Dziś wpis gościnny pióra Emilii (e-milki) Szubert
Zabawa w dom
Podobno na te 11 km kwadratowych przypada najwięcej wózków dziecięcych w całych Niemczech. Rzeczywiście, spacerując ulicami tej dzielnicy, na pewno je spotkasz – słynne alfa-matki sączące obowiązkowo Caffe Latte z mlekiem sojowym. Niektóre przyznają, że wcale nie mają ochoty zapuszczać się w inne rejony stolicy, w końcu znaleźć tu można wszystko: od szkoły baletowej, poprzez ekologiczną odzież handmade lub fair trade, po jogę dla maluchów i teatrzyk kukiełkowy dla starszaków. W weekendy na place zabaw wylęgają zaangażowani ojcowie, często goniący z niemowlakiem w chuście za maluchem na drewnianym rowerku biegowym i przysiadający na brzegu piaskownicy z laptopem. Mama, tata i dwójka lub trójka dzieci – taki model znajdziesz nie w Międzynarodowym Biurze Miar i Wag w Sevres, tylko w berlińskiej dzielnicy Prenzlauer Berg. A jednak…
Nie wszystko jest takim, jakim się wydaje
Prenzlauer Berg to również skupisko matek samotnie wychowujących dzieci. Ich byli partnerzy nadal są zaangażowanymi ojcami, tyle tylko, że w nowych związkach. To ponadto różne układy patchworkowe, w których dzieci mieszkają z jednym rodziców na stałe lub tylko czasowo. Nawet tu, w tym rzekomym raju dla rodzin, nie ma jednego słusznego rozwiązania.
Tymczasem w „tęczowej” dzielnicy Schönebergu…
nieustanna zabawa. Takie można przynajmniej odnieść wrażenie, widząc homoseksualne pary trzymające się za ręce czy tulące się do siebie w przytulnych knajpkach. Ulica Maaßenstrasse od kilku lat jest strefą ograniczonego ruchu, ławki i betonowe elementy zapraszają do odpoczynku. Z okazji festynów, a przy odrobinie szczęścia w zwykły powszedni dzień, napotkać można tu kolorowe ptaki, przede wszystkim spektakularne drag queens. Żyje się – w nocy eskapady po knajpkach i klubach, w dzień można się dopieścić w salonach masażu, u fryzjera, uzupełnić umeblowanie gustownym antykiem ze sklepu ze starociami. Niepozorny sklepik na rogu zaspokaja gusta fetyszystów spod znaku lack&leather. Do niedawna sprawa była jasna – wybierając taki model życia, dostawało się w pakiecie wolność. Przede wszystkim wolność od spełniania społecznych oczekiwań związanych z wydawaniem na świat nowych obywateli.
Od października 2017 Niemcy mogą wchodzić w jednopłciowe związki małżeńskie. To rozwiązanie pojawiło się w miejsce dozwolonych do niedawna tzw. zarejestrowanych partnerstw (niem. eingetragene Partnerschaft). Do końca 2017 roku w samym Berlinie odbyło się 680 homoseksualnych ślubów. Najważniejszą konsekwencją tego aktu prawnego jest prawo do adopcji przez oboje małżonków, jakie od dawna mają małżeństwa heteroseksualne. Ile homoseksualnych par adoptowało dzieci? Nie ma jeszcze statystyk na ten temat, bo adopcja w Niemczech, podobnie jak w Polsce, jest długotrwałym procesem. Chwila, ale co ma to wszystko do tematów Bezdzietnika?
