
Za mną dwa kongresy kobiet – ogólnopolski w Warszawie i europejski w Szczecinie. Dawno nie miałam okazji słuchać tak inspirujących i aktualnych dyskusji! Poruszone zostały chyba wszystkie tematy, które rezonują dziś w Polsce, w Europie i na całym świecie. Mówiliśmy (bo byli też panowie) o prawach kobiet i osób LGBT+, o nowoczesnej rodzinie, katastrofie klimatycznej, migracjach, samorządności, polityce, ekonomii, megatrendach, zanieczyszczeniu języka… O bogini, o czym myśmy nie mówili! Wyrwana z internetowej chałupy zaklęciem dobrej wiedźmy Bogny Czałczyńskiej i przeniesiona do Opery na Zamku w Szczecinie poczułam się jak Kopciuszek na książęcych salonach. Szacunek dla oponenta, dyscyplina intelektualna i język, który pieścił moje poranione internetowym slangiem uszy – takie to atrakcje serwuje Kongres Kobiet!

Tradycją Kongresów jest, że kończą się spisaniem postulatów (te z XI ogólnopolskiego Kongresu Kobiet znajdziecie tutaj). Dlatego to, o czym mówiłam podczas debaty panelowej o Europie rodzin, i to, czego wysłuchałam podczas innych debat toczących się w Warszawie i Szczecinie, postanowiłam zapisać w formie 8 postulatów. A że jesteśmy na Bezdzietniku, będę postulować o prawa ludzi bezdzietnych. Wiem, że w obecnej sytuacji to niewiele da, ale dobrze mieć świadomość swoich praw. Zawsze i wszędzie! Zaczynamy!

Wybierając bezdzietność, realizujemy jedno ze swoich praw prokreacyjnych – prawo do tego, by mieć lub nie mieć dzieci. A skoro nam takie prawo przysługuje, możemy oczekiwać, że państwo nie będzie nas karało za jego realizację. Nie domagam się jakichś szczególnych przywilejów. Rządzący oczywiście mogą wybierać grupy, które zgodnie z interesem publicznym chcą wspierać, na przykład hutników albo rodziny wielodzietne, nie chciałabym jedynie, żeby państwowe instytucje całkowicie mnie lekceważyły, zamykały oczy na moje potrzeby albo stawiały do kąta tylko dlatego, że skorzystałam z przysługującego mi prawa. Dziś, niestety, czuję się olewana z góry na dół. Politycy mówią mi: „Chcesz być traktowana jak pełnoprawna obywatelka? Marsz na porodówkę!”. Ale to nie tak! Jeżeli państwo dostrzega mnie jako podatnika i płatnika składek, musi również dostrzegać mnie jako członka wspólnoty i obywatela. To jest zobowiązanie obustronne. Czego zatem oczekiwałabym od państwa?
- Mam prawo do szacunku. Do tego, by politycy i urzędnicy państwowi nie wytykali mi mojej bezdzietności, nie oceniali jej i nie pouczali mnie, jak powinnam żyć i jak powinna wyglądać moja rodzina
- Mam prawo do tego, by państwo dostrzegało moje potrzeby. By nie traktowało mnie jak bankomatu, z którego można wypłacać pieniądze przeznaczone dla wszystkich, tylko nie dla mnie.
- Domagam się prawa do taniej (a w razie potrzeby bezpłatnej) antykoncepcji, refundowanej przez NFZ, a także ogólnodostępnych gabinetów ginekologicznych, nieutrudnionego dostępu do antykoncepcji awaryjnej oraz prawa do bezpiecznej i legalnej aborcji.
- Skoro mam prawo wybrać bezdzietność, domagam się też depenalizacji salpingotomii na życzenie. To najskuteczniejsza metoda antykoncepcyjna i mam prawo – jako osoba dorosła i odpowiedzialna za swoje wybory – z niej skorzystać.
- Mam prawo oczekiwać, że państwo nie będzie mnie szantażować i stawiać przed dramatycznym wyborem: dziecko (czyli gwałt na moich emocjach i moim ciele) albo całkowity brak państwowego wsparcia na starość. Konsekwencje złej decyzji, wymuszonej strachem, będę dźwigać nie tylko ja, ale również moje dziecko, powołane na świat jedynie po to, by w przyszłości stać się pielęgniarzem i kelnerem.
- Mam prawo ufać, że po wielu latach płacenia wysokich składek państwo wypłaci mi emeryturę lub inne świadczenie, które da mi szansę na godną starość. Niewydolność obecnego systemu nie jest moją winą. Jest efektem zaniechań państwa, które w porę nie podjęło prób zreformowania archaicznego, nieadekwatnego do sytuacji społecznej i prognoz demograficznych systemu.
- Mam prawo oczekiwać od państwa stworzenia sprawnego systemu opieki nad seniorami – inwestowania w oddziały geriatryczne i kształcenie geriatrów, finansowego i społecznego dowartościowania zawodów opiekuńczych, otwierania ośrodków dziennej i długoterminowej opieki nad seniorami oraz podejmowania innych działań na rzecz ochrony ich zdrowia.
- Domagam się znaczącego udziału państwa w aktywizowaniu seniorów oraz skutecznego przeciwdziałania ich społecznemu wykluczeniu. Problem samotności i wykluczenia już dotyka bardzo wielu ludzi – również rodziców, nie tylko bezdzietnych. Rozdawnictwo pieniędzy temu zjawisku nie zaradzi.
Czas powiedzieć głośno, że ludzie bezdzietni – z wielu różnych powodów – nie są ani pasożytami, ani bankomatami. Jako członkowie wspólnoty, obywatele, pracownicy, przedsiębiorcy, artyści, naukowcy, wolontariusze, działacze społeczni, opiekunowie mają prawo do tego, by państwo, wykorzystując ich pieniądze, czas, umiejętności, talenty i poświęcenie, dostrzegało ich i wspierało na równi z innymi obywatelami. We współczesnym świecie dzietność nie może być jedynym miernikiem wartości człowieka!
Zdjęcia: Luiza Różycka, materiały prasowe
35 komentarzy
Świetne postulaty, mądre i rzeczowe. Ja przyznam, że mam ograniczone zaufanie do państwa i sama staram się upominać o swoje prawa, a także przygotować na dobrą starość. Takiego bajzlu, jaki mamy, nie ogarniemy pewnie prędko… Ubolewam, że to za granicami naszego kraju czuję się pewniej, bezpieczniej, spokojniej…
Niedługo skończę 40 lat – i kiedyś myślałam, że to jest starość. A więc perspektywa zmienną jest…
O starości myślę tak: byle zdrowie dopisywało. Na to dziś pracuję. No i jako posiadaczka ziemska myślę sobie: ziemia mnie wyżywi, ochroni. Spokojna starość w ogrodzie, na skraju lasu, wśród małego grona życzliwych ludzi. Zostanę mistrzynią robienia przetworów i suszenia grzybów. 😀 Aż będzie żal umierać. 🙂
A jak Wy myślicie o swojej starości?
Hej, Mrówko! Ja też już przestaję mieć nadzieję, że coś się zmieni. Bo musiałoby zmienić się wszystko – cała filozofia państwa, cały system emerytalny, priorytety w polityce społecznej… Niestety, politycy prowadzą nas prosto do katastrofy społecznej. Dlatego coraz mgliściej widzę tę swoją przyszłość i starość. Jasne – odkładam pieniądze, zabezpieczam się, ale nie wierzę, że będzie sielska. Raczej spodziewam się wstrząsów, niepokojów i problemów rodem z sf. A jeśli nie, jeśli historia mnie oszczędzi, to chciałabym sprzedać swoje siedlisko (za dużo roboty) i kupić kawalerkę w miłej dzielnicy Wrocławia, blisko centrum, ale i jakiegoś ładnego parku… I będę sobie chodzić z mężem codziennie na kawę i bułeczki, po gazetkę, z pieskiem na spacerek… Czasami wpadnę na uniwersytet trzeciego wieku, jak wzrok dopisze – przeczytam wszystko to, czego nie zdążyłam przeczytać przez całe życie:) Coś w ten deseń…
Edytko, ja już sobie wyobraziłam jak tuptasz po te bułeczki, spokojnie i z uśmiechem na twarzy pełnej łagodnych zmarszczek i życzliwości. 🙂
Ale żeby kawalerka? Pomieścicie się?
Ja w życiu nie przeprowadzę się do miasta, co to to nie!
Ale wiesz, też myślę, żeby ten dom mój kiedyś sprzedać, mieć coś dużo mniejszego, byle w lesie.
Pani autorka ma duze wymagania wobec tzw. Państwa a Państwo to my spoleczeństwo. Rzad wspiera i propaguje posiadanie dzieci bo demografia spada i jesli za kilkadziesiat lat bedzie malo obywateli to najzwyczajniej nie bedzie kto mial pracowac m.in. na Pani emeryture. Dlatego taka roszczeniowa postawa wobec panstwa troche drazni bo wychodzi Pani na egoistke ktora sama nie przyczynia sie do rozwoju panstwa poprzez wydanie na swiat obywateli. Pewnie zostane zlinczowana na tym forum za taka opinie ale mam do niej prawo i wydaje mi sie ze poza przypadkami losowymi np.choroby, brak posiadania dzieci u osob zdolnych do tego to egoizm i niedojrzalosc emocjonalna. A ten blog swiadczy o tym ze do konca nie jestescie pogodzone z faktem bezdzietnosci
My też mamy prawo do swoich opinii, nawet jeżeli ich pani nie rozumie.
Każdy sam pracuje na swoją emeryturę
Postulaty Pani autorki polegaja na tym: nie chce miec rodziny, wiec panstwo musi mi zapewnic wygody i towarzystwo na starosc. Zenujacy brak zrozumienia zasad rzadzacych spoleczenstwem oraz zyciem czlowieka jako jednostki spolecznej.
Jeżeli wydaje się panu, że te zasady są do utrzymania we współczesnym świecie, to cóż mogę powiedzieć… Żenujący brak wyobraźni.
Mam wystarczająco dużo wyobraźni żeby widzieć do czego zmierza swiat. Swiat, w którym ludzie w biednych i bogatych krajach wysuwają tylko kolejne rządania i oczekują przywilejow od „państwa”. Swiat, który oddala się od logicznej zasady aby dorosla jednostka brała odpowiedzialność za swoje wybory, aby miała obowiązek troszczenia się o swoich bliskich w sesie materialnym i emocjonalnym. Swiat, w którym wmawia się ludziom, ze „państwo” powinno rozwiazywac ich problemy a spoleczenstwo bralo odpowiedzialność za nieodpowiedzialne decyzje pojedynczych ludzi. Swiat, który zmierza prosta droga do odmóżdżonego socjalizmu konsumpcyjnego, gdzie próby zrealizowania wszystkich rzadan niezliczonej ilości mniejszości doprowadzi do anarchii, rozruchow społecznych na ogromna skale i w konsekwencji do objecia rzadow przez krwawe dyktatury. Mam niestety wyobraznie i dla tego się martwię. Nie o siebie, prawdopodobnie tego nie dożyje, martwię się o moje dzieci i wnuki. Obym się mylił… Pozdrawiam.
Życzę pana dzieciom i wnukom, by same mogły podejmować decyzje w kwestiach tak ważnych jak prawa prokreacyjne. By nikt ich nie zmuszał do tego, do czego nie czują się powołane. Pozdrawiam!
A propos punktu 7 – marzą mi się takie domki wesołej starości, gdzie ludzie starsi będą mogli sobie razem żyć, z szybkim dostępem do opieki medycznej 🙂 w towarzystwie swoich rownolatkow 🙂
Marto już powstają takie miejsca, np. to osiedle pod Warszawą : http://www.rynekseniora.pl/tag/osiedle_dla_seniorow,525.html
Albo Angel Care we Wrocławiu 🙂
Punkt 3 i 6 są bardzo ważne. Decyzje związane z antykoncepcją i aborcją powinny być rozstrzygane jedynie przez nasze sumienie. Bardzo rzeczowy wpis.
Bardzo dobrze, rzeczowo ujęte!
Ja szczególnie zgadzam się z punktem 2. Tak się składa, że poza nami nie mamy w środowisku żadnych bezdzietnych par. W rodzinie, wśród znajomych wszyscy dzietni i to bardzo. Wszyscy świetnie sobie radzili bez 500+ – naprawdę dzieci przyszły na świat z potrzeby serca nie portfela. Ale jak sobie pomyślę, ile Państwo co miesiąc rozdaje… A największa złość mnie bierze, że dla tych, którzy naprawdę potrzebują, bo z powodu chorób, niepełnosprawności do pracy pójść nie mogą – nie ma. Absolutnie nie ma mojej zgody na bycie bankomatem! Ale w obecnych czasach nie mam niestety nic do powiedzenia – władza wychodzi z założenia, ze skoro mi zabierają i żyję to znaczy, że miałam za dużo. A poza tym nie mam dzieci, więc co ja potrzebuję 😉
Punkt 3 i 4 najwazniejsze. Ale przy obecnej tendencji politycznej niepredko do zrealizowania
Wiem, niestety:(((
Jestem ojcem 2 wspaniałych dzieci, ale lubię tutaj zaglądać żeby podglądnąć poglądy skrajnie odmienne od moich. Generalnie nie mam nic przeciwko większości zawartych powyżej tez, ale:
1. Dlaczego państwo, a więc obywatele mają płacić za czyjąś antykoncepcje? Dla bezdzietnych seks to aspekt rozumiem czysto związany z zaspokajaniem potrzeb ciała i ducha – dlaczego (spłycając) mam płacić za czyjąś przyjemność? Paranoja. Jak ktoś chce iść do łóżka, powinien sam za to płacić.
2. Emerytura i opieka na starość. Państwo to nie magiczny worek bez dna, pełen pieniędzy. Im więcej będzie bezdzietnych i im mniejszy będzie przyrost naturalny, tym mniejsze będzie zabezpieczenie na starość. Tu godność nie ma nic do rzeczy. Od pewnego poziomu to już czysta matematyka. Ale zgadzam się, rozdawnictwo pieniędzy (500+) raczej tu nie pomaga.
Czytam i oczom nie wierzę. Antykoncepcję stosują tylko bezdzietni? Przecież dzieciaci nie zabezpieczają się tylko, gdy starają się o dziecko. Gdyby antykoncepcja była refundowana, to dla wszystkich, a nie tylko dla bezdzietnych. Myślę, że przyjemność ze zbliżenia mają wszyscy, a nie tylko bezdzietni. Przynajmniej tak powinno być.
Nie zrozumiała Pani. Nie chodzi o bezdzietnych, a o wszystkich. Każdy płaci za siebie. Czemu ma być refundacja antykoncepcji? Paranoja jakaś. Nie jest to artykuł pierwszej potrzeby. Chcesz się bawić, to zarób sobie.
Antykoncepcja to kwestia kobiecego zdrowia, naszych praw prokreacyjnych, a także rozwoju społeczeństwa. Rozumiem, że dla pana to rzecz nieistotna i nieważna, bo mężczyźni nigdy nie musieli obawiać się tego, że niechciana ciąża zepchnie ich w biedę, uniemożliwi podjęcie pracy czy negatywnie wpłynie na stan ich zdrowia. Państwu i społeczeństwu opłaca się dbać o zdrowie i wolność kobiet. Tam gdzie nie ma dostępu do antykoncepcji ani edukacji seksualnej, tam są ludzkie tragedie, porzucone dzieci, wymuszona wielodzietność, niewykorzystany potencjał kobiet, bieda i wiele innych problemów społecznych. Państwo, które w tym obszarze nie wspiera kobiet, zamiast korzystać z ich talentów, zdolności i kwalifikacji, musi łożyć na nie i ich – nierzadko niechciane – dzieci. W konserwatywnej narracji kobieta powinna rodzić i siedzieć w domu, ale doskonale wiemy z rozmaitych badań i obserwacji, że bogatsze są te państwa, które wykorzystują potencjał wszystkich obywateli, a nie tylko ich męskiej połowy. Refundowanie antykoncepcji opłaca się wszystkim, nie tylko kobietom. Tylko proszę nie podnosić argumentu zusowskiego, bo już wiele razy tu pisaliśmy, że ten anachroniczny system (wymyślony w XIX wieku, a w Polsce wdrożony w latach 30. XX wieku) trzeba dopasować do nowej sytuacji społecznej, zamiast sytuację społeczną dopasowywać do przestarzałego systemu (co, jak widać, od 30 lat nam nie wychodzi).
Dorzuciłabym do tego co napisała Edyta wszelkie kwestie przymuszania kobiet do seksu, co jest absolutnym standardem w naszym kraju. Gwałty małżeńskie są na porządku dziennym, o gwałtach dokonywanych przez inne osoby nie wspominając. Potem taka kobieta zostaje nie tylko z psychiczną traumą, ale i z problemem niechcianego dziecka lub skutkami finansowymi i zdrowotnymi nielegalnych skrobanek. Tak więc antykoncepcja to nie tylko umożliwienie „zaspokajania potrzeb ciała i ducha”, ale absolutnie podstawowa ochrona kobiet. Proszę czasami otworzyć głowę, a odpowiedzi same się nasuną.
Ok, ale do tanga trzeba dwojga. Mówimy o Polsce, a nie o Afryce, za przeproszeniem. Kobieta też ma partnera.
Jak ja z moją żoną (wtedy dziewczyną) planowaliśmy współżycie w czasach studenckich, to raz ja kupowałem tabletki, raz ona. Do głowy by mi nie przyszło żeby ktoś mi za to płacił. Kobieta też ma rozum. Jak partner nie chce partycypować w kosztach zabezpieczenia, to po prostu nie idzie do łóżka. Jak idzie mimo to, to trzeba się liczyć z konsekwencjami. Proste.
A co do ZUSu. Można reformować. Ale przy pewnej masie krytycznej – liczba emerytów do ludzi w wieku produkcyjnym – będzie tak niekorzystna że żadna reforma już tego nie zmieni. System się załamie. Mówienie że czy mam dziecko czy nie, to mi się należy, kapituluje wtedy przy rachunku ekonomicznym.
Jak pisze nasza noblistka, Olga Tokarczuk: „Nasz umysł za wszelką cenę wspiera to, w co wierzymy. Właśnie dlatego tak trudno zmieniać świat”. Nie dziwię się więc, że nie potrafi się pan uwolnić od wiary w system emerytalny oparty na zastępowalności pokoleń. Nie chodzi jednak o jego reformowanie, bo to nie ma najmniejszego sensu. Chodzi o wymyślenie zupełnie innego systemu, odpowiadającego na współczesne wyzwania, nieopartego na zastępowalności pokoleń. Że to niemożliwe? System geocentryczny też kiedyś wydawał się jedyny i niepodważalny. Dopóki nie zastąpił go system heliocentryczny. Ludzkość potrafi zmieniać perspektywę, i to jest nasza jedyna nadzieja. Nie da się dłużej budować na wizji wzrostu gospodarczego, wzrostu długu czy wzrostu populacji. Ja wiem, że chciałoby się bronić tego, co znamy i z czym czujemy się bezpiecznie, ale wszystko wokół nas się zmienia.
Co do antykoncepcji… To, że pan i pana żona robicie tak, a nie inaczej, nie stanowi żadnego argumentu. To świetnie, że państwo sobie radzicie. Ale wspólnota jest po to, by wspierać najsłabszych, najsilniejsi i tak sobie poradzą. Refundowana, a nawet darmowa antykoncepcja dostępna jest w wielu wysoko rozwiniętych państwach, choćby w Wielkiej Brytanii, Szwecji, Norwegii czy na Cyprze. I nie dlatego, że tamtejsi włodarze upadli na głowę, ale właśnie dlatego, że im się to społecznie opłaca. A co do partycypacji partnera – przepraszam za brutalną szczerość, ale przestałam w nią wierzyć mniej więcej w tym samym czasie, co w Świętego Mikołaja. Nie twierdzę, że mężczyźni w ogóle nie biorą odpowiedzialności za powoływane na świat dzieci. Mnóstwo mężczyzn bierze. Mnóstwo nie. Więc zamiast liczyć na widzimisię partnera, wolę, byśmy mogły liczyć na refundowaną antykoncepcję.
A jakiż to pomysł na reformę? Bo tak gdybać bez konkretów to pusta gadanina.
Osobiście widziałbym coś w kształcie podobnym do systemu kanadyjskiego. Minimalna emerytura gwarantowana z podatków, powiedzmy 1000 zł, a resztę należałby samemu oszczędzać. Ale nikt tego nie wprowadzi, bo to samobójstwo polityczne. I bardzo duże wyzwania logistyczne i koszta przy długim okresie przejściowym. Chyba tylko możliwe po kolapsie obecnego systemu.
A co do antykoncepcji zdania nie zmienię – chcesz się bawić to zapracuj. Nie ma darmowych obiadów.
Nie mam pojęcia, jak powinien wyglądać ten nowy system. Ja go na pewno nie wymyślę. Ale na świecie dyskusje o nim już trwają, żeby przywołać choćby testowaną w niektórych miejscach koncepcję dochodu gwarantowanego (czyli mniej więcej to, o czym pan pisze – minimum do przetrwania daje państwo, a resztę obywatele muszą sobie dorobić). Nie wiem, czy to jest to. Nie jestem ekonomistką. Wiem jednak, że najpierw ci, którzy o tym decydują, muszą zaakceptować potrzebę zmian. A zmiana perspektywy, nawyków myślowych, schematów działania na pewno zajmie trochę czasu. Zresztą nie chodzi jedynie o zmianę systemu emerytalnego. Coraz głośniej mówi się o odrzuceniu kapitalizmu, jako systemu, który prowadzi nas na skraj katastrofy. To są olbrzymie wyzwania i bez wielkich wstrząsów z pewnością się nie obejdzie. Zresztą, to właśnie wielkie historyczne wstrząsy najczęściej mobilizują ludzi do zmiany perspektywy. Nie jest to dla nas dobra wiadomość, a ja nie jestem optymistką. Ale odgórne przymuszanie ludzi do tego, by mieli dzieci w liczbie narzuconej przez państwo i system emerytalny też jest fatalnym rozwiązaniem. Możliwym do wprowadzenia jedynie w warunkach totalitarnych. Zresztą nasze państwo nie jest zawieszone w próżni. Już w tej chwili przyrost ludności jest potężny, choć oczywiście nierówno rozłożony. Gdyby wszystkie państwa na świecie spięły się i narzuciły odgórne normy rozmnażania, ludzi przybywałoby jeszcze szybciej. Z jeszcze fatalniejszym skutkiem.
A co do antykoncepcji ja zdania też nie zmienię:)
Pozdrawiam!
Tak czytam komentarze Rorvik i widzę tylko punkt widzenia z dobrego siedzenia. Człowiek różni się od zwierząt wolną wolą. Ale tak wielu nie liczy się z tym prawem. Moje jest „mojsze”, prawo masz ALE …. Ktoś kiedyś powiedział”wszystko przed ALE jest g..no warte” prawda uniwersalna
Autorka artykulu snuje jakies wyimaginowane wizje, na dodatek ma duze wymagania wobec tzw panstwa ktore stanowimy my obywatele im nas mniej tym gorzej dla panstwa. Demografia spada i za kilkadziesiat lat nie bedzie mial kto pracowac na podatki i m.in. Pani emwryture. Wg mnie bezdzietnosc z wyboru to skrajna niedojrzalosc i egoizm.. Owszem powinien to byc wybor swiadomy, ale jednak na szczescie wiekszosc par decyduje sie na posiadanie dzieci i prosze uwierzyc one wcale nie przekreslaja planow na zycie, kariere, pasje. Nie rozumiem co ma na celu propagowanie bezdzietnosci.Kobiety wyksztalcone maja dzieci pracuja rozwijaja sie zawodowo. Oczywiscie rozumiem ze ten blog jest dla wielu forma terapi jesli ktos z niezaleznych powodow nie moze miec dzieci.
Ależ łaskawa Pani, nikt tutaj Pani nie zamierza linczować! Wręcz przeciwnie, jesteśmy Pani nadzwyczaj wdzięczni.
Tak, tak… My „bezdzietnicy” żyjący do dzisiaj w kompletnym błędzie i braku świadomości oraz wykazujący anty-obywatelskie postawy, oto dostaliśmy od Pani garść „życzliwości” i MIARĘ (Pani miarę), którą winniśmy mierzyć własne i cudze życie.
Serdecznie dziękujemy za ten dar i uświadomienie nam – skrajnie niedojrzałym emocjonalnie egoistom – jakimi to skrajnie niedojrzałymi emocjonalnie egoistami jesteśmy. W dodatku niepogodzonymi z faktem bezdzietności.
Natomiast Pani życiowe rady oraz bezcenna wykładnia na temat sytuacji demograficznej połączonej z elementami ekonomiczno-emerytalnymi stanowi, porządny litr gorz… oliwy wlany do naszych niedojrzałych i egoistycznych głów.
Solennie obiecujemy poprawę i zmianę naszego niezrozumiałego, samolubnego trybu życia. Choć nie ukrywam, że bardzo trudno będzie osiągnąć Pani poziom… tj. poziom Pani miary. Sama Pani wszak widzi, jak beznadziejne przypadki tutaj siedzą. A już taki ordynarny „bezdzietnik” jak ja (żonaty, mam mieszkanie, pracę, zdrowie i brak dzieci z wyboru) to zdecydowanie reakcyjny element. Ale obiecuję z tego miejsca, że na pewno będę miał Pani nauki w iście głębo… tj. szczególnym poważaniu.
I zapewne mnóstwo wódy… tj. wody upłynie w rezerwuarze zanim oświecenie spłynie na nasze ciemne umysły.
Proszę jednak trwać w swojej rzeczywistości równoległej i czekać, czekać i jeszcze raz czekać. Pozdrawiam 😀
No cóż. też muszę to wyznać. Jestem ciemny, reakcyjny umysł i niedojrzała emocjonalnie egoistka, niespełniona życiowo, udręczona i wychłostana wypartym instynktem macierzyńskim… Chyba muszę się napić… Tej wódy… to znaczy wody z rezerwuaru!;)))
Wobec tego napijmy się razem do monitorów, skoro siedzimy jednocześnie przy swoich komputerach 🙂 Nie będzie to typowe picie do lustra, ale zgorszenie i patologia taka sama 😀 Zatem na zdrowie.
Na zdrowie i na pohybel!:)))
Zastanawia mnie, czy rzeczywiście pani Agata chciałaby, żeby osoby tak „egoistyczne i niedojrzałe” miały dzieci. Komu miałoby służyć mnożenie nieszczęścia?
Jako matka dwójki chcianych dzieci, podpisuje się rękoma i nogami pod postulatem nr 4. Też chcę mieć prawo zdecydować, że nie chcę mieć więcej dzieci i nie musieć się nikomu, poza moim mężem, tłumaczyć. Dlaczego mężczyźni mogą decydować o swojej płodności, a kobiety nie?
Podjęto tu temat systemu „emerytalnego”, który podobno ma się załamać z przyczyn demograficznych. Nie wiem, kiedy i jak się załamie, ale jest piramidalnie głupi. Pomyślmy: Alfred do dnia, w którym skończy XX lat ma pracować i żyć z tego, co zapracuje. I w większości przypadków radzi sobie z tym całkiem dobrze. W nocy przed jego XXtymi urodzinami dzieje się coś dziwnego – ten który dzień wcześniej był dynamicznym człowiekiem, który brał życie za bary, staje się zdaniem władz niezdolny do dalszej pracy, musi pobierać „emeryturę” i ma czas na spokojne życie, czytać książki, hodowac koty, uprawiać ogródek. Które to czynności z kolei młodszym absolutnie nie są pisane.
A gdyby tak przyjąć zasadę: każdy pracuje według tego co/jak/ile/jak długo potrafi. Mundurowym powinno przysługiwać jednorazowe odszkodowanie, a poza tym powinni być traktowani jak każdy inny. Państwowe pieniądze powinny przysługiwać tylko tym, którzy nie są w stanie sami zaspokoić swoich potrzeb (chorzy, inwalidzi, ewentualnie osoby pobierające naukę, rodzice malutkich dzieci, można dyskutować). Budowlaniec może po 60tce zejść z rusztowania i siąść do komputera, aby np.. dla swojego pracodawcy na siedząco zamawiać artykuły budowlane i obsługiwać klientów. Mam 49 lat i nie spodziewam sie emerytury, wole pracować, póki będę mógł, może w pewnym wieku mniej, bo potrzeby będą mnejsze :-)). Wolałbym raczej ze strony państwa solidną opiekę zdrowotną, lepszy dostęp do lekarzy, sanatoriów, aby się wolniej zużywać.
Postulaty godnościowe, potrzeba reformy Państwa, mobilności pracownikow i zmiany systemu emerytalnego mają sens. W pełni wspieram i to musi się wydarzyć. Rozumiem też wybór nie posiadania dzieci. Jednocześnie punkty dot ekonomii i retoryka w okół nich trąci neo-liberalnym podejściem Konfederacji i big cities libek style. „Płacimy dużo, a nic z tego nie mamy. Nie dla rozdawnictwa. Proszę dać mi więcej w przyszłości.”
Obciążenie składowe w Polsce jest bardzo niskie na tle średniej Europejskiej. Jednocześnie, przy wyborze bezdzietności (co rozumiem) logicznie sprzecznym jest postulat „płacę mniej (lub tyle samo) a dostaje więcej”. To niestety się nie może wydarzyć. Coś musimy dać – pieniądze, czas, produktywność. Oczywiście, są pewne nadzieje związane z automatyzacją pracy, zwiększaniem produktywności etc, które wybawią nas od presji pracy i obciążeń podatkowych, ale to dalej jest SF. Warto też wspomnieć, że Państwo to ludzie i dalej jesteśmy bardzo mało innowacyjną gospodarką, co jest dla nas sporym zagrożeniem. I znów gospodarka = ludzie.
O wszystkim powyższym mówię z doświadczenia, bo zajmuje się nowymi technologiami, lewicuje oraz prowadzę małą firmę. Mam też dwójkę dzieci, co obawiam się zdyskredytuje mnie tutaj natychmiastowo, ale dodaje dla transparencji.
Pozdrawiam serdecznie