Czy bezdzietni to egoiści? Dziś podważa się wszystko, nawet system kopernikański, ale egoizm bezdzietnych wydaje się niepodważalny! Czy rzeczywiście patrzę wyłącznie na czubek własnego nosa? Oto mój rachunek sumienia…
- Jestem egoistką, bo zanim zaszłam w ciążę, zastanowiłam się, czy tego chcę i czy podołam. Mogłam, jakże nieegoistycznie, machnąć na te rozterki ręką i dać swojemu dziecku niepewny los oraz niepewną miłość, ale cóż – egoizm zwyciężył. Nic mu nie dam. Z jakichś idiotycznych powodów wydaje mi się, że dzieci powinny być chciane, a mamy szczęśliwe.
- Jestem egoistką, bo nie godzę się na to, by moją macicę traktować jak fundusz emerytalny, z którego społeczeństwo będzie sobie w przyszłości wypłacać mniej lub bardziej należne świadczenia. Dzieci nie powinny przychodzić na świat po to, by minister finansów mógł dopiąć budżet, a prezes Zakładu Ubezpieczeń Społecznych uniknąć bólu głowy.
- Jestem egoistką, bo głupio i samolubnie pozbawiłam państwo okazji do robienia mi dobrze. Nie wzięłam 500 plus ani Wyprawki plus. Wielomatki plus ani Głodnej Emerytki plus. Nie pozwoliłam, by państwo okazało mi paternalistyczną troskę i teraz to państwo trochę się na mnie dąsa. Rozumiem. Władza nie lubi, gdy obywatele nie mają jej za co dziękować.
- Jestem egoistką, bo nie wydaję całej wypłaty na dziecięce pieluchy, śpioszki, ubranka, bebika, książeczki, długopisy 3D i inne duperele, a tym samym odmawiam wsparcia potężnych gałęzi produkcji i handlu. Nie biorę udziału w komercyjnym szaleństwie pod hasłem „Dla dziecka wszystko”. Nie przykrywam planety dodatkowymi tonami plastiku i nie zasilam podatkami budżetu. Moja wina.
- Jestem egoistką, bo lekkomyślnie pozbawiłam swoich rodziców iluzji nieśmiertelności. Z powodu mojego egoistycznego wyboru sami muszą szukać pomysłu na nieprzemijalność. No i mają pod górkę. Łatwiej bowiem przekazać potomności geny niż dzieło na miarę „Boskiej Komedii”.
- Jestem egoistką, bo decyzję o życiu bez dzieci podjęłam samowolnie i bez jakichkolwiek konsultacji społecznych. A społeczeństwo najwyraźniej poczuło się tym faktem urażone. Przepraszam stokrotnie! Pragnę jednak zauważyć, że mnie też nikt nie pyta o to, czy może się rozmnażać.
- Jestem egoistką, bo nie oddałam swojej macicy na służbę ojczyźnie, choć wiem, że ojczyzna ma wobec niej zamaszyste plany. Nic z tego! Nie mam pojęcia, czy powinno nas być mniej czy więcej niż Etiopczyków na przykład, wiem za to, że za sprawą człowieka przed końcem dzisiejszego dnia zniknie z powierzchni Ziemi około 20 gatunków roślin i zwierząt. Zniknie na zawsze. To mnie bardziej przeraża niż niedobór rodaków na planecie.
- Jestem egoistką, bo nie pytając nikogo o zdanie, przyznałam sobie prawo do szczęścia i życiowej satysfakcji. Wiem, że „nic tak nie rozjątrza ludzkich serc jak widok ramion uchylających się od dźwignięcia wspólnego losu”*, ale cóż… Uchyliłam się i nie zamierzam za to przepraszać!
- Jestem egoistką, bo eksploatuję planetę tylko we własnym imieniu. Owszem, produkuję śmieci i przykładam się do zwiększenia emisji gazów cieplarnianych, ale mogłabym produkować i przykładać się bardziej. Jak wyliczyli naukowcy, jedno dziecko więcej to wzrost CO2e aż o 58,6 tony rocznie (więcej o tym tutaj). Nie mając trójki dzieci, oszczędzam planecie niemal 180 ton w ciągu roku! Bardzo egoistycznie!
- Jestem egoistką, bo pozbawiam ludzkość swoich cennych genów i jakże drogiej pamięci o sobie. Wspominać mnie będzie jedynie stuletni dąb szumiący nad moim domem. To jemu w testamencie zapiszę to, co we mnie najcenniejsze: przeżyte dobrze chwile, momenty olśnień i zachwytów, złote myśli i srebrne monety milczenia. Resztę majątku niech fiskus pochłonie.
A zatem – czy jestem egoistką? No pewnie! Jak każdy, kto marzy o udanym, sensownym i szczęśliwym życiu:)
* Gustaw Herling-Grudziński
Zdjęcia: Luiza Różycka, https://pixabay.com
51 komentarzy
Doskonały wpis. Właściwie trudno cokolwiek do niego dodać.
Dzięki!:)
Bardzo dobrze powiedziane. Część z tych powodów sobie za przyzwoleniem ukradnę, do tarczy w obronie przed takimi oskarżeniami egoizmu. Takich oskarżeń słyszałam wiele więc mam na ten temat od dawna dużo przemyśleń. Część pokrywa sie z Twoimi przemyśleniami, ale od siebie dodam jeszcze takie moje zdanie:
Pomijając fakt, że moim zdaniem KAŻDY jest po trochę egoistą, to są ludzie, którzy bardziej i są tacy, którzy mniej. Z czego to się wywodzi? Czy z wychowania, czy z genów… to już inny temat. Ale faktem jest, że jedni są bardziej egoistyczni od drugich. I to nie ma związku z posiadaniem dzieci. I ja to widzę tak: Egoista to taki człowiek, który żyje w swojej nadmuchanej bańce o nazwie „JA”. Jest tylko: „ja i ja i moje i daj mi, zrób mi, a ja byłem tu i tam i sie ciebie nie zapytam gdzie ty byłeś bo mnie to nie interesuje, a ja widziałem to i tamto, a ty co tam pleciesz, że widziałeś, nie interesuje mnie to więc ci przerwę w połowie wypowiedzi, aby opowiedzieć, że ja jadłem to i siamto i ja potrafię zrobić tak i siak…”. I taki człowiek jak się rozmnoży, to jego dmuchana bańka się powiększa. Teraz siedzi w niej nie on sam, ale i żona/mąż z dziećmi. I teraz to wygląda podobnie, ale jest rozszerzone: „A ja z rodziną byłem tu i tam i widziałem to i tamto, a moje dziecko jest najlepsze, najpiękniejsze, a że co? Że twoje dziecko gra na skrzypcach? To nie ważne, moje juz jak miało 4 latka to grało na cymbałkach…” Dla egoisty dzieci to kolejny powód do poczucia się wyjątkowym, lepszym, tak jakby był jedyny, który ma dzieci. Rozmawiając (zwłaszcza przez telefon) z taką osobą, odkryjesz, że rozmawialiście 40 minut, z czego Ty, mówiłaś może 4 minuty. Musiałaś słuchać o tym, że Twojemu rozmówcy jest gorąco, (bo jest lato) i sie poci, o tym, że nogi mu napuchły, że w pracy ma ciężko (a Ty? Ty nie pracujesz, nie pocisz się, nie puchną Ci nogi), a z tego jakieś 20 minut słuchałaś o tym, że dziecko rozmówcy już potrafi powiedzieć „piwko”, że zrobiło taką kupkę fajną, ale już nie robi tak często do pieluchy… I niech nie zwiedzie nas brak posiadania dzieci. Gdybyś miała dziecko i chciała powiedzieć rozmówcy-egoiście, że np. Twoje wygrało olimpiadę matematyczną, to nie licz na to, że egoista sie tym zainteresuje, raczej przerwie i powie, że 3 lata temu jego dziecko też wygrało jakis konkurs.
Także egoista, który ma dzieci powiększa po prostu swoją egoistyczną bańkę. 🙂
Jest dokładnie tak, jak napisałaś. Wszyscy jesteśmy po trosze egoistami, tylko jedni bardziej, inni mniej. I nie ma to nic wspólnego z posiadaniem dzieci. Umiejętność słuchania, otwartość na drugiego człowieka i jego sprawy, empatia czy wrażliwość to rzeczywiście cenne monety. Pewnie wszyscy popełniamy od czasu do czasu grzech niesłuchania czy ignorowania rozmówcy:) Warto o tym pamiętać i samemu (samej) się na tym łapać. Bo nikt tu pewnie bez grzechu nie jest. Ja się czasem łapię, a czasem zapominam. Ale się staram:)))
Dokładnie. Zgadzam się, wszyscy czasem mamy takie grzeszki egoistyczne. Czasem przerywamy, nie słuchamy itp… I ja się do tego przyznaję i staram się to we mnie eliminować. Różnica polega an tym, że egoista pełną parą uważa, że jest najlepszy, że nie ma tego problemu, nawet jak ktoś mu to powie i nawet nie ma ochoty sie zmienić. Ba, on nawet nie ma ochoty przemyśleć czy to prawda, bo przecież jest najlepszy. A jesli ma dzieci, to jego dzieci też są najlepsze. Różnica jeszcze polega na tym, że egoista, który powiększa swoją „egoistyczną bańkę” i umieszcza w niej dzieci czuje się sam z egoizmu rozgrzeszony, bo przecież jak to?! „A kto opiekuje się dzieckiem, zarabia na nie, karmi je, odwozi do szkoły? Ty bezdzietniku nie musisz nikim sie tak opiekować, myślisz tylko o sobie!” A potem non stop gada o tych swoich dzieciach, chwali się nimi, (ale znam rodziców, którzy potrafią zachować umiar w zachwycie nad własna latoroślą).
Nooo, tu trafiłaś w sedno! Rodzic zawsze może powiedzieć (i często to mówi), że on ma dziecko dla mojego i społecznego dobra. Że to dla takich „egoistów” jak ja on się męczy i urabia po łokcie. Nie twierdzę, że wszyscy rodzice tak uważają, ale zdarzało mi się to słyszeć. I od razu ciarki mi chodzą po plecach. Urabiam speca od wyliczeń, by policzył, ile tak naprawdę my łożymy na cudze dzieci i na co możemy liczyć.
Ciarki po plecach? Mi siew tedy nóż w kieszeni otwiera.
Super pomysł z tym specem. Czekam na wyniki. 🙂
Też czekam na speca! Mój ulubiony argument rodziców to „moje dzieci będą pracowały na Twoją emeryturę” Ha. ha. Ja wątpię, żeby do mojej emerytury w ogóle ZUS jeszcze istniał 😀
Ja też myślę, że do mojej emerytury ZUS w tym kształcie nie przeżyje. Co będzie – nie wiem, czy ktokolwiek potrafi się na ten temat sensownie wypowiedzieć. A o wyliczenia walczę, choć spec – jak to spec – zajęty na maksa i wciąż słyszę: „później”:)) Pozdrawiam!
Słowotok to objaw egoizmu i bezmyślności, czyli brak inteligencji emocjonalnej a brak dzieci nie, bo wiele osób (zarówno kobiety jak i mężczyźni) nie nadają się na rodziców
Ja jestem egoistką jeśli chodzi o brak planów prokreacyjnych i wcale się z tym nie kryję. Życie jest tylko jedno i wolę spełniać własne marzenia czy po prostu spędzać czas w wybrany przeze mnie sposób bez obciążenia w postaci dziecka. Na co dzień jestem bardzo proludzka i pomagam, wspieram, kibicuję, jednak tej empatii i energii nie mam zamiaru przelewać na hipotetyczne dziecko.
I też uważam, że wiele osób rozmnaża się właśnie z własnego egoizmu. Z obawy przed samotnością (jak mnie partner zostawi to chociaż będzie dziecko), czy też z chęci posiadania kogoś na starość (co we współczesnym świecie przestaje mieć rację bytu z powodu migracji, przeprowadzek). A to najgorsze z możliwych pobudek, bo tworzą chorą zależność, która może na całe życie zainfekować umysł dziecka i upośledzić już dorosłego człowieka. A więcej emocjonalnych kalek na pewno nam nie potrzeba.
Ostatnio w nagraniu na youtubie usłyszałam zdanie: „Dzieci powinny przychodzić na świat z właściwych powodów”. I to jest najważniejsze. Powoływanie na świat dzieci z niewłaściwych powodów może odbić się potężną czkawką – rodzicom i społeczeństwu. Pytanie, ilu ludzi zadaje sobie pytanie: dlaczego chcę mieć dzieci? Ja sobie to pytanie zadałam i proszę – do czego to doprowadziło:))))
Mam 40 lat i nie mam dzieci, nigdy nie chciałam-najwyraźniej też jestem egoistką :). Powodów mojego wyboru jest całe mnóstwo, ale tutaj chciałabym zwrócić uwagę na jeden, utożsamiając się z „Twoim egoizmem”, otóż nie widzę sensu wydawać na świat więcej istnień ludzkich, które niszczą, plądrują naszą planetę. Serce mi pęka jak słyszę kolejne doniesienia o zagrożonych gatunkach roślin i zwierząt, jak to człowiekowi ciągle mało miejsca, wycinana więc lasy pod uprawy. I ten wszechobecny rozpędzony do granic możliwości konsumpcjonizm… Mogłabym tak wymieniać bez końca o szkodliwości gatunku ludzkiego. Zastanawiam się tylko do czego to wszystko doprowadzi i co następne pokolenia dostaną w dziedzictwie?
Mnie też serce pęka, gdy czytam o tym, co człowiek wyprawia z tą planetą. A jeszcze bardziej przeraża mnie kompletny brak refleksji na ten temat. Oczywiście u tych, którzy podejmują decyzje: ciąć, betonować, strzelać, palić, niszczyć, wyrywać… Jest mnóstwo ruchów, stowarzyszeń, inicjatyw, mnóstwo ludzi, którzy na własną rękę, w mikroskali próbują coś sensownego zrobić, ale to jak walka Dawida z Goliatem, niestety. Nie uważam, by dobrym rozwiązaniem było nawoływanie do ograniczania ilości dzieci, bo to znów ingerowanie w bardzo intymną sferę, tylko że w drugą stronę. Natomiast nawoływanie do rozmnażania uważam za niemądre. Wiem, że z punktu widzenia państw narodowych i ich przyszłości to ma sens. Ale żyjemy w globalnej wiosce i rozwiązywanie globalnych problemów na poziomie lokalnym, nie ma przyszłości.
Czy osoba, która często robi rzeczy, na które zupełnie nie ma ochoty, stawia się w niewygodnej sytuacji, tylko po to by nie sprawić przykrości najbliższym i by ich nie zawieść jest egoistą ? Według niektórych tak, ponieważ każdy dorosły człowiek w wieku reprodukcyjnym powinien poświęcić się całkowicie „własnym zachciankom”, czyli dzieciom. Tylko wtedy będzie mógł stwierdzić, że nie jest egoistą.
Witaj w gronie egoistów:)))
Ależ cudownie, że tu trafiłam!
Rozgość się:)) Zapraszam i pozdrawiam!
Czesc, bardzo lubie czytac Twoj blog. Ciesze sie, ze rozpoczelas tak potrzebna dyskusje w naszym kraju i podziwiam za odwage, ze nie boisz sie pokazac swojej twarzy i opowiedziec o sobie. Nie wykluczam posiadania dzieci w przyszlosci, ale nigdy nie chcialam ugiac sie pod presja spoleczna.Musze przyznac, ze spoleczenstwo jest bardzo malo tolerancyjne w PL. Przeprowdzilam sie za granice i nie jestem dreczona pytaniami. Troche sie spiesze, i innym razem napisze o moich przygodach. Szczegolnie odczulam brak tolerancji w miejscu pracy, bedac przed 30stka musialam odpierac ataki roznego typu po zakonczeniu dlugiego zwiazku robienie sobie dziecka z byle kim, tylko po to, zeby innych zadwolic, to nie bylo to czego chcialam. Musialam tez wysluchiwac od kolezanek, ze ja to nie wiem co to znaczy byc zmeczona i nie wyspana. Ze zyje jak studentka i tak dalej. Kazdy zyje jak chce i ponosi konsekwencje swoich wyborow. Szkoda mi dzieci, ktorych matki sa az tak sfrustrowane.
Hej! Koniecznie wpadnij i opowiedz o swoich obserwacjach i doświadczeniach. Ja ze swojego życia zbyt wiele już nie wycisnę:))) Zwłaszcza jeżeli chodzi o pracę. Wpadaj, opowiadaj, demaskuj nasze społeczne bolączki. Właśnie po to ten blog jest. Do usłyszenia i zobaczenia na blogu!
Trafiłam na bloga po przeczytaniu z Panią wywiadu na stronie igimag.pl i już wiem, że zostanę tu na dłużej! Bardzo podoba mi się Pani podejście do życia i odwaga do mówienia o tym, co wciąż jest uważane w naszym kraju za temat tabu – świadoma bezdzietność. Choć mam dopiero 22 lata, a wszyscy dookoła powtarzają mi „zobaczysz, prędzej czy później i tak założysz rodzinę” to w przyszłości nie widzę siebie w roli matki. Nie przepadam za dziećmi, a kiedy widzę na ulicach młode kobiety z wózkami, to naprawdę im współczuję (choć zapewne nie wszystkie cierpią z powodu macierzyństwa). Dużo podróżuję i przyznam, że zwyczajnie nie chce mi się dostosowywać swojego życia do potomstwa. Poza tym za bardzo cenię sobie wolność, niezależność, swobodę…
Świetnie, że wiesz, czego chcesz, wiesz, jakimi wartościami chcesz się kierować w życiu. To fundament szczęścia. Mnie też mnóstwo ludzi mówiło, że zachcę, że będę żałować. Ćoż… mogło się tak zdarzyć, oczywiście. ALe wolę żałować własnych decyzji, niż tych podjętych pod presją, narzuconych mi czy wmówionych. Powodzenia w układaniu sobie życia. No i cudownych, szalonych podróży:)
O blogu dowiedzialam sie wlasnie od mojej szwagierki (ex) bo zanim zdazylam zawalczyc o dziecko rozstalam sie z mezem. Wiem , ze nie odwaze sie miec dzieci z kims innym i pogodzilam sie z moja sytuacja – nie jest jednak lekko …wsrod osob ktore maja dzieci uchodze za dziwolaga. Najtrudniejsze sa pytania , masz dzieci ? Nie ? wspolczujacy wzrok i glupia cisza , zmieniam wtedy temat z usmiechem na ustach , bo przeciez nie mam zamiaru sie kazdemu tlumaczyc , co , jak dlaczego …..
Bardzo sie ciesze , ze Jestes
Hej! Witaj na blogu, wpadaj, czytaj, opowiadaj o sobie. Mam nadzieję, że znajdziesz tu ciekawe teksty, ale przede wszystkim – ludzi, którzy często mają podobne doświadczenia do twoich:))
Jak dla mnie posiadanie dzieci to egoizm w najczystszej postaci. Zarówno z biologicznego (teoria samolubnego genu, chęć zaspokojenia własnego instynktu), jak i kulturowego punktu widzenia (chęć zapewnienia sobie opieki na starość, przejścia na urlop macierzyński, zatrzymania przy sobie współmałżonka, wreszcie pozyskania tzw. „socjalu”; dzieci są wciąż symbolem statusu społecznego i dla niektórych – drogą do spełnienia marzeń i ambicji rodziców, których tym nie udało się zrealizować). Nie poznałam do tej pory nikogo, kto posiadałby dziecko z altruistycznych pobudek typu chęć podtrzymania istnienia narodu czy odpowiedniej proporcji pokoleń za dziesiąt lat (no bo „kto będzie płacił na nasze emerytury”). To są raczej skutki – jak by na to nie patrzeć – pozytywne – ulegania presji społecznej i własnej biologii. Natomiast motywacja jest zawsze egoistyczna. Mnie się to wydaje wręcz nieetyczne – ostatecznie nigdy nie wiemy, czy ten dzidziuś, którego powołujemy na świat mając takie widzimisię – nie będzie miał życia przepełnionego cierpieniem. Może nie, ale co jeśli tak? Ja się wolę nigdy nie dowiedzieć. Pozdrawiam serdecznie, będę stałą czytelniczką. 🙂
Hej! Ja też tak to widzę, dlatego tak bardzo nie zgadzam się, by nam, bezdzietnym, wytykać egoizm. Wpadaj i dziel się refleksjami. Pozdrawiam!
Paulino, czytając Twój komentarz żałuję, że nie mam możliwości „polajkowania”. 100% racji. 🙂
Pozdrawia 34-latka, mężatka, niematka. I egoistka tak bardzo, że została wolontariuszką w schronisku dla zwierząt. Mało tego, wciągnęłam w ten niecny proceder męża i tak sobie razem egoistycznie pomagamy zwierzakom. Mamy adoptowane dwa koty i psicę, co dla niektórych jest niezrozumiałe i niepotrzebne – zamiast stadka wszak możemy machnąć sobie potomka. Jasne, ale po co? Kennelować się nie da, do kuwety chyba też nie przyzwyczai, obstawiam również odmowę jedzenia puszek z jagnięciną lub łososiem. Ściskam wszystkie niematki i lecę czytać dalej! PS. Decyzję o nieposiadaniu dzieci podjęliśmy wspólnie 11 lat temu, jeszcze przed ślubem. I jak widać, do dzisiaj nam nie przeszło 😉
Suuuuper! Witam w klubie egoistycznych zwierzolubów!:) Ja mam cztery kocie przybłędy, jedna przybłęda nawet nazywa się Zapłotek, bo znaleźliśmy go właśnie za naszym płotem. Też wspieram zwierzaki, jak tylko mogę, bo są najbardziej bezbronne i w praktyce nie chroni ich żadne prawo. No i tak to właśnie z tym naszym egoizmem jest. Z jakim bezdzietnym bym nie gadała, to zawsze egoistycznie angażuje się w jakieś akcje: a to pomaga zwierzętom, a to dzieciakom, a to sprząta na dzielni albo angażuje się w obronie najsłabszych czy dyskryminowanych… Straszne plemię!:))) Pozdrowienia!
Droga Edyto, w pełni się zgadzam z tym tekstem! Mam znajomą, która uważam za typowy przykład matki-egoistki. Właśnie urodziła drugie dziecko (twierdzi że to nie koniec) mimo, że zupełnie nie mają do tego warunków, środków itd. Otwarcie mówi że nie będzie miała dla nich na lekcje angielskiego, studia itd. Wiem że pieniądze to nie wszystko, ale kurcze jednak dziecko to studnia bez dna! Uważam, że studia dzienne we Wrocławiu to był najpiękniejszy i najbardziej beztroski czas w moim życiu i nie wyobrażam sobie odebrać dziecku tych najlepszych lat przez brak kasy. Nie wiem, może mam spaczony obraz świata, ale chciałbym żeby moje (potencjalne) dzieci miały wszystko, były spokojne i szczęśliwie, mogły się uczyć gdzie tylko chcą i spełniać marzenia. Podejście w stylu „pragnę dzieci, jakoś to będzie, w końcu jest 500+ i babcia-w domyśle darmowa opiekunka” nie przekonuje mnie!?
Hej, Agnieszko! Poruszyłaś ważny temat – odpowiedzialności rodziców przed dziećmi, które powołuje się na świat. Bo przecież chyba o to chodzi! Nie – dlaczego JA chcę mieć dziecko, tylko – dlaczego chcę dać życie DZIECKU. Jakie życie mogę mu zaoferować? Ba, nawet mając najlepsze chęci, coś może pójść nie tak, jak planowaliśmy. To trudna kwestia, bo jak pisała Szymborska, świat nigdy nie jest gotowy na dziecko. Cóż, to nie jest zbyt przyjemne miejsce do życia, choć żyjąc w uprzywilejowanej Europie raczej o tym nie myślimy. Już wiadomo, że kolejne pokolenie raczej będzie miało gorzej niż lepiej. Czy powinniśmy to brać pod uwagę? Nie wiem. Dlatego zacytuję dużo mądrzejszą od siebie:
ROZPOCZĘTA OPOWIEŚĆ
Na urodziny dziecka
świat nigdy nie jest gotowy.
Jeszcze nasze okręty nie powróciły z Winlandii.
Jeszcze przed nami przełęcz św. Gotharda.
Musimy zmylić straże na pustyni Thor,
przebić się kanałami do Śródmieścia,
znaleźć dojście do króla Haralda Osełki
i czekać na upadek ministra Fouche.
Dopiero w Acapulco
zaczniemy wszystko od nowa.
Wyczerpał się nam zapas opatrunków,
zapałek, argumentów, tłuków pięściowych i wody.
Nie mamy ciężarówek i poparcia Mingów.
Tym chudym koniem nie przepłacimy szeryfa.
Żadnych, jak dotąd, wieści o porwanych w jasyr.
Brakuje nam cieplejszej jaskini na mrozy
i kogoś, kto by znał język harari.
Nie wiemy, którym ludziom zaufać w Niniwie,
jakie będą warunki księcia kardynała,
czyje nazwiska jeszcze są w szufladach Berii.
Mówią, że Karol Młot uderzy jutro o świcie.
W tej sytuacji udobruchajmy Cheopsa,
zgłośmy się dobrowolnie,
zmieńmy wiarę,
udajmy, że jesteśmy przyjaciółmi doży
i nic nie łączy nas z plemieniem Kwabe.
Nadchodzi pora rozpalenia ogni.
Zawezwijmy depeszą babcię z Zabierzowa.
Porozwiązujmy węzły na rzemieniach jurty.
Oby połóg był lekki
i dziecko rosło nam zdrowo.
Niech będzie czasem szczęśliwe
i przeskakuje przepaście.
Niech serce jego ma zdolność wytrwania,
a rozum czuwa i sięga daleko
Ale nie tak daleko
żeby widzieć przyszłość.
Tego daru oszczędźcie mu, niebieskie moce.
Tyle Szymborska.
Pozdrawiam!:)
Wydaje mi się, że rozumiem, co miała na myśli Szymborska i wydaje mi się, że prawie na pewno rozumiem Agnieszkę. I myślę, że da się to pogodzić. To prawda, że jak się głębiej zastanowić, to na dziecko nigdy nie ma idealnego momentu. To prawda, że tylko nieliczni moga zapewnic swoim dzieciom WSZYSTKO. Wiele dzieci to po prostu „wpadki” i były kochane. Niektóre były bardzo chciane i wyczekiwane mimo braku super środków do życia. Ni mniej jednak, całkowity „olewizm” i brak odpowiedzialności nie jest fajny. Też znam wielu takich ludzi, którzy podchodzą do rodzicielstwa na zasadzie „nie mam, ale państwo mi pomoże”, „nie mam, ale sam/a w dzieciństwie tez nie miałam i jakoś żyję” i nie podoba mi się to, bo czuję, że ktoś tu na mnie pasożytuje. A znam też takich rodziców (niestety nie moi), którzy sami nie wiele mają, nie mogą wiele dać swym córkom, ale aby nie czuły się poszkodowane, potrafią wziąć kredyt, aby np. opłacic ślub córki, lub załapać dodatkową pracę, aby miały na studia. Taka postawa wydaje mi się uczciwa. „Nie mam wiele, ale nie pozwolę aby moje dziecko miało trudny start”. Jak ktoś jest bogaczem, to pewnie na start kupi dziecku mieszkanie i samochód, jak nie, to niech chociaż wspomoże naukę itp.. Ja od rodziców nie dostałam nic przez co z wielu marzeń i planów na życie musiałam zrezygnować. Potem taki rodzic na starość oczekuje, że dziecko sie nim zajmie, bo przecież „ja sie tobą zajmowałem” :/
Oto głos rozsądku! Mam podobne refleksje. Świat pewnie nigdy nie będzie gotowy na dziecko, ale ludzie powinni być. Nie mogłam jednak odmówić sobie zacytowania przepięknego wiersza:)) Sporo myślę ostatnio o świecie – i jakoś cieszę się, że jednak nie mam dzieci. Nie chciałabym zaglądać zbyt głęboko za zasłonę przyszłości. A mając dzieci, choć troszkę chcemy ją uchylić, by sprawdzić, jaki los będzie je czekał. Cóż, czasami pesymista i tchórz ze mnie.
Rodzice to egoisci, mam dziecko i widze ile mnie to uczy. Daje wiele, ale otrzymuje jeszcze wiecej-wiedzy o sobie. Powiem wiecej, moje dziecko okazalo sie byc nieoczekiwanym lekiem na moje dolegliwosci psychiczne. Nie sam fakt posiadania, tylko fakt przezywania na nowo dziecinstwa z moim dzieckiem odkryl sprawy z wlasnego dziecinstwa mocno wyparte. Dzieki temu poddalam sie terapii , ktora uzdrowila moja dusze. Jestem egoistka, bo biologiczny imperatyw pokierowal moja wola posiadania dziecka a potem zamiast wielkiego poswiecenia dalej czerpie korzysci z posiadania.
Hej! I bardzo dobrze. Wszyscy po trosze jesteśmy egoistami, każdy na swój sposób. Mamy do tego prawo, byleby nasz egoizm nie krzywdził innych. Problem zaczyna się wtedy, gdy egoiści zaczynają zarzucać egoizm innym. Stąd właśnie wziął się mój post – z niezgody na sytuację, gdy rodzice dzielą świat zero-jedynkowo: my altruiści, wy (bezdzietni) egoiści. My dobrzy, wy źli. Nie masz pojęcia, jak często ludzie bezdzietni słyszą ten epitet. Pozdrawiam i gratuluję!
Ja mam taką teorię, że każdy człowiek to egoista i myśli przede wszystkim o sobie – KAŻDY, nawet Matka Teresa 🙂 Dlatego, że szukamy sposobów, żebyśmy MY poczuli się lepiej. Jeden robi to przez pomaganie innym, bo wtedy SAM czuje się lepiej, może jest podziwiany, ma poczucie sensu SWOJEGO życia, ma satysfakcję, że robi coś dobrego itd. A drugi poświęca czas na swoje pasje, na przykład wydaje całą kasę na podróże zamiast na fundacje chorych dzieci – i też w ten sposób zaspokaja SWOJE potrzeby.
Tak że wszyscy jesteśmy egoistami, tylko mamy różne motywacje i różne sposoby zaspokajania swojego egoizmu. Taka moja domorosła teoria 🙂
Ja też mam taką teorię:))
Świetne zdjęcie – ty taka pogodna a koteczek z szatanem w oczkach <3
Poza tym lubię to miejsce – dobrze jest poczytać coś bez mowy nienawiści, oceny czy próby namawiania, że 'mój wybór lepsiejszy!', bo jestem akurat w wieku na tekst 'jeszcze ci przejdzie'. No zobaczymy 😉
Na pewno w końcu „przejdzie” wszystkim wieszczom i wróżom:)) Pozdrawiam i powodzenia!
Fantastyczny blog!!! Fantastyczne wpisy!!! Fantastycznie że mówisz o tym jasno i dosadnie. Bez zakrętów, bez owijania w bawełnę. Cieszę się że znalazłam Twój blog. Cieszę się że jest więcej osób takich jak ja, które świadomie nie chcą mieć dzieci i o tym w końcu mówią, mimo powszechnego braku akceptacji owego wyboru ze strony społeczeństwa, rządów, świata… Ja, będąc już dorastającą nastolatką, wiedziałam ze nie chcę mieć dzieci. Nigdy tego jakoś specjalnie nie ukrywałam. To była dla mnie rzecz oczywista. Dziwiłam się dlaczego ludzie byli zdziwieni gdy im o tym mówiłam. Zdziwieni i oburzeni. Dziś mam 39 lat i moje zdanie w temacie macierzyństwa się nie zmieniło. Jestem szczęśliwa że nie mam dzieci. I dumna z siebie że nie uległam presji ani rodziców, ani byłego męża, ani społeczeństwa ogólnie. Uczucie niechcenia posiadania dzieci było i jest częścią mnie samej. A ja nigdy nie walczę przeciwko samej sobie.
Hej! Miałam – i mam – dokładnie tak samo! Kropka w kropkę:) To niesamowite, gdy obca osoba, której nawet nie znam, pisze jakby o mnie:) Też odkąd siebie pamiętam, nigdy nie chciałam mieć dzieci. Nigdy tego nie ukrywałam. Nigdy mi się to nie zmieniło. To rdzeń mojej osoby. I też zawsze była z siebie dumna, że idę własną drogą, świadomie i szczęśliwie. Fajnie, że do mnie trafiłaś. Pozdrawiam serdecznie!:)
To ja się cieszę że tu trafiłam! Twoje teksty trafiają w sedno mojej duszy ? Podczas całego mojego życia, nie poznałam ani jednej kobiety, z poglądami podobnymi do moich w kwesti macierzyństwa ( choć jakoś specjalnie mnie to nie martwiło, przyznam szczerze. Może trochę zastanawiało, ale to wszystko… ) .Tym większa jest moja radość, że jest nas tutaj więcej ? Edyto, świetna robota! Ten blog MUSI trwać!!!
Mnie zapytano o to, co zrobię z majątkiem po śmierci. No po śmierci to już raczej nic, ale przed mogę jako przykładne, lewackie tałatajstwo zapisać Owsiakowi i schronisku dla zwierzaków. Albo gdzieś przepuścić.
Witam wszystkie laski- egoistki :), tak jestem egoistką, nigdy nie chciałam mieć dzieci i już, zawsze przygarniałam bezdomne psiaki i kicie, w tej chwili jesteśmy z mężem 30 lat po ślubie i ani przez sekundę nie żałowałam swojej decyzji, tworzymy swoją rodzinkę aktualnie z pięcioma kociami, niektóre bardzo wiekowe ( 20, 19), oczywiście przygarnięte. Normalnie myślałam, że ze mnie taki wyrodek, jak się cieszę, że tu trafiłam, nigdy nie chciałam mieć dzieci, z wiekiem ta decyzja tylko przybierała na sile, po prostu taka się pewnie urodziłam, zero instynktu macierzyńskiego, przez to pewnie mnie niebo „pokarało” nadopiekuńczością w stosunku do zwierząt, zdaje sobie sprawę, że z lekka, delikatnie mówiąc uchodzimy za dziwaków, no ale cóż, takie życie, nie każdy marzy o gromadce dzieci, a niestety nie wszyscy to rozumieją, pozdrawiam wszystkich bezdzietnych z wyboru, a najbardziej tych co jeszcze przygarniają zwierzaki.
Inko, swoja baba jesteś! 30 lat małżeństwa i jeszcze mąż cię nie rzucił dla takiej, która chce dzieci?!? Alleluja! Ucałuje go ode mnie i wyczochraj wszystkie zwierzaki, co do jednego! Witaj na Bezdzietniku!??
Ślubny mnie nie rzucił i raczej nawet nie zdradził :), ponieważ w sypialni jest między nami bardzo, bardzo dobrze, ale żeby nie było za słodko, to niestety parę razy usłyszałam w kłótniach , które się zdarzają, że nawet dzieci nie chciałam. Jest facetem z wieloma pasjami, ( zresztą ja też) nigdy też jakoś szczególnie mnie nie namawiał na dzieci i oczywiście zawsze bardzo uważał, raczej te jego nieraz zdarzające się wymówki, były takie bardziej „moherowe”, a kto szklankę poda, dopiero jak ciotce zmarła córka jedynaczka chyba doszło do niego, że nikt w życiu nie daje na nic gwarancji.
Jestem facetem i podpisuje się pod tym wszystkim całym sobą. Może poza wątkami macicznymi… z oczywistych względów 🙂
Jeśli po 20 30 latach na wszystkie punkty odpowiedz będzie nadal taka sama- bo wierzę, że teraz jest szczera na 1000 % -to spełnienie w życiu i samozadowolenie będzie kompletne. Jednak co jeśli egoizm tu i teraz wygra a priorytety ulegną zmianie w przyszłości.
Podpisała Matka Egoistka… Zdążyłam w ostatniej chwili zostać Matką, Egoistką jestem od zawsze, chyba.
To idiotyczne stawianie sprawy. Nie przeżyjemy wszystkich scenariuszy, bo mamy tylko jedno życie. Musimy wybierać, decydować… I godzić się na konsekwencje tych wyborów. To kwestia dojrzałości. Jeśli ktoś płacze, że 30 lat temu wybrał źle, to po prostu jest niedojrzały. I cokolwiek by wybrał, i tak by płakał. Bo nie umie się pogodzić z tym, że coś wybierając, jednocześnie coś tracimy. Zawsze tak jest.
Bardzo lubię Pani wpisy i bardzo szanuję Panią jako kobietę i jako blogera. Uważam, że prowadzi Pani najlepszy blog na ten temat w Polsce. Podziwiam i zazdroszczę Pani tej pewności… Tak samo jak zazdroszczę matkom tej pewności w drugą stronę. Ja niestety (i mój Mąż podobnie), jesteśmy w przysłowiowym rozkroku… Z jednej strony myślę, że to wszystko co Pani pisze jest prawdziwe i identyfikuję się z tym na swój sposób. Trochę też jest w tym filozofii antynatalistycznej (tak ja to interpretuję). Bezdzietność kusi mnie strasznie i polubiliśmy ją z Mężem. Z drugiej jednak strony od lat wyobrażamy sobie siebie z dzieckiem. To jakim ono byłoby dla nas towarzyszem, a my dla niego przewodnikiem.Z jednej strony chciałabym przeżyć tą mityczną miłość, patrzeć jak nowa istota rośnie na moich oczach, robi postępy, pokazywać jej (chyba nie tylko okrutny?), świat. Chciałabym przekazać jej nasze wartości, pasje, aż w końcu (co uważam za istotę rodzicielstwa), wypuścić tego człowieka spod naszych skrzydeł żeby frunął jak najdalej i został kimś wartościowym. Jest dla mnie jednak dużo argumentów na „nie”. Może pomyśli Pani, że jestem jakaś rozchwiana, bo przecież tego albo się chce albo nie. A moim zdaniem to nie jest takie proste… :-/
Pani Małgorzato! Myślę, że jest mnóstwo ludzi, którzy są w podobnej sytuacji. Tak jak pisałam, pewność, że się chce lub nie, to swoisty dar, dany niewielu. Jak na przykład pasja. Są ludzie, którzy już od wczesnej młodości wiedzą, że będą grać na pianinie albo tańczyć taniec nowoczesny, i są tacy, którzy przez całe życie szukają czegoś, co skradłoby im duszę. Czasami znajdują, a czasami nie. Z pragnieniem (nie)rodzicielstwa jest podobnie. Są ludzie, którzy niemal od dziecka wiedzą, że chcą mieć dzieci lub nie. Reszta musi z mozołem szukać w sobie tej odpowiedzi. I rzeczywiście nie jest to proste. Kiedyś pod tym względem było znacznie proście, bo dzieci się po prostu miało. Dziś to efekt decyzji, a czasami – żmudnych wewnętrznych negocjacji, na które nakładają się jeszcze negocjacje z partnerem. Ważne, by mieć tego świadomość i nie ulegać chwilowym impulsom. Proszę też pamiętać o tym, że każdy wybór wiąże się z jakimś poświęceniem. Coś wybieramy, z czegoś rezygnujemy. Nie da się mieć wszystkiego. Warto myśleć nie tylko o tym, na czym nam zależy, ale również o tym, z czego jesteśmy gotowi zrezygnować. Żeby potem nie czuć rozczarowania.
Mam nadzieję, że podejmie pani mądrą decyzję i będzie się nią cieszyć przez resztę życia.
Pozdrawiam!