Prawdziwy pluralizm to całe spektrum barw
Wachlarz możliwości, jakie ma przed sobą mieszkaniec Niemiec, jest ogromny. Życie w wolnym związku, jego rejestracja czy w końcu decyzja o dzieciach jest, o czym czasem zapominamy w Polsce, kwestią indywidualną. Od dawna odzwyczaiłam się od zakładania czegokolwiek z góry – Marcus, sprawiający wrażenie niedostępnego i aroganckiego, może prywatnie okazać się ojcem samotnie wychowującym dziecko, śliczna i kobieca Laura lesbijką, a drobniutka Gabi mamą bandy czworga. Pytanie o plany prokreacyjne Cindy z biurka obok byłoby dużym nietaktem. I tak częściej usłyszysz pytanie, jaką pracę wykonujesz i ile wynosi czynsz za twoje mieszkanie, niż o twoje życie prywatne. W Polsce nie wypada mówić o pieniądzach, tutaj nietaktem byłaby nadmierna ciekawość dotycząca tego, w jakim układzie żyjesz. No, chyba że sama chcesz o tym komuś opowiedzieć.
Spełnione kobiety
Monikę, lekarkę przed pięćdziesiątką, znam od dziesięciu lat i w tym czasie udało jej się wyprowadzić z gabinetu, który dzieliła z koleżanką w cieszącej się nie najlepszą sławą dzielnicy Berlina. Otworzyła własny, oddalony kilkaset metrów od jednej z głównych arterii miasta. Zawdzięcza to własnej pracy, dokładności i ciągłemu podnoszeniu kwalifikacji. Co roku, przed Bożym Narodzeniem, w poczekalni stoi olbrzymia żywa choinka przyozdobiona tradycyjnymi ozdobami. Pod nią dzieci z pobliskiej szkoły muzycznej mają możliwość wystąpienia w bożonarodzeniowym koncercie przed nieznaną im, ale życzliwą publicznością rekrutującą się z pacjentów odwiedzających gabinet.
Elani, pół-Francuzka, pół-Kamerunka, jest specjalistką od gaszenia pożarów. Nie, nie w sensie dosłownym – w pewnym międzynarodowym koncernie, dla którego też miałam okazję pracować. Tworzenie nowego regionalnego oddziału, pozyskiwanie strategicznych klientów i całe mnóstwo zadań specjalnych, również tych objętych tajemnica państwową – Elani ze wszystkim sobie poradzi. Zapytana o jakiś szczegół, odkopuje w ciągu ułamka sekundy informacje zgromadzone w swojej fenomenalnej pamięci. Kiedy potrzeba, leci z Niemiec do Portugalii, Indii czy Brazylii. Z wykształcenia japonolog, włada biegle – oprócz ojczystego francuskiego – niemieckim i angielskim. Chociaż dobiega czterdziestki, dzięki szczupłej, zgrabnej sylwetce odbierana jest jako dużo młodsza. Jest pracoholikiem, ale ma też nosa do współpracowników – rekrutuje takich, na których może polegać i zaraża wszystkich optymizmem.
Isa pracuje na własną rękę jako tłumaczka. Potrzebowała czasu, by utworzyć bazę stałych klientów, teraz bywają okresy, kiedy ledwie wygrzebuje się spod zleceń. Gdy ma dość szaroburej aury, wynajmują z partnerem mieszkanie w jej ukochanych Włoszech, skąd oboje mogą zdalnie pracować. Tak wygląda ich la dolce vita.
I w końcu Angela, jedyna, której nie znam osobiście. Doktor chemii zaangażowana od lat w politykę. Nazywana wcześniej nieco pogardliwie „dziewczynką kanclerza Kohla” (niem. Kohl’s Mädchen). Spokojna i niepozorna, niespodziewanie dla wielu wspięła się na szczyt władzy jednego z najbogatszych państw świata.
Zaangażowane kobiety z pasją – różne, ale łączą je trzy fakty: mają wyższe wykształcenie, żyją w (wieloletnich) związkach i nie mają dzieci. Nie znam przyczyn, ale wiem, że stać je na to, by być pacjentkami klinik płodności, gdyby istniały przyczyny organiczne. Również dla ośrodków adopcyjnych byłyby idealnymi kandydatkami. A jednak zdecydowały inaczej i nie są na skalę niemiecką ewenementem.
Statystycznie
Trzeba zaznaczyć, że bezdzietną (bezdzietną, ponieważ statystyki mówią głównie o kobietach) jest z definicji (przynajmniej niemieckiej) kobieta w wieku od 45 lat, nieposiadająca własnych dzieci. Przy młodszych rocznikach mówi się o „tymczasowych” (niem. vorläufig) wynikach. Z danych z mikro-cenzusu z roku 2016 przeprowadzonego przez Federalny Urząd Statystyczny wynika, że liczba kobiet bezdzietnych w Niemczech utrzymuje się na mniej więcej stałym poziomie od roku 1967 i wynosi ok. 21%. Wśród kobiet z wyższym wykształceniem (uniwersyteckim – od bachelora i wyższym technicznym) odsetek kobiet bezdzietnych wynosił w roku 2012 – 27% a w roku 2016 – 26%. Istnieje również związek bezdzietności z miejscem zamieszkania – najwięcej bezdzietnych jest w miastach dawnych Zachodnich Niemiec (z przodującym Hamburgiem – 31%) oraz z tym, czy kobieta i jej rodzice urodzili się w Niemczech (pamiętajmy, że Niemcy mają dużo mniejszości etnicznych).
Dzieci są również decyzja ekonomiczną
Niemcy otwarcie mówią o kosztach – mieszkania, samochodu i posiadania dzieci. Wyliczenia, ile kosztuje dziecko do osiągnięcia pełnoletności, pojawiają się w tutejszych mediach od dawna i dość regularnie. Rodziny z dziećmi od prawie stu lat otrzymują zasiłki (niem. Kindergeld), wynoszące w 2018 roku 194 euro za pierwsze i drugie dziecko, 200 euro za trzecie i 225 euro za każde kolejne. Jednocześnie jest duża świadomość tego, że dziecko kosztuje więcej i wymaga – oprócz pieniędzy – nakładu czasu. Od stycznia 2007 roku wprowadzono nowe urlopy wychowawcze: rok + dwa dodatkowe miesiące dla partnera. Rodzice na urlopie wychwawczym dostają 65% pensji netto. Ale i tu jest pewien haczyk – wychowawcze może wynieść maksymalnie 1800 euro. Oczywiście, tylko dla niewielu kobiet jest to problem, niewiele tu zarabia ponad 2.769,23 euro netto miesięcznie, czyli kwotę, po której przekroczeniu traci się na wychowawczym. Dla porównania – średnia kobieca pensja brutto w całych Niemczech wynosi 2935 euro. Niemniej jednak kobieta, która zaszła tak wysoko w systemie płac, prawdopodobnie dwa razy zastanowi się, zanim obniży dotychczasowy standard życia.
Szpagat pomiędzy karierą a kołyską
Choć Niemcy są jednym z najnowocześniejszych krajów świata, zaskakująco często spotyka się tu klasyczny model rodziny: on zarabia na rodzinę, ona zostaje po urodzeniu pierwszego dziecka w domu. Wiele świetnie wykształconych kobiet nie wraca już nigdy do pracy, rzadko wracają na cały etat. Choć pracodawcy oferują różne modele – pracę na część etatu, na zmiany, często nawet zakładowe żłobki – większość prezesów nie kryje się z poglądem, że „nie można być szefem na pół etatu”. Można pogodzić karierę z posiadaniem dzieci, pod warunkiem że.. robi ją ich ojciec. W dawnych Niemczech Zachodnich tego właśnie oczekuje się od kobiet – by wspierały żywicieli rodzin. Matki posyłające dzieci do żłobka są często stygmatyzowane. Nic dziwnego, że właśnie w tych rejonach coraz mniej kobiet decyduje się na posiadanie dzieci.
Bezdzietni z wyboru
Oczywiście, istnieją jeszcze inne przyczyny bezdzietności. Koszta i kariera zajmują odpowiednio drugie i trzecie miejsce w ankiecie na ten temat. Na pierwszym miejscu plasuje się wybór wolności i niezależności (60% ankietowanych, w ankiecie można było wybrać więcej niż jedną odpowiedź). Niemal połowa osób bez dzieci obwinia państwo za brak odpowiednich warunków, tyleż samo jest zdania, że przyszłość jest zbyt niepewna. Poza tym nie dla wszystkich dzieci oznaczają spełnienie. Są też przyczyny prozaiczne, ale nie mniej istotne – brak odpowiedniego partnera i lęk przed utratą aktualnego (ok. 20%). Co piąta osoba uważa, że na dzieci nigdy nie ma odpowiedniego momentu.
Puste gniazdo
Przeciętny wiek, w jakim kobieta w Niemczech zachodzi w pierwszą ciążę, wynosi 31 lat, w rzeczywistości jednak wiele wykształconych par decyduje się na to dekadę później. Coraz więcej par zgłasza się do klinik płodności, mimo że dofinansowanie z kasy chorych można otrzymać tylko, jeśli kobieta nie przekroczyła 40. roku życia. Mniej niż jedna trzecia zabiegów skutkuje ciążą.
Kary dla par bez dzieci
Jeśli marchewka nie pomaga, to może kijem? Co jakiś czas pojawiają się propozycje wyższych podatków dla bezdzietnych par. Małżeństwa w Niemczech mogą rozliczać się wspólnie z fiskusem. Cały dochód się sumuje, a potem dzieli na dwa i dzięki temu są ewentualne zwroty nadpłaty podatku. W roku 2016 partia CDU wyszła z propozycja, by pary bez dzieci dzieliły wspólny dochód przez czynnik 1,6, a pary z dziećmi dodawałyby do tego czynnika odpowiednio 0,5 za dziecko. W ten sposób opodatkowany dochód byłby tym mniejszy, im więcej dzieci miałaby dana para. Ale propozycja została odrzucona jako dyskryminująca bezdzietnych. Natomiast bezdzietni (w tym przypadku definiowani jako obywatele od 23. roku życia nieposiadający dzieci) płacą od 2005 roku wyższe stawki ZUS (konkretnie dodatek pielęgnacyjny – z dziećmi 0,85%, bez dzieci – 1,1% dochodów brutto).
Zabić drozda, pardon, bociana
Od momentu wprowadzenie pigułki i rewolucji seksualnej u schyłku lat 60., kobiety w Niemczech mogą decydować o tym, czy chcą posiadać dzieci, czy nie. Dostęp do środków antykoncepcyjnych jest swobodny, żaden lekarz nie odmówi przepisania ich, o ile nie ma przeciwwskazań medycznych. Połajanki światopoglądowe, o których Edyta wspominała w jednym z poprzednich postów, są tutaj nie do pomyślenia. Jako młoda, ale już dorosła osoba pragnąca świadomie i bezpiecznie rozpocząć życie seksualne opuściłam przed laty polski gabinet ginekologiczny bez upragnionej recepty, za to z pałającą ze wstydu twarzą. Lekarz uznał, że pigułki nie są potrzebne, skoro „pani taka młoda”. Ubezpłodnienie, zwane również sterylizacją, w świetle obowiązującego w Niemczech prawa jest legalne. Warunkami przeprowadzenia tego zabiegu jest pełnoletność pacjenta czy pacjentki, ich zgoda oraz stan umysłu pozwalający na zrozumienie konsekwencji tego kroku. Na to ostateczne rozwiązanie decyduje się ok. 8% kobiet i 2% mężczyzn w wieku rozrodczym.
Podsumowując
Poprzez wprowadzenie programu 500+ Polska stoi na początku drogi, którą Niemcy kroczą już od wielu dekad. Na długofalowe wyniki należy u nas jeszcze poczekać, ale w przypadku naszych zachodnich sąsiadów widać już, że nie tędy droga. Benefity finansