
Ludzie bezdzietni spotykają się z coraz większą akceptacją społeczną, ale przestrzeń realna i wirtualna wciąż pełna jest mentalnych skamielin, dla których bezdzietność to w najlepszym przypadku ekstrawagancja, w najgorszym – wynaturzenie. Tak przynajmniej wynika z waszych komentarzy. Stworzyłam więc krótki przewodnik po bezdzietności z wyboru dla opornych. Wypunktowałam te opinie, z którymi najczęściej się spotykacie. Jeśli jakaś mentalna skamielina zajdzie wam za skórę, zamiast się z nią użerać, odeślijcie ją tutaj. Po naukę podstaw:)

- Ludzie nie rezygnują z dzieci na złość innym ludziom, dlatego nie warto brać tego do siebie. To naprawdę cię nie dotyczy! Nie musisz piętnować bezdzietnych ani walczyć o przyrost naturalny, używając przy tym cudzych organów rozrodczych. Zależy ci na wysokich wskaźnikach demograficznych? Użyj własnych organów!
- Brak dzieci nie oznacza braku obowiązków, trosk, powodów do zmęczenia czy depresji. Oznacza jedynie brak problemów z dziećmi. Gdyby życie bezdzietnych rzeczywiście było tak beztroskie i różowe, jak wieść gminna niesie, tabletki antykoncepcyjne starczyłyby za wszystkie antydepresanty.
- Bezdzietność nie bierze się z lenistwa, głupoty, egoizmu, wygodnictwa, nieprzezorności, złej woli, marksizmu kulturowego czy cywilizacji śmierci. Bierze się z serca, umysłu, doświadczeń, intymnej historii, okoliczności… Jeżeli nie rozumiesz motywów ludzi bezdzietnych, po prostu zapytaj! Jeśli tam, gdzie jest człowiek, widzisz ideologię – przetrzyj oczy!
- Osoby bezdzietne nie muszą pokornie wysłuchiwać pytań o plany prokreacyjne, życzliwych rad, napomnień i ponagleń, nieważne czym podyktowanych. Mają prawo reagować na nie irytacją, złością lub fochem. Takie reakcje nie świadczą źle o bezdzietnych, ale o tych, którzy wsadzają nos w nieswoje sprawy.
- Mówienie o bezdzietności nie jest tłumaczeniem się z niej. Prawo do opowiadania o swoich życiowych wyborach i doświadczeniach nie zostało zarezerwowane wyłącznie dla heteroseksualnych par z dziećmi.
- Tekst: „Nie chcę mieć dzieci” nie świadczy o problemach psychicznych, emocjonalnych czy nieprzepracowanych traumach z dzieciństwa. Jest po prostu stwierdzeniem, że się nie chce mieć dzieci. Ci, którzy widzą tam coś, czego nie ma, być może sami powinni skontaktować się ze specjalistą.
- Każdy ma prawo na własny użytek sądzić, że życie bez dzieci jest sto razy lepsze, pełniejsze, ciekawsze i bardziej wartościowe od życia z dziećmi. Lub odwrotnie: że dopiero rodzicielstwo daje prawdziwe szczęście. Umiejętność sądzenia i oceniania bardzo ułatwia podejmowanie życiowych decyzji. Nie wolno jedynie z własnych ocen i sądów czynić prawd uniwersalnych.
- Rezygnacja z rodzicielstwa nie pociąga za sobą obowiązku ofiarowania się ani ludziom, ani Bogu, ani idei. Osoby bezdzietne nie muszą się niczemu poświęcać, jeśli tego nie chcą. Mają za to prawo przeżyć życie w zgodzie ze sobą.
- Bezdzietność nie jest zarezerwowana wyłącznie dla geniuszy, dlatego nie ma sensu rozliczać bezdzietników ze stworzonych arcydzieł, wynalezionych szczepionek czy odkrytych twierdzeń. Zaoszczędzony dzięki temu czas można wykorzystać na stworzenie arcydzieła, wynalezienie szczepionki lub odkrycie jakiegoś przełomowego dla ludzkości twierdzenia.
- Posiadanie dzieci nie jest wyznacznikiem kobiecości. Jak wiadomo słowo „kobieta” wywodzi się od słowa „kob”, czyli „chlew”. A zatem kobieta to nie ta, która rodzi dzieci, ale ta, która zajmuje się chlewem. Jeśli ogarniamy chlew, jaki z naszego życia, z naszej ojczyzny i z naszej planety robią patriarchalnie usposobieni mężczyźni (i ich pomagierki), jesteśmy wystarczająco kobiece!
- Gdyby moja mama myślała tak jak ja, nie miałby ci kto wytłumaczyć, czym jest bezdzietność z wyboru.
- Brak dzieci nie jest równoznaczny z brakiem sensu czy celu w życiu, choć również zaczyna się na „B”. Dlatego nie pytaj bezdzietnych o to, jaki sens ma ich życie. Mogą się nadmiernie rozgadać:)

Zdjęcie: https://pixabay.com
46 komentarzy
Edytko, jak dobrze, że wróciłaś. :))
Krótko i na temat, przyjemnie się czyta do kawy.
Super! No właśnie sama zatęskniłam za krótkimi, lekkimi duperelkami:)
Dla mnie najważniejszy jest punkt 4! Mam 32 lata, jednego maluszka, więcej nie planuję, bo prostu tak głęboko w sobie wiem, że nie chcę kolejnego. Nie miałam problemowej ciąży, nie miałam jakichś strasznie zarwanych nocy, dzidzia chodzi do żłobka i jakoś nie choruje, więc stale słyszę wokół, że tak cudowanie to się wszystko poukładało, tak lekko przecież miałam przy maluchu, więc na co ja jeszcze czekam, już kolejne powinno być w drodze. WHAT THE F***?! Gęsiej skórki po prostu już dostaję, a żyję w mniejszej miejscowości i wszyscy trochę tak taśmowo – 1 dziecko, za 2 lata kolejne i wszystkie moje znajome chodzą już w kolejnych ciążach, a ja nie i każdy zastanawia się czemu. I wszyscy oczywiście pozwalają sobie to komentować. Stale słyszę, że krzywdzę swoją córkę, bo nie bo nie chcę dać jej rodzeństwa, nikt jakoś nie patrzy na to, że to jest też moje życie, a nie tylko mojego dziecka. Jeśli ona będzie kiedyś chciała mieć dużą rodzinę, to sobie taką założy, ja takiej rodziny nie chcę. Ani w sumie mój mąż. Lubimy nasz układ obecny, kiedy jest nas trójka i dla nas tak jest idealnie. Nie rozumiem co jest złego w tym, że ktoś nie chce mieć gromadki dzieci, ja siebie zawsze widziałam z jednym dzieckiem i t właśnie z córeczką i tak też się udało. Zaczynam już powoli pozbywać się rzeczy po córce i jak pytam ludzi, czy znają kogoś kto by potrzebował, to ZAWSZE słyszę oburzone pytanie: Jak chcesz oddać, a drugie w czym będzie spało? Przestałam już pytać, bo nie mogę tego słuchać.
Wczoraj gdzieś w necie czytałam rozmowę z socjologiem, który bada nastroje społeczne. I wyszło mu w badaniach, że kobiety są pod straszliwą presją – mąż, jedno dziecko, drugie, ogarnianie domu, chrzciny, komunia. Nasze życie prywatne jest publiczne, i to jest raczej norma niż wyjątek. Niestety:)
Pozdrawiam ciepło i życzę dużo wytrwałości w układaniu życia po swojemu!
Najgorsze jest to, ze bardzo dużo kobiet ulegnie tej presji, nie do końca zgodnie z ich przekonaniami. I pozniej jest tylko jedno wielkie nieszczęście 🙁 sama czasem myśle sobie, pod wpływem tych komentarzy, ze ze mną cos chyba jest nie tak, ale na szczęście po chwili mój rozum podpowiada: nie, Ty prostu chcesz inaczej, nic w tym złego.
Jak śmiesz realizować swój plan na rodzinę?!
Jak śmiesz nie uginać się pod jarzmem życiowych ciężarów?!
Jak śmiesz być szczęśliwa i spełniona?!
Co za bezczelność! Moralny upadek!
Świat zmierza ku niechybnej zagładzie – bezbożne baby ośmielają się być szczęśliwe na własnych zasadach i jeszcze bezczelnie się z tym obnoszą!
PS. Jestem Twoją rówieśnicą, 0 dzieci, 1 kot, 1 chłop, średnie miasto. Serdecznie pozdrawiam 🙂
O, ja tak samo, 32 lata, 0 dzieci, 1 kot, 1 chłop, duże miasto 😀
U mnie 28 lat, 0 dzieci, 1 pies, 1 chlop, 10 kwiatków (wczoraj bylo 11 ale wiecie jak jest :D), duze miasto.
Nie moge sie doczekac swiat naprawde..
Wcale nie bedzie 1500 pytan czemu moja mlodsza siostra zaklada rodzine od razu po studiach, a ja juz lata po studiach, z chlopem 4 lata i dalej bez bąbla i planów ślubnych -.-
mam 72 lata i nigdy nie żałowałam, że nie mam dzieci i nawet męża, bo to dla mnie oznaczało bycie darmową służącą czyli niewolnicą, a trafiałam tylko na wyrachowanych egoistów
Gratuluję wyboru Pani Ireno. Musiała się Pani wykazać dużą wytrzymałością, bo jeszcze 20-30 lat temu brak męża i dzieci był uważany za wielką przegraną życiową. Jakże mylnie.
No właśnie. Mając plus/minus 30 lat byłam postrzegana jako nieudacznica w sensie relacji męsko-damskich. Wolałam być tak postrzegana albo tłumaczyć że nie znalazłam jeszcze swego ideału. niż powiedzieć prawdę że mam inyy sposób na życie i nie odczuwam potrzeby szukania kandydata na męża i rodzenia dzieci. Gdy kilka razy tak powiedziałam żeby zamknąć dywagacje i próby swatania dowiedziałam się że jestem dziwolągiem albo tylko tak się popisuję. „A niech wam będzie” pomyślałam może dacie mi spokój. Niestety nawet lekarz-ginekolog pytał kiedy zamierzam rodzić. Gdy odpowiedziałam że nie planuję dzieci tylko się roześmiał i wieszczył że zmienię zdanie w ciągu najbliższych 5 lat. Tak się nie stało. A z drugiej strony moje koleżanki w pracy stworzyły „ścianę płaczu” . Codziennie wysłuchiwałam jak im ciężko łąćzyć pracę z potrzebami rodziny. W końcu rozłoszczona kiedyś zapytałam „to po co żeście się w to pchały jak wam tak ciężko i źle”. Nie potrafiły mi inaczej odpowiedzieć jak tylko standartowymi frazesami o warości i świętości rodziny. Nic od siebie naprawdę. Tak więc podsumowując czy napewno dla wszystskich kobiet mąż, dzieci kierat to jest to ?
Takich kobiet jak Pani Irena nam trzeba 😀 A co do mężczyzn, no cóż, z doświadczenia wiem, że i w dzisiejszych czasach egoistów i emocjonalnie ułomnych nie brakuje. I się dziwią, że kobiety ich nie chcą i nie potrzebują. A jest i taka patologia, co się do przemocy ucieka z tego powodu…
Mi się najbardziej podoba punkt 7 – masz prawo czuć, że masz lepiej od innych xD Oj taaaak, często tak czuję, ale mam wrażenie, że nie mogę się tym chwalić, bo mi sie znajomi poobrażają 😛
Też uważam, że to ważne. Nieraz słyszałam i czytałam: nie oceniaj. Ale ludzie często mylą subiektywną ocenę z twierdzeniami uniwersalnymi. Jeśli opisując swoją historie, ktoś mówi: „uważam, że rodzicielstwo jest smutne i nieciekawe, dlatego wybrałem bezdzietność” – ma do tego prawo. Podobnie jak rodzic ma prawo mówić: „Uważam, że bezdzietność jest pusta i jałowa, więc wybieram rodzicielstwo”. To są subiektywne osądy, które wytyczają nasze życiowe ścieżki. Jeśli polityk/ksiądz/urzędnik/ginekolog mówi, że powinnością kobiety jest rodzić dzieci, bo tylko to daje jej spełnienie – to jest już przemoc.
Mi i mojemu mężowi teściowa kiedyś powiedziała przed urlopem pół żartem pół serio: „Jak w tym roku nie wrócicie w ciąży, to mi się na oczy nie pokazujcie.” Ja jaj jej na to: „Cóż… miło było Mamę poznać…” Dziecka dalej nie mam, ale ona do tematu już nigdy nie wróciła. 🙂
Brutalne, ale skuteczne:)
Mina mamusi zapewne bezcenna 😉
Riposta 10/10!
rety, cudowny blog, od razu leci do moich rodziców&rodziców partnera 😀
Super, cieszę się!
Odnośnie brutalnych odpowiedzi: jakiś czas temu na spotkaniu rodzinnym jak to zwykle bywa, starce truły do jednej z moich bezdzietnych kuzynek odnośnie braku dzieci. Padło oczywiście ulubione przez wszystkich: A kto Ci na starość szklankę wody poda? Miałam już wtedy malutkie dziecko, a długo nie miałam, więc nasłuchałam się tych bzdur przez lata że ho ho! I jako młoda matka w obronie kuzynki powiedziałam tym ciotkom, że jeżeli moje dziecko w dorosłym życiu będzie siedziało ze mną i podawało mi tę przysłowiową szklankę wody, to stwierdzę, że zawiodłam i poległam wychowawczo. Młody człowiek ma mieć swoje życie i swoje sprawy, swoją pracę, rodzinę czy co tam akurat mu będzie pasowało, ma się rozwijać i żyć, a nie siedzieć przy rodzicach i na starość im usługiwać. Zawsze dziwiło mnie, że są rodzice, którzy tego właśnie od dziecka oczekują. I skończyło się trucie ciotek 🙂
Kapitalny argument „Kto ci na starość szklankę wody poda”. Mam nadzieję że nikt. albo służby medyczne.
Lubię mówić ze jestem już po 30, choć przecie mam dwakroć więcej na liczniku…Nie, nie jestem babcią, i nie byłam! Cenie sobie wolność od kieratu. I super zdrowie, i kondycje, jak nigdy dotąd. I że ten swiat stal się dużo znośniejszy dla nas wszystkich. Często drę koty z mężem co po 25 latach wspólnego życia czuje się jak gość w dom albo dziecko … Wole jednak zrobić sama niż uczyc go wszystkiego na nowo… Ot, zrobie szybciej i mam więcej czasu dla siebie, bez użerania się o każdy drobiazg z twarzą męczennicy! To się zwie multi-tasking. Bo CZAS, obok zdrowia jest teraz najcenniejszy dla mnie. Mogę sobie oto przeczytać naszego bloga – w końcu elitarnego – czy powedrowac z Lilly – pieszo, NY – Rosjia, dzięki subsykrypcji Cinemax. Kobieta zawsze była od czarnej roboty i zamiast być szanowana i czczona jak Bog, jako dawczyni zycia, i prawdziwy tworca człowieka, zawsze była poniżana i wykorzystywana. Teraz na szczęście możemy wybierac. Wybieram kontemplację w miejsce kieatu…w tych jakze ciekawych czasach!
Mogę wydrukować tekst i rozdawać w razie pytań o dzieci? 😀
No ba!😀
Kapitalny tekst 🙂 Szkoda, że w dzisiejszym stanie Polski (protesty) jak zwykle znajdują się ,,mądrale, kwiat narodu”, który innym mówi jak maja żyć. Kiedy czytam niektóre komentarze (obrażające kobiety albo robiące z ich praw drwiny) w internecie, to się zastanawiam, jak tak głupi i mentalnie ułomny gatunek mógł wynaleźć tyle rzeczy? A potem olśnienie, że przecież to nie wszyscy i nas normalnych (dzieciatych, niedzieciatych i jakich tam jeszcze :D) jest dużo, tylko ciemnogród dominuje niestety. Powodzenia raz jeszcze. Mam nadzieję, że dzięki osobom jak Pani ten świat będzie odrobinę lepszy 🙂
Dziękuję i serdecznie pozdrawiam!
Super, dzięki! Przyda się przy wigilijnym stole i życzeniach 🤦🏼♀️
Proszę bardzo:) Fajnie, że się przyda!
Pani Edyto, dziękuję za podjęcie tematu nieposiadania dzieci. Po lekturze Pani książki inaczej patrzę na swoje „bezdziectwo”.
Bożena
Bardzo się cieszę, że moja książka coś wnosi do życia czytelników. To wielki komplement i ogromne wyróżnienie. Pozdrawiam serdecznie!
Świetny tekst, bardzo dziękuję!
Piszę po raz pierwszy, chociaż pani bloga czytam od ponad dwóch lat. Cieszę się, że istnieje miejsce życzliwe dla bezdzietnych.
Szczególnie bliski dla mnie – punkt numer dwa – najprawdziwsza prawda 🙂
Stała czytelniczka, 40+, mąż, 0 dzieci
Dziękuję za komentarz i zaglądanie na bloga. Pozdrawiam i życzę jak najwięcej beztroskich chwil!
Padałam, jak usłyszałam wczoraj od przypadkowo spotkanej ciotki na cmentarzu…. „komu ja ten swój majątek przepisze jak nie mam dzieci i gówno mi z tych zarabianych pieniędzy jak dziedzica nie ma”.
Przepraszam za brzydkie słowo, ale powołuje się na prawo cytatu.
Odpowiedź, że moje nieruchomości odziedziczy gmina ostatniego miejsca zamieszkania nie zaspokoiła mojej rozmówczynie no i się wściekłam. Po prostu puściły mi nerwy. Pewnie mi d***ę obrobią przy wigilijnych stołach.
No tak, bo kwestia „przekazania majątku” jest kluczowa, gdy myśli się o potomstwie:))) Ktoś tu nie zauważył, że XIX wiek dawno przeminął:)
Pani Edyto, chciałbym bardzo Pani podziękować za to co Pani robi, za każde słowo i każdy tekst. Jestem jeszcze bardzo młodą kobietą, a mimo to towarzyszy mi absolutna pewność, że z całego serca nie chce mieć dzieci. Nie udzielałam się wcześniej w komentarzach ale przez obecną sytuację w kraju naprawdę mam ogromną potrzebę Pani podziękować.. za azyl. Tak, to dobre słowo. Prawdę mówiąc w tym ogromnym zamieszaniu i mizgoni ludzi domagających się ,,jedynej słusznej postawy” od kobiety: rodzenia dzieci, (choćby wbrew woli) naprawdę trudno znaleźć sobie skrawek miejsca gdzie można być po prostu człowiekiem z własnymi marzeniami i planami bez tej całej prokreacyjnej przemocy i kłótni gdzie rozważa sie czy macica jest częścią kobiety czy kobieta częścią macicy. Tak więc jeszcze raz, naprawdę dziękuję Pani za ten malutki kawałek internetu gdzie można przeczytać lekki choć dosadny tekst z nutą humoru i w dobrym smaku. Dziękuję za to miejsce gdzie można po prostu odpocząć.
A ja dziękuję za ten piękny komentarz! Bardzo się cieszę, że Bezdzietnik jest tak odbierany, bo o niełatwych piszę sprawach i raczej nielekkim językiem. Ale fakt, patrząc na to, co się ostatnio dzieje wokół, ja też lubię się tu schronić i pobyć z ludźmi, którzy myślą i czują podobnie jak ja. Dlatego każdy taki głos to czyste złoto:) Dobrze wiedzieć, że tu jesteście! Pozdrawiam serdecznie!
Dzień dobry Wszystkim:) jest godzina 11:14 a ja nie mogę oderwać wzroku od tego bloga! Droga Autorko dziękuję Tobie i komentującym Czytelniczką za to, że nie jestem sama w tej bezdzietności. Mam 30 lat z mężem jesteśmy ponad 6 lat po ślubie i czuje się jak czarna owca rodziny. Oboje z mężem nie czujemy tematu posiadania dziecka (czasem mój własny mąż mi wystarczy). Mam wrażenie, że jako starsza siostra jedno dziecko odchowałam i podświadomie nie chce powtórki z rozrywki ale presją społeczna i rodzinna doprowadza mnie do rozmyślania czy ja czasem nie powinnam znaleźć się na kozetce u psychologa czy psychiatry bo coś ze mną jest nie tak. Nie przepadam za dziećmi ale swojego siostrzeńca kocham nad życie i uwielbiam z nim spędzać czas, jednakże jak wracam do swojego domu i zalegam pod kocem na kanapie z mężem i kotem to mam jedną myśl ” kocham swoje życie” 🙂 pozdrawiam
Hej! Cieszę się, że trafiłaś na mojego bloga. Po to on jest żeby przytulać i dawać wsparcie tym, którzy borykają się z rozmaitymi naciskami otoczenia. I z własnymi wątpliwościami. Bezdzietność to prawo człowieka. I sprawa absolutnie intymna i indywidualna. Koniec. Kropka. Trzymaj się tego, zwłaszcza na świątecznych spędach, które tuż-tuż:) Pozdrawiam!
Dzień dobry. Tez mam to samo i jako 30 letnia kobieta nie chce mieć świadomie dzieci i ostatnio codziennie wchodzę na tego bloga bo brakuje mi w moim otoczeniu takich osób jak wy. Pozdrawiam serdecznie autorkę bloga i wszystkich tu zagladajacych.
Cześć, Monika! Wpadaj choćby codziennie. Pracuję nad kolejnymi tematami:) Będzie co czytać! Pozdrawiam!
Ależ cudne miejsce! Uwielbiam rozmowy na trudne tematy, dyskusję, wymianę poglądów. Tak dobrego i twórczego miejsca jeszcze chyba nie znałam! Nie wiem Chwatko Niematko ile czasu poświęcasz na czyszczenie komentarzy z hejtu i plucia, ale czuję się tu ciepło i bezpiecznie. Czuję, że można powiedzieć o swoich poglądach i nie trzeba od razu wystawiać kolców do ochrony grzbietu.
Niech to miejsce trwa!
Hej! Dziękuję za ten wpis – jak najlepszy świąteczny podarunek! Co do czyszczenia komentarzy – wbrew pozorom wcale nie ma przy tym tak wiele pracy. Mam kilku hejterów, którzy sprawiają, że wierzę w sens swojej pracy, ale naprawdę niewielu. To miejsce – jak to się dziś nieładnie mówi – „dedykowane” bezdzietnym, i głównie oni tu zaglądają. Dlatego jest bezpiecznie i przytulnie:) I mam nadzieję, że tak zostanie. Pozdrawiam serdecznie i życzę wszystkiego dobrego w nowym roku!
Dlaczego nie mam dzieci? To proste! Z kilku powodów. Po pierwsze: Od zawsze ich nie lubię, po drugie: nie mam do nich cierpliwości. Po trzecie: Jestem osobą po dwóch operacjach serca i nie mam ochoty zdechnąć podczas ciąży. Po czwarte: Mam problemy z kręgosłupem i normalnie bez obciążenia często nie umiem normalnie chodzić. Mam już 34 lata a i tak dalej zdarzają się „mądrzy” a raczej „mądre” inaczej, które wiedzą lepiej ode mnie, że na 100% będę żałowała swojej decyzji. Na prawdę mam ochotę zacząć się tych życzliwych pytać: Nie chcesz mieć raka? Poczekaj, zmieni Ci się. No ciekawa jestem bardzo reakcji. Poza tym dzieci nie są żadnym gwarantem ani godnej emerytury ani tego, że podadzą komuś szklankę wody na starość. Dalej: Niezmiernie irytuje mnie głupie pytanie pt. „Jak można nie lubić dzieci?” a jak można nie lubić zwierząt? NO ta sama logika! Dalej: Niezmiernie wku*** mnie madki (pisownia zamierzona), które uważają, że skoro się rozmnożyły to im się wszystko należy. Co jeszcze? Aa no tak! Wkurzają mnie chmary rozwrzeszczanych dzieci, gdy jestem na zewnątrz. Na prawdę, ogólnie nie lubię tłumów, ścisku i bezsensownej plątaniny pod nogami. A już szczytem jest dla mnie zabieranie małych dzieci do restauracji np, gdzie w 90% wypadków one pałętają się między stolikami i drą się w niebogłosy. Czy to tak trudno zrozumieć, że przestrzeń publiczna jest WSPÓLNA a nie tylko dla rodzin z dziećmi? Inni może chcą kulturalnie w spokoju spożyć posiłek np.? Czemu w tym kraju wiecznie muszę komuś ustępować? Jak nie roszczeniowym emerytkom to madkom z dziećmi. Sorry ale NIE. I nie życzę sobie więcej głupich pytań o bombelka ani komentarzy jaka to ja biedna jestem, bo pewnie nikt mnie nie chce. Otóż wolę być SAMA i mieć święty spokój niż być zależna od faceta, który to prędzej czy później ma jakąś fiksację odnośnie przekazania genów.
Cudowne miejsce, ja właśnie poddaje się po 8 latach walki o dziecko i dochodzę do wniosku że tak w głębi serca nigdy go nie chciałam…. przeszłam 3 procedury in vitro, które pokiereszowały mnie emocjonalnie i finansowo. To była normalna kolej rzeczy praca, mąż, dom, więc dziecko… uległam presji… szkoda że wcześniej nie trafiłam na to miejsce. Bardzo mi pomoglo uporać się z ogromem złych emocji.
Trzymaj się. Dużo przeszłaś. Życzę Ci wszystkiego dobrego i wspaniałych chwil cieszenia się po prostu byciem i życiem. A można spytać ile masz lat?
33 lata i ekstremalny PCOS