrezygnowali. Nawet w pandemii chcecie dla siebie praw wam nienależnych. Szambo to wy. Aż mi się niedobrze zrobiło od czytania patologicznego postu Michała. Każdy normalny człowiek ucieka stąd z jeszcze mocniej utrwalonym poglądem. Boże, strzeż mnie od bezdzietników!
Bądźcie tu sobie już do końca i nie zaśmiecajcie życia innych.
Żegnam.
Ręce mi opadają. Wchodzi tu pani, pluje na bezdzietnych, a potem odgrywa święte oburzenie. Gdyby nie Pani, byłby tu Wersal. Więc ja też żegnam.
Edyta,dzieciaci dopiero zaczna nas[bezdzietnych] atakowac.Teraz to jest tylko takie ich male pomrukiwanie pod nosem.Zobaczysz,co sie bedzie dzialo za kilka miesiecy,jak milosnicy zupek,kupek i kaszek,masowo beda tracic prace,a w domu beda miec glodnego,wrzeszczacego bachora* do wykarmienia i rachunki do zaplaty.Teraz pomalu zaczyna do nich w koncu docierac przykra informacja.ze popelnili najwiekszy blad w zyciu-zachcialo sie im zabawy w mame i tate,w kraju istniejacym jedynie teoretycznie.Ja od dawna cos przeczuwalem,ze predzej,czy pozniej cos sie stanie niedobrego w Polsce[na swiecie],i dlatego trzeba bardzo uwazac na to,co sie robi,w tym fikcyjnym kraju nad Wisla…. *bachor:dziecko wychowywane bezstresowo.
Pokój bez klamek. Tam twoje miejsce.
Spokojnie drodzy BzW, to musi być po prostu zwykły trolling, bo przecież żaden rozsądny rodzic, który ŚWIADOMIE i ZGODNIE Z WŁASNYMI PRAGNIENIAMI podjął decyzję o posiadaniu dzieci i jest SZCZĘŚLIWY w swoim życiu rodzicielskim, nie będzie wylewał swoich frustracji, jadu i pomyj na ludzi, którzy pełnoprawnie dokonali wyboru innego modelu życia, w którym również są szczęśliwi. A jeśli nie zgadzają się z postami na jakimś blogu, to po prostu na niego nie wchodzą i nie obrażają 90% jego czytelników. Tak więc to musi być po prostu zwykły trolling. Pozdrawiam osobę, która kryje się pod jakże pięknym nickiem Anna M i życzę więcej radości z własnego życia 🙂
Być może Pani ANNAM. nie jest szczęśliwa ze swoim życiem. Być może nigdy nie myślała świadomie o swoim macierzyństwie, tylko została „zaprogramowana” w toku wychowania, edukacji czy kulturowo na przymus posiadania dzieci. Nie wiemy co dzieje się w psychice tej osoby, być może to jest jakiś głęboki kryzys, być może regres. Nie chce Pani dopuścić do siebie tego, że większość ludzi, oczywiście nie w patologicznych społecznościach, gdzie 13-latki rodzą dzieci, jakiś okres w życiu bez dzieci czy dzieci na wychowaniu ma. Pani także (chyba, że trafiło się Pani tak, że Pani z przymusu na przykład ma dzieci, i miała je już Pani jako dziecko). Jakich to praw się domagamy, które nam się nie należą? Wracając do Pani skandalicznej wypowiedzi o segregacji rodzic vs bezdzietny. Otóż na całym świecie nie ma takiej rekomendacji, nawet, jeśli niestety do tak trudnych wyborów dochodzi w wyniku pandemii, więc to Pani domaga się praw, które się Pani nie należą… Nie jestem szambem, ale wyraźnie widać, używając analogii do Pani wypowiedzi, że to z przykrości stwierdzam Pani w głowie ma śmietnik.
Jedna rzecz na koniec jako odpowiedź na ten komentarz. Pamiętaj, Anno M., że Twoje dzieci w przyszłości też mogą wybrać bezdzietność. Co wcale nie będzie takie dziwne w świecie, w którym przyjdzie im żyć. Pełnym wojen, braku wody, tropikalnych temperatur, epidemii i chorób tropikalnych w środku Europy, a także fali uchodźstwa klimatycznego i braku pracy.
Ciekawe, czy wtedy nadal będziesz uważała, że bezdzietność to nieudacznictwo, szambo, roszczeniowość i będziesz omijała bezdzietnych szerokim łukiem czy jednak spojrzysz na to łagodniejszym okiem, bo to przecież już Twoje własne dzieci, a nie jakaś tam banda obcych życiowych nieudaczników z odległego internetu.
Pozdrawiam wszystkich Bezdzietników
Dajcie już spokój tej bidulce, nie wylewajcie na nią wiadra hejtu. Jescze się nam w nim ANNAM utopi. Czy naprawdę chcemy mieć ją na sumieniu……….. my bezwstydni i zadufani w sobie bezdzietnicy?? Pewnie to jedna z tych „MATEK POLEK” wysłana na pracę zdalną, a wolałaby być w biurze. No bo jak tu pracować w domu kedy dziecię nie pozwala. Lepiej wyciagnijmy pomocną dłoń, podajmy chusteczkę, niech obetrze sobie resztki jadu z kącików ust.
Jak widać nie tylko koronawirus straszny 😉 Zdrowia wszystkim, tego psychicznego również!
Spokojnie drodzy BzW, to musi być po prostu zwykły trolling, bo przecież żaden rozsądny rodzic, który ŚWIADOMIE i ZGODNIE Z WŁASNYMI PRAGNIENIAMI podjął decyzję o posiadaniu dzieci i jest SZCZĘŚLIWY w swoim życiu rodzicielskim, nie będzie wylewał swoich frustracji, jadu i pomyj na ludzi, którzy pełnoprawnie dokonali wyboru innego modelu życia, w którym również są szczęśliwi. A jeśli nie zgadzają się z postami na jakimś blogu, to po prostu na niego nie wchodzą i nie obrażają 90% jego czytelników. Tak więc to musi być po prostu zwykły trolling. Pozdrawiam osobę, która kryje się pod jakże pięknym nickiem Anna M i życzę więcej radości z własnego życia 🙂
Magda,zaskocze Cie,ale wlasnie to nie jest trolling.Po prostu od czasu do czasu ktorys z Dzieciatych sie….”wysypuje”,czyli nerwy w koncu puszczaja i mowi jak jest.Jak jest naprawde.A prawda jest brutalna.Najlepiej obrazuje to aktualna sytuacja,gdy milosnicy zupek,kupek i kaszek,musza przebywac 24/24 ze swoim potomstwem,pod jednym dachem…I nagle okazuje sie,ze cos jest nie tak.Dokladnie jest to opisane na FB Bezdzietnika w licznych komentarzach.Piszesz „…..swiadomie i zgodnie z wlasnymi pragnieniami podjal decyzje o posiadaniu dzieci i jest szczesliwy…..”….Takich swiadomych i szczesliwych jest bardzo malo,wiekszosc ciaz pochodzi z klasycznej „wpadki”,ewentualnie pod wplywem impulsu i blednego wyobrazenia sobie siebie w roli przyszlej matki/ojca,a wyobrazenie to jest wynikiem namietnego ogladania oglupiajacych serialikow w TV,o szczesliwym[niby] zyciu ukazanych tam ludzi[rodzin].Niestety,to co jest pokazane w TV,to wylacznie fikcja i jedna wielka bzdura.Aby moc prowadzic takie lajtowe,beztroskie zycie,jakie widac z ekranu telewizora,to ogladajaca to osoba ,musialaby zarabiac w granicach 10 tysiecy PLN…95% Polakow automatycznie juz odpada.Realia zycia w Polsce sa takie,ze osoba pracujaca nie jest w stanie[w wiekszosci przypadkow],samodzielnie sie utrzymac.Jest to nieprawdopodobne,ale prawdziwe.Sam koszt wynajmu mieszkania[lub zamiennie kredyt hipoteczny],plus wszystkie oplaty do tego,to sa sumy od 2 tysiecy wzwyz.A gdzie do tego jeszcze jedzenie,ubranie,rozrywka,wizyta u lekarza,wyjazd na wakacje ? W sytuacji,gdy sa dwie pracujace osoby,to jedna pensja idzie na oplaty,a z drugiej zyja.No,ale to jest zycie na krawedzi,bo wystarczy tylko,ze jedna osoba traci prace i obydwoje sa natychmiast w „czarnej dup..e].Nooo,a dzisiaj,teraz,w nowej rzeczywistosci,to wszystko dopiero nabiera nowego „smaczku”.Co niektorzy juz sie przekonali,jak z dnia na dzien stracili prace,kolejnych czeka to w pozniejszym czasie,bo sytuacja jest rozwojowa i dynamiczna.W Polsce,nawet i przed tym calym zamieszaniem z koronawirusem,pakowanie sie w pieluchy[swiadome],to bylo szalenstwo i glupota wysokich lotow[no chyba,ze ktos mogl sie legitymowac tymi zarobkami-10 tysiecy-wtedy mozna bylo …zaryzykowac i powielac swoje geny].Ale dzisiaj te tzw.”biale kolnierzyki”tez traca prace,wiec ogolnie beda w Polsce „niezle” jaja….Podsumowujac….dziekujmy codziennie Bogu za to,ze nalezymy do spolecznosci BEZDZIETNYCH,bo gdyby bylo inaczej,to teraz mielibysmy 100 razy gorzej.
Dariusz, dziękuję za odpowiedź. Zgadzam się z Tobą w 100%. Jestem totalnie załamana tym co się dzieje w PL a to jaki cyrk jest już od kilku lat to już w ogóle bez komentarza… Szalejąca pandemia (i jej skutki polityczne i gospodarcze) to dodatkowy policzek. Natomiast pomijając chory PiS, to jest mi najtrudniej uwierzyć w to jak ludzie się niesamowicie zmienili od kilku lat… Owszem, z perspektywy czasu stwierdzam, że żyłam w bańce, bo nie czytam za bardzo forów internetowych, blogów itd.,ale przeraża mnie skala hejtu i myślenie niektórych ludzi. Posty Anny M.to była to kropla, która przelała czarę. Nie rozumiem jak można wparować na blog i obrażać świadomie i celowo jego czytelników. Mnie też często denerwują NIEKTÓRE matki, które uważają się za pępki świata, charakteryzują się postawą „dej, bo mam dziecko” i jawnie gardzą kobietami, które np.zdecydowały się na karierę zamiast dzieci, ale to nie znaczy, że piszę chamskie komentarze i obrażam innych na np. blogach parentingowych. Dlatego wolę sobie wmawiać, że to trolling, bo jak czytam takie wywody, to zaczynam wątpić w świat i ludzkość a jeśli wierzyć niepewnym statystykom, to trochę życia mi jeszcze zostało :).
Co do realiów gospodarczych – to również (niestety) zgadzam się z tym co napisałeś. W PL pewne jest to, że nic nie jest pewne. Nawet, jeśli człowiek uczciwie pracuje, chce zaoszczędzić (bo załóżmy, że ma z czego) to w jedną noc wszystko może się zmienić. Uchwalą ustawę, która jeszcze jak się uprą wejdzie w życie z dniem ogłoszenia,… KOSMOS! Dlatego zgadzam się, że bez naprawdę stabilnej sytuacji finansowej, pakowanie się w dziecko w tym kraju to jest totalna głupota i brak odpowiedzialności. Inna kwestia, że ja po prostu dzieci mieć nie chcę, choćbym miała rewelacyjnie wysoką pensję.
I nie sądziłam, że praktykowanie wdzięczności w czasie pandemii przyjdzie mi tak łatwo – dziękuję opatrzności za to, że nie mam dzieci i na spokojnie mogę pracować zdalnie a nawet jeśli mnie zwolnią, to to będzie dla mnie ogromny problem, ale jestem w stanie jakoś sobie poradzić przez kilka miesięcy (brak dzieci = więcej kasy dla mnie). Pozdrawiam i fajnie, że na bezdzietnika wpadają też faceci 🙂
Co do Twojego drugiego komentarza, (to nie jest żaden przytyk, bo jesteś facetem, więc naprawdę kumam, że oceniasz to z innej perspektywy) jako kobietę przeraża mnie wizja ciąży i porodu :). Co prawda nie stanowią one głównego powodu bycia BzW, ale nie chciałabym przez to przechodzić… Dlatego robię wszystko żeby do tego nie dopuścić, ale w razie czego chciałabym mieć możliwość przeprowadzenia aborcji.
@Magda …”Inna kwestia,ze ja po prostu dzieci miec nie chce,chocbym miala rewelacyjnie wysoka pensje”….. Dla mnie chyba najlepsze zdanie z Twojej wypowiedzi 🙂 Jesli slysze,ze kobieta nie ma parcia na pieluchy,to od razu ma u mnie duzy plus,z racji zbieznych pogladow.Poniewaz zyjemy w nienormalnym kraju[stan po 1989 roku],swiadomy tego i madry obywatel,chcacy miec jednak nawet i jakas mala czastke normalnosci w swoim zyciu[przy zalozeniu,ze spedzi je w calosci na terytorium RP],musi szukac sposobu,ktory mu to umozliwi.I ten sposob na szczescie istnieje,trzeba „tylko”zrezygnowac z „zabawy w mame i tate”.Na dzien dobry od razu mamy wtedy w portfelu duzo wiecej pieniazkow na swoje potrzeby[bo jak wszystkim wiadomo,aby wychowac/wyksztalcic dziecko,potrzeba niesamowicie duzo kasy], a Polacy,w wiekszosci zarabiaja jedynie jakies drobne na cukierki,ktore pozwalaja jedynie na wegetacje i z normalnym zyciem nie maja nic wspolnego.Jest wprawdzie mozliwosc zwiekszenia swoich niskich dochodow,zasuwajac w pracy na tzw.nadgodzinach,no ale nikt normalny nie bedzie sie celowo ladowal w pieluchy,aby pozniej zaiwaniac po 16 godzin/dobe..Drugi plus z nieposiadania dzieci[ka],to cisza,spokoj i brak dodatkowych[i zupelnie niepotrzebnych] klopotow na glowie.Panstwo polskie jest calkowicie nieprzyjazne dla obywateli i tylko szuka pretekstu,aby Dzieciatego skuc w kajdanki i zamknac go w wiezieniu[np.gdy mial pecha i nieupilnowal dziecka,ktoremu w zwiazku z tym,cos sie stalo].To tak samo jak z prowadzeniem prywatnego biznesu[skarbowka szuka najmniejszego bledu,aby dowalic kare]…Ale,gdyby juz ktos sie koniecznie uparl i chcial miec bombelka[i w pakiecie do tego chcialby takze normalnie zyc],no to jest rozwiazanie:trzeba wyjechac z Polski i osiedlic sie w innym,normalnym kraju.Osobne kwestie kompletnie dyskwalifikujace ten smieszny kraj nad Wisla do zakladania rodziny,to….np.obowiazkowe szczepienia u nowo narodzonych dzieci,ktore moga spowodowac przemiane calkowicie zdrowego w …rosline..,albo co najmniej z autyzmem.Szczepionki byly oczywiscie i wczesniej,sam mialem ich kilka.Problem polega na tym,ze kiedys byly to szczepionki podawane pojedynczo i w okreslonych odstepach czasowych.Teraz natomiast laduje sie mix kilku w jednym zastrzyku,i tu jest problem….Rodzic pozniej zostaje sam z problemem,panstwo polskie umywa calkowicie raczki od odpowiedzialnosci,gdyby temu dziecku ta szczepionka w jakis sposob zaszkodzila…Magda piszesz takze,ze przeraza Cie wizja ciazy i porodu….Tak,zdazaja sie komplikacje i bywaly przypadki gdy maz zawozil zone do szpitala,a pozniej odbieral z niego jedynie zywe dziecko,bo u zony niestety zaistnial problem zdrowotny,a lekarze nie dali rady jej uratowac.Tak,ze lepiej „dmuchac na zimne” 🙂 A z antykoncepcji,dobrze jest tez miec w domu na wszelki wypadek,tzw.”tabletke po”.Pis-iory co pawda za wszelka cene chca zmusic kobiety aby te rodzily,i np.dlatego te tabletki sa tylko na recepte.Pozniej moze byc taka sytuacja,ze jesli kobieta trafi na lekarza-gorliwego katolika,ktory bedzie sie zaslanial tzw.”klauzula sumienia”,to nie wystawi jej tej recepty.Dlatego mozna zrobic taki myk,ze wsiadamy w pociag i jedziemy sobie do np.Czech,gdzie w aptece bez zadnej recepty i zbednych pytan mozna sie zaopatrzyc w kilka opakowan[moze jakas kolezanka dodatkowo skorzystac]…A teraz sklady PKP INTERCITY dosc szybko zasuwaja,wiec nawet mieszkajac np.w Gdansku,wyjezdzajac rano,na wieczor bedziemy z powrotem w domu.,ale na ta chwile trzeba poczekac na odblokowanie granic…..Alez sie rozpisalem,masakra jakas 🙂
EDYTA,na FB wrzucilas post o tej ustawie, o aborcji i planach ekipy rzadzacej,chcacych ja zaostrzyc.A jest bardzo proste rozwiazanie.W sytuacji,gdy teraz nie mozna pojechac na „wycieczke”,na Slowacje[Czechy],a kobieta mialaby akurat tego pecha,ze przytrafilaby sie jej niechciana ciaza,to moze w prosty sposob wyjsc z calej tej sytuacji,obronna reka.Po prostu w szpitalu…..zrzeka sie praw do tego dziecka i niech sobie szpital robi z tym dzieckiem,co tylko chce 🙂 Oczywiscie,rozumiem,ze kobieta bedzie sie musiala „meczyc” cale 9 miesiecy,no ale swiadomosc tego,ze pozniej „problem” zniknie ,jak reka odjal,to bedzie dla niej bardzo dobra wiadomosc.Nikt nie zmusi zadnej kobiety do posiadania i wychowywania dziecka.To jest jej cialo i moze robic to co sama uzna za sluszne.Koniec,kropka.A wiec babeczki.jesli juz faktycznie doszloby do takiej sytuacji,ze ta pisowska banda zmusilaby Was do urodzenia,to szybciutko pozniej oddajcie pisiakom te dzieci,niech je sobie wezma i wychowuja….he,he…..Pozdrawiam.
To cię rodzice nie kochali …
Hej, ja jednak wolę robić wszystko, by takie sytuacje, jak przymusowe donoszenie ciąży, nie miały miejsca. Dla niektórych kobiet ciąża i poród to tortura, dla innych – świadomość porzucenia własnego (nawet niechcianego) dziecka to udręka na całe życie. Dlatego należy protestować, robić, co się da, by do takich sytuacji nie dochodziło. Pozdrawiam!
Zgadzam się w większości z tym co napisałeś, ale akurat ja osobiście jestem za szczepionkami i to bezdyskusyjnie. Zgadzam się, że teraz są nowe formuły lekarstw i szczepionek (medycyna i technologia idą nieustannie do przodu) i owszem te nowe generacje szczepionek mogą mieć skutki nieodwracalne skutki uboczne, ale jednak przynoszą więcej dobrego niż złego. Ja byłam szczepiona jako dziecko w latach 90. (czyli stara generacja lekarstw) i znam w moim otoczeniu osobę, która przez szczepionkę stała się ,,warzywkiem”. To jest naprawdę bardzo przykre, ale jednocześnie u zdecydowanej większości ludzi szczepionki spełniają swoje zadanie i dzięki temu niektóre choroby powoli ,,zanikają” a nie wracają w formie pandemii…. Także, podzielam w większości Twoje poglądy, ale jednocześnie jestem w teamie #szczepionkowcy 😉
Darek,to,co piszesz,z ust mi wyjąłeś.
@ANNA M==>> taaddaamm… kochali,kochali.Po prostu urodzilem sie w czasach s.p.E.Gierka za czasow tzw.komuny,gdzie paradoksalnie ludziom zylo sie lepiej,niz TERAZ.Komuna nie odstawiala takich szopek,jakie maja miejsce obecnie.——————————————————————————————————————————————————————————————————————-@Edyta==>>domyslalem sie,ze to napiszesz 🙂 Tak,to jest prawda,ze jesli kobieta wczesniej nie chciala miec dziecka,a pozniej dojdzie do sytuacji,ze jednak jest w ciazy,to czesto zmienia sie jej nastawienie do maciezynstwa itp.Mi chodzilo tylko o wskazanie w pelni legalnego sposobu na to aby kobieta,jesli nie chce dziecka,to tak wlasnie bylo,mimo,ze wladza pisiorowa chce inaczej……
Hej, ale ja nawet nie jestem pewna czy to taki problem systemowy, chyba bardziej ludzki. Moja firma przeszła na home office w całości. I na prawdę nie rozumiem, dlaczego pracodawcy robią z tego problem żeby wysłać całe biuro. Jeżeli zaraz się jedna osoba to i tak cała firma będzie musiała przejść kwarantannę. Chyba coś tu jest nie tak z szefostwem. W związku z tym rozumiem flustracje, ale powinna ona być skierowana w stronę pracodawcy. A jeśli ktoś ma pod opieką schorowanych rodziców, to jedyna opcja jest tutaj szczera rozmowa z szefem, innego wyjścia nie ma.
Szczera rozmowa z szefem różnie niestety się kończy. Ludzie walcząc o przetrwanie firm, w stresie, bywa, że podejmują decyzje mało logiczne. Sandwich generation jest problemem systemowym, dotykającym głównie kobiety, które nie decydują się na dzieci coraz częściej, także ze względu na to, że musiałyby opiekować się dziećmi, rodzicami i do tego pracować. Ciekawe jak zmieni się nasze społeczeństwo i czy w ogóle…
Pracodawcy (niektórzy) robią problem ponieważ nie mają aż takiego wglądu co do pracy zdalnej w domu. Są zawody, które bez problemu skontrolować się da i widać jak ktoś pracuje, a są takie, że pomimo tego, iż praca z domu jest możliwa – ta kontrola jest mało realna. A pracodawca płaci za pracę wykonaną. Zdecydowana większość osób pracujących z domu się „obija” – i nie ma znaczenia czy dzieci mają czy nie, tak po prostu jest. Jest to przeze mnie obserwowane. W ogóle odnoszę wrażenie, że większości ludziom sytuacja, która panuje obecnie pasuje. To niestety przykre bo widać ile leni jest na świecie. To jest jednak tylko i wyłącznie moja opinia. Ja wolałabym normalnie chodzić do pracy bo w domu moja psychika przy tym co dzisiejsze wysiada. I obserwuję to u wielu osób. Myślę, że problemem jest też to, że ogólnie rzecz ujmując mieszkamy w zbyt małych mieszkaniach i jeden drugiemu wchodzi na głowę. Ja akurat mam duże lokum i nawet inne udogodnienia, ale wielu niestety nie jest w takiej sytuacji. Oby to wszystko jak najszybciej się skończyło. Pozdrawiam bezdzietnych i dzietnych.
Edyta, miło znów móc Cię poczytać! Przez epidemię zapomniałam o swojej bezdzietności, ale w końcu i tak zatęskniłam za Twoim blogiem 🙂
Hej! U mnie też jakoś bezdzietność wciąż schodzi na dalszy plan, przy tylu innych palących tematach. Ale cieszę się, że wciąż tu ktoś zagląda:) Pozdrawiam!
Niedawno dopiero odkryłem ten blog i chciałem się przywitać.
Jestem akurat na życiowym rozdrożu. Po części przez dzieci niejako. Do niedawna miałem/mam narzeczoną. Sprawa dyskusyjna na ten moment. Nigdy dzieci nie chcieliśmy. Od lat myślałem o wazektomii i jakieś 4 lata temu po przegadaniu z moją pojechałem do Warszawy dać się pociąć. Jej życie nie oszczędzało. Strata ukochanej pracy. Wypadek najlepszej przyjaciółki ale jakoś to dalej leciało.
Po przeprowadzce do Anglii w poszukiwaniu lepszego życia początkowo było fajnie. Mieliśmy problemy z sąsiadem (zakochał się w niej i musieliśmy się wyprowadzić). 3 miesiące po wyprowadzce okazało się, że jest w ciąży. Logicznie mnie zdradziła, krótka piłka. Jednak ona kategorycznie twierdzi, że „dziecko nie jest moje ale mnie nie zdradziła”. ??? Dziecko poszło do adopcji ma 5 miesięcy aktualnie. Sprawa się toczy tak długo przez wirusa.
Zostałem z nią, pomogłem jej donosić ciążę ale teraz ona jest wrakiem człowieka i twierdzi, że nie ze swojej winy. „Nie wie skąd to dziecko się wzięło. Chichot losu i tyle”
A mnie to boli jednak w środku i dlatego zerwaliśmy i mieszkamy chwilowo osobno.
Już dochodzę do sedna. Nie chciałem dzieci i nadal nie chcę (pewnie jeszcze bardziej) ale mam na oku nową potencjalną partnerkę która dzieci nie wyklucza. Nawet jak kiedyś mi się odmieni to nadal będę miał moje wspomnienia i co przeszedłem z nie swoim dzieckiem.
I teraz zostają mi 3 wyjścia. Kompletne odcięcie się od swiata. Próbę ulożenia życia z nową dziewczyną która kiedyś może bardziej nacisnąć na dziecko (wie o wazektomii) lub próba wybaczenia mojej wieloletniej miłości tego bajzlu po zakończeniu procesu adopcyjnego. Ostatnia opcja jest najmniej destruktywna i mam najwięcej szans, że nikt o dziecko pytać nie będzie. Ale czy jestem w stanie z nią dalej, żyć kiedy ona w sumie już na wszystko ma wyebane?
Dzięki za wysłuchanie.
Hej! Myślę, że wysłuchanie to jedyna rzecz, którą możemy tu zaoferować. Masz szalenie skomplikowane życie i tylko ty jesteś w stanie rozsupłać te wszystkie wątki. Ale nie odcinaj się od świata – cokolwiek to znaczy. Po prostu nie rób niczego na siłę.
Pozdrawiam i życzę samych prostych dróg!
Hej po tygodniu. Słaby internet i te sprawy. Ogólnie na ten moment jest jakby lepiej. Posiedziałem ze 2 tygodnie z dala od niej i tęsknię. Nadal mnie boli i będę miał tą sprawę nadal z tyłu głowy. Przynajmniej jedna sprawa się na pewno załatwiła czyli dwa dni temu wreszcie podpisała ostatnie papiery. Teraz jak dostanie informację, że rodzice adopcyjni złożyli wniosek do sądu tutaj w Anglii to ona już praktycznie nie ma mocy aby dziecko odzyskać. Niby czuje się z tym dobrze na tyle na ile mogę powiedzieć. Jednak większość z was kobiet tutaj by „w życiu dziecka nie oddała skoro już jest”. I to mnie najbardziej zastanawia. Rozumiem niechęć do wychowywania „takiego” dziecka. Rozumiem, że to jest niejako „20 lat odzyskanego życia”. Zero zajmowania się, bawienia i tak dalej. Jednak nie wiem czy jej to jednak nie uderzy kiedyś obuchem w głowę. W sensie „już pozamiatane, nigdy więcej go nie zobaczę” i czy ponownie się nie wycofa jeszcze bardziej. Teraz ma lepszy humor. Chce wrócić do pracy jak się uda i ruszyć do przodu.
Istotnie nieco skomplikowane. Moja przyszła potencjalna partnerka wie o mojej spitolonej sytuacji i nawet stwierdziła, że jakbym chciał to mogę z nią sobie gadać do woli. 😛 „Skoro to jedyna osoba do której się mogę odezwać w swoim języku.” To już całkowicie jest ciekawe. Zamiast na wejście mi zakazać spotkań abym się nie dręczył jeszcze bardziej to ona „Ja nie jestem zakazującą osobą.”
Przede wszystkim ja nie rozumiem – nie zdradziła Cię, ale dziecko nie jest Twoje? Duch święty ją nawiedził?
A na miejscu Twojej nowej tak samo bym powiedziała, bo co by dały zakazy? Jak koleś chce z „byłą/nie-byłą” się zadawać i gadać to będzie to robił choćby nie wiem czym ta nowa groziła. Pewnie po prostu za jakiś czas na tyle się poświęcisz gadaniu ze swoją „byłą/nie-byłą”, że nowa laska zejdzie na dalszy plan, rozejdą się wasze ścieżki i ani się obejrzysz nie będzie już dylematu, bo nowa laska się z Ciebie wyleczy.
Nie znam całości historii z Twoją „byłą/nie-byłą”, ale dla mnie sytuacja, w której dorosła kobieta nie potrafi się jasno wyrazić z kim spłodziła dziecko będąc w teoretycznie stałym związku (narzeczeństwo) i jeszcze się decyduje donosić ciążę, mimo deklaracji, że chce być bezdzietna, jest kuriozalna. A taka kobieta traci całą wiarygodność, po prostu. Nie wiadomo co za jakiś czas odwali.
Ona twierdzi, że to jest jakiś chichot losu. W tamtym okresie miała zapalenie pęcherza (bo naprawdę miała) i co chwilę przebywala w publicznych toaletach. Naczytała się w internecie o różnych dziwnych przypadkach ciąż. Zrobiliśmy badania genetyczne oczywiście dla świętego spokoju. Co się okazało materiał genetyczny nie pasuje do mnie (tego byłem pewien) ale też nie pasuje do osoby z którą podejrzewalem na 99.99 procent mnie zdradziła. I to mi najbardziej daje do myślenia.
Chyba że była jeszcze 3 osoba ale naprawdę nie wiem kto gdzie i kiedy. Nasz współlokator powiedział, mi że nigdy nic nie widział i nie słyszał. Ona akurat nigdy nie miała dziwnych pomysłów. Właśnie jak kobiety mają często dziwne „odpaly” to ona nigdy niczego takiego nie miala.
Ciągle mi mówi, że jak chce dowodu jeszcze kolejnego to na wariograf.
A ciążę donosić musiała bo nie było już czasu na coś innego. Skoro „nie mogła nawet podejrzewać ciąży” wedle jej relacji to brak okresu wiązała z zaburzeniami hormonalnymi. Kiedy się w końcu zmotywowała do pójścia do gina to już był bodajże 19 tydzień i długie terminy ewentualnie usunięcia ciąży byłyby dosłownie na granicy czasu i prawa. Tak to moje życie się zagmatwalo przez rok 😛
Drodzy BEZDZIETNICY[E}. Zapewne nie jest Wam lekko i do smiechu..,niektorzy stracili prace,u wielu pensje zostaly obnizone itp…A teraz pomyslcie tylko,co by bylo,gdybyscie do tego wszystkiego mieli dodatkowo dziecko[i] do wychowania[wykarmienia] ? Wtedy dopiero bylaby „jazda”….,obecnie jest jeden ,wielki cyrk na kolkach..,a bedzie …jeszcze gorzej…Oczywiscie zakladam,ze wiekszosc z Was doskonale zdaje sobie sprawe,co sie tak naprawde dzieje-nie ma zadnej pandemii,wszystko z czym mamy do czynienia, to sztucznie wywolana sytuacja,majaca za zadanie utworzenie tzw.Nowego Porzadku Swiata.Dzieki temu,ze wybralismy status >BEZDZIETNY[a]< ,mozemy juz teraz sobie wzajemnie pogratulowac i otwierac korki od szampana,bo w przeciwnym przypadku nasza sytuacja bylaby 100 razy gorsza.Ida nieciekawe czasy.Pozdrawiam Was wszystkich.
Bezdzietni, wreszcie spełniają się wasze życzenia. Jesteście górą. Jesteście lepsi. Jesteście potrzebni!
https://www.money.pl/gospodarka/wypowiedzenie-za-opieke-nad-dzieckiem-rodzice-zwalniani-po-powrocie-do-pracy-6517482377832577a.html
Pani najwyraźniej nie rozumie, po co jest ten blog. Nigdy nigdzie nie pisałam, że jesteśmy lepsi, albo że jesteśmy górą. Współczuję rodzicom. To, że opisuję problemy bezdzietnych, nie oznacza, że nie dostrzegam problemów rodziców. Też je mają, to jasne. Piszą o tym inni, w innych miejscach. Nie rozumiem skąd w pani tyle złości i gniewu na „Bezdzietnik”. I wolę w to nie wnikać. Proszę po prostu przyjąć do wiadomości, że to nie jest miejsce, gdzie bezdzietni „dowalnają” rodzicom. Więc nie musi pani się bronić ani udowadniać, że ma gorzej.
To pani nic nie rozumie i przypisuje frustracje rodzicom. Ten blog jest szkodliwy, dlatego tu piszę i pokazuję innym, to, co widzimy w życiu. Wiecznie roszczeniowych i sfrustrowanych bezdzietnych, odmieniających „Ja” przez wszystkie przypadki. Ludzie mając do czynienia z bezdzietnymi w pracy i w życiu rozbijają się o ich wieczne fochy i roszczeniowość w każdej sytuacji. To lenie i migacze wiecznie zmęczeni brakiem odpowiedzialności za kogokolwiek i cokolwiek. Zapatrzeni jedynie w kotki i pieski, które pełną dla nich terapeutyczną rolę. Męczący i upierdliwi. Wyjątki są, ale to są WYJĄTKI. Rolą kobiety jest rodzicielstwo. Z czym wy walczycie? Nie musisz być matką, to Twój wybór. Jednak nie ma potrzeby tego sankcjonować, bo to kalectwo emocjonalne, nic innego. Rodzicom możecie tylko dziękować i z szacunkiem odnosić się do ich drogi życiowej, bo korzystacie i będziecie korzystać z wytworów i opieki ludzkiej pracy, czyichś dzieci właśnie. I po dyskusji.
Szacunek należy się wszystkim – niezależnie od tego, czy mają dzieci, czy nie. O czym Pani wciąż zapomina. No cóż. Nie mnie uczyć Panią manier. Reszta – bez komentarza. Szkoda strzępić klawiaturę.
„Rolą kobiety jest rodzicielstwo”… Trzy razy czytałam całą pani wypowiedź, bo nie mogłam uwierzyć, że dorosła kobieta z własnej woli może dać się tak zaszufladkować, przyskrzynić i zniewolić oraz pozwalać na to, aby o jej życiu decydowało jakieś „coś”, co protekcjonalnie i z wyższością zakodowało jej w głowie, bez pytania jej o zdanie, co jest jej życiową rolą.
Jestem kobietą. Pewną siebie, swojej wartości, mającą masę przyjaciół, towarzyską, szczęśliwą i potrafiącą uszczęśliwić innych. I nie, moją rolą nie jest rodzicielstwo.
A pani sposób bycia, agresja, ośli upór i brak szacunku do innych tylko każą mi się cieszyć, że nigdy nie zaznam rodzicielstwa, bo jak widać nie zawsze ono uszlachetnia i uwrażliwia, ale potrafi też wyciągnąć z człowieka najgorsze cechy, czego przykładem jest pani.
PS
Sugerowanie bezdzietnym, że cieszą się, że rodzice tracą pracę jest zwykłą hańbą. Ci bezrobotni rodzice to nasi przyjaciele, znajomi, siostry, bracia, ciocie, wujkowie, siostrzenice i bratankowie. Więc niech pani z łaski swojej zabierze się stąd w końcu wraz ze swoim paskudnym charakterem, obrzydliwym sposobem bycia i zwykłą bezczelnością i zatruwa powietrze komuś innemu.
To miło, że uważa nas Pani za lepszych od siebie, ale nikomu z nas żadne takie poczucie „lepszości” nie jest w ogóle do niczego potrzebne. Nie wiedziałem z kolei, że robi też Pani za medium, które odgaduje nasze myśli i życzenia… Muszę jednak Panią rozczarować – kiepsko to jasnowidzenie Pani wychodzi. Najwyraźniej w przeciwieństwie do Pani, my nie mamy najmniejszej potrzeby, aby komukolwiek życzyć cokolwiek złego. Nienawiść, podłość i zawiść są obrzydliwe, no ale skoro Pani podoba się w nich taplać (dobitnie udowodniła to Pani swym ostatnim wpisem), to proszę jednak nas nimi nie ochlapywać i swojej własnej gę…y nami nie wycierać. Popełnia Pani zasadniczy błąd mierząc nas własną miarą. Niech Pani zachowa ją dla siebie.
„…Jesteście górą…” – co do szczytowania, to już każda/y z nas we własnym zakresie się stara (robim co możem).
Natomiast bardzo cieszymy się z tego, iż sama Pani zrozumiała i przyznała wreszcie, że jesteśmy potrzebni. Tak proszę Pani, tu się całkowicie zgadzamy – my, bezdzietni z wyboru lub z innych, rozmaitych przyczyn, jesteśmy potrzebni! I na pewno nie mniej potrzebni od całej, pozostałej reszty ludzi na świecie.
Jakby tak z baaaaaaardzo szerokiej perspektywy popatrzec, to zaden czlowiek, nawet najwie,kszy geniusz, nie jest ziemi potrzebny… No bo niby po co? Aby zabetonowac oraz owina,c plastikiem cala, planete? Ludzie to najdziwniejszy i najstraszniejszy gatunek tego swiata, to czysty przypadek i chichot losu – do ktorego dorabia sie od tysiacleci (poprzez religie, filozofie, teorie ewolucji itp.) jaka,s ideologie… a tymczasem ziemi byloby znacznie lepiej bez nas 😉 Ta prawda jest dla wie,kszosci tak przerazaja,ca, ze angazuja, sie w rozne misje typu rodzicielstwo 😉 A ja tymczasem ciesze sie swym czasem tu i teraz, staram sie robic wie,cej dobrego anizeli zlego (z szacunku dla wspanialej natury oraz trwogi przed hejtem przyszlych pokolen) i mam „wyra,bane”…
Skromnie apeluje o wiecej szacunku, ma,drosci i rownowagi.
P.S. Pani Edyto, DZIEKUJE za Pani istnienie ❤️
Otóż to! W zupełności się z Panią zgadzam – istnienie, trwanie, mnożenie i przedłużanie gatunku ludzkiego nie jest sensownie do niczego potrzebne. W mojej wypowiedzi chodziło mi bardziej równość aniżeli „potrzebność”. Jako bezdzietni nie jesteśmy w żaden sposób gorszymi ludźmi od dzieciatych. Pod każdym względem jesteśmy równi im a oni nam (także pod względem potrzebności oraz niepotrzebności, jak kto woli). I z tą szeroką perspektywą trafiła Pani bezbłędnie. Ja także lubię sobie popatrzeć na niebo pełne gwiazd i z tej perspektywy rozmyślać o znaczeniu istnienia takiego chwilowego pyłku (a nawet mniej niż pyłku) jakim jest cała ludzkość, cała nasza planeta, nasz układ słoneczny, galaktyka itd.
Pozdrawiam.
I bardzo dobrze, myślisz, że ktoś będzie za ciebie pracował i jeszcze maja go może wyrzucić zamiast ciebie? Żartujesz? Trzeba było myśleć wcześniej.
Każde odmienne zdanie budzi u pani agresję. Jak nie ma przyklasku to – foch. No cóż Nie mnie uczyć panią manier. Reszta – bez komentarza. Szkoda strzępić klawiaturę.
Moje wpisy nie są agresywne. Uprzejmie Pani odpowiadam, choć na uprzejmość akurat Pani nie zasłużyła. Nie wyzywam Pani, nie oskarżam Pani o lenistwo ani roszczeniowość, nie piszę, że jest Pani upierdliwa i męcząca. Ale tak już mam, po prostu staram się być uprzejma, póki to możliwe. Na tym blogu jedynie Pani jest agresywna. Oczywiście – Pani zaprzeczy. Ale to, co Pani napisała, dobitnie o tym zaświadcza.
Beton. Laurkę sobie wzajemnie wystawiacie. Wasze myślenie i mniemanie o sobie nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Stąd ten blog. Niech wam będzie.I tak macie ciężko.
To ja powinnam Pani wystawić laurkę:) Za każdym razem, gdy tu Pani wchodzi i z niczego kręci aferę, skacze mi klikalność. Jest Pani lepsza niż reklama na FB. Bardzo Pani dziękuję za te starania:)
Doskonale zdaję sobie z tego sprawę.
Pani Anno M. jest pani jak ostatni samuraj. Na początku wypowiadali się tu rodzice, ale spotkali się z hejtem i takimi kuriozalnie bezsensownymi argumentami bezdzietnych, co do rodzicielstwa, że opuścili gardę. Nie ma czego tłumaczyć ludziom, którzy popierają książkę o szkodliwości rodzicielstwa, na która niewydarzony autor żebrze pieniądze. A autorka bloga organizuje zbiórkę. Ta pani promuje siebie. Jest wszędzie i zarabia na tym pieniądze. Wydala książkę dzięki temu blogowi. Po prostu jest sprytna i wyczuła niszę. Ze swojego upośledzenia emocjonalnego zrobiła atut. Wypromowała się na żalach bezdzietników zatruwających życie normalnych ludzi. Wolno jej. Ale nie bierzmy serio tego, co tu się pisze. W lubelskim mówią na taka narrację KACAPOŁY.
Niech pani tego nie czyta, bo widzę, że pani bierze wypowiedzi tych ludzi na poważnie.
Prawda boli. Niestety niektórzy nie chcą albo nie potrafią jej przyjąć.
Współczuję tym, którzy nie mogą mieć dzieci, ale trwają tutaj w nadziei, że znajdą wsparcie. BZW takie osoby są potrzebne po to, żeby pod płaszczykiem współczucia i zrozumienia mieć kolejny argument :”a powiesz to komuś kto nie może mieć dzieci?” i tu święte oburzenie. Tak naprawdę WCALE nie obchodzą Was takie osoby. Jedyne, co obchodzi i z czym liczy się tzw. „BZW” jest on sam. JA, jak napisala Anna M.,odmieniane przez wszystkie przypadki.
Nie wiem, o czym Pani pisze i na jakiej podstawie. O jaki „płaszczyk współczucia i zrozumienia” pani chodzi? Jeśli zaglądają tu ci, którzy nie mogą mieć dzieci, to nie po współczucie i wsparcie, tylko po to, by spojrzeć na życie bez dzieci z innej perspektywy, oczami ludzi, którzy dzieci nie chcą. Poza tym to nie jest grupa wsparcia. To blog, na którym snujemy refleksje o bezdzietności z wyboru. Piszemy o sobie, o swojej sytuacji, o swoich uczuciach i potrzebach. Naprawdę tak to niektórych boli?
Mnie boli dużo stwierdzeń jakie tu padają na temat ogólnie rodzicielstwa, nie dziw się że komuś puszczą nerwy jak to czyta, ogólnie to cieszę się, że nie trafiłam tu jakieś 10lat temu, bo myślę, że skutecznie, choć to nie jest niby Twoim zamiarem, zniechęciłabyś mnie do posiadania dzieci.
Kurczę, ciągle nie mogę zrozumieć, dlaczego jest tyle osób, które z uporem maniaka wchodzą na bloga, na którym treści i komentarze są dla nich denerwujące, bolesne etc. To nie jest blog o gotowaniu – nie jest dla wszystkich. To blog o życiu i przemyśleniach osób, z którymi co do zasady się nie zgadzacie. Jeśli osoba będąca „lewakiem” wejdzie na blog dla osób o radykalnych prawicowych poglądach, to tylko się wkurzy, popsuję sobie nastrój i będzie tracić czas na bezsensowne przepychanki i awantury. Zrozumcie, że nieważne ile razy zostawicie tu obraźliwy komentarz, nieważne ile razy będziecie pokrzykiwać, że te treści was bolą i nieważne ile razy rozpętacie awanturę, bo ktoś użył słowa „bachor” albo śmiał psioczyć na 500+, takie treści nadal będą się tu pojawiać. I nie dlatego, że ktoś chce was wkurzyć i sprowokować, tylko po prostu dlatego, że czytelnicy tego bloga, tematy tu poruszane i poglądy, które są tu artykułowane, po prostu przeczą waszym poglądom, przemyśleniom i opiniom. Jeśli ja źle się czuje na imprezie, bo nie odpowiada mi muzyka – to wychodzę z niej. Jeśli nie smakuje mi jedzenie w restauracji – nie jadam w niej. I jeśli fundamentalnie nie zgadzam się z poglądami danej grupy społecznej – nie wchodzę na ich blogi i fora. Nie bądźcie masochistami, po prostu odpuśćcie sobie i idźcie tam, gdzie będziecie dobrze się czuli, wasze poglądy będą podzielane, a czytelnikami będą osoby, którymi nie gardzicie.
Podpisuję się pod tym. Nadmienię tylko, że ani nie zachęcam do bezdzietności, ani nie zniechęcam do rodzicielstwa. Dzielę się po prostu swoimi przemyśleniami, a jakie kto wyciąga z tego wnioski – to już inna sprawa. Jeśli ktoś dałby się zniechęcić do posiadania dzieci kilkoma postami, to naprawdę powinien zastanowić się nad sobą i swoim ewentualnym rodzicielstwem.
Ocho! Kolejny pomnik bezdzietnika. Wspaniały cud obrazek. Kolejny hymn pochwalny na własną cześć. Megalomania jest typowa dla bezdzietników. Dlatego tak trudno z nimi żyć. Mam wiele takich „wspaniałych” kobiet swojej pracy. Święte krowy. Nikt ich nie tyka, bo zawsze mają pretensje i roszczenia. I reszta za nich bierze obowiązki, bo inni dadzą radę. Bezdzietne nie, bo muszą zadbać o własny komfort, tylko własny.
Nie zna mnie pani , bo w przeciwieństwie, niczego o sobie nie napisałam.
Jaki ten pani post demaskujący.
Nie musi pani nic o sobie pisać. Pani komentarze, język, którego pani używa i ton jaki nadaje dyskusji są wystarczającym świadectwem pani osoby. I szczerze? Nie chciałabym pani poznać w realu.
Ja was niestety, często spotykam.
Anna M, skonsultuj się może z jakimś specjalistą, bo takie zachowanie nie jest zdrowe 😀 Siedzisz dosłownie już trzeci miesiąc na blogu, który ci się nie podoba i tylko sypiesz epitetami, zero konkretów XD Nuda doskwiera tak bardzo? Pani Edyto, ma pani anielską cierpliwość, że jeszcze nie wlepiła tej osobie bana. O ile to w ogóle jest kobieta, mnie wygląda na trzynastoletniego chłopca, który musi gdzieś odreagować fakt, że mama zabrała mu playstation za karę 😀
Anna M. – niech każdy żyje jak chce, Ty chciałaś być matką no i jesteś , inne nie mają dzieci i co ? Każdy ma wybór.
U mnie jest na odwrót, jestem jedna z 4 bezdzietnych osób w mojej firmie. Pracuje w małej firmie, 20 pracowników. Jestem młodą, ale przeszlam już przez centrum onkologii. Jak zaczęła się pandemią poszłam do szefa i powiedziałam, że chcę pracować, ale się boję. Zorganizowaliśmy mi pracę pod home office. Pozostali pracują, duża część mówi, że nie wyobraża sobie pracować w domu, bo z dziećmi się nie da i, że u mnie home office ma sens, bo mi dzieci w pracy nie przeszkadzają.
Cieszę się, że w końcu trafiłam na bloga, gdzie czytam i czytam i wiem, że nie jestem sama. Moja bezdzietność postrzegana jest jest jako fanaberia. Ale nie chcę teraz o tym pisać. Skupiając się na dyskryminacji w pracy – padły takie gorzkie słowa w najgorszym czasie pandemii czyli w marcu i w kwietniu, że koledzy z dziećmi codziennie narażają swoje rodziny będąc w pracy… Do tego to oni przecież mają większe prawo do nieobecności – ja jako jedyna bezdzietna, nie mam przecież powodów do obaw, nikogo oprócz partnera nie narażam… Potem firma podała do wiadomości, że wprowadza dodatek „za obecność” i nagle wszyscy siedzieli cicho…powracali ze zwolnień i zasiłków, a kwestia bezpieczeństwa przestała już być tak ważna.
No oczywiście, jeszcze medycy, którzy maja dzieci do 14 lat będą sobie siedzieć w domu, bo ktoś im kazał miec dziecko. Jak nie maja czasu pracować to niech się nie zatrudniają. To jest skandal. Osoba bezdzietna może umrzeć, bo nie szkoda…
Bardzo się cieszę , że coraz więcej mówi się o bezdzietności , zdecydowałam o tym , że dzieci mieć nie będę jak skończyłam 12 lat i odkryłam swój talent , swoją największą pasję która pochłonęła moje życie bez reszty . Całe życie też byłam sama , ale jakbym nawet miała partnera to pierwsza rzecz bym mu powiedziała , że dzieci to nie jest moje marzenie .
Usłyszałam kiedyś , że macierzyństwo to najważniejsza rola kobiety tak mnie to zbulwersowało , że poczułam się jakaś gorsza , pusta dopiero pewna psycholog która jest osobą publiczną powiedziała , że tak nie jest i trochę zrobiło mi się lepiej , że mogę skupić się naprawdę na tym co daje mi szczęście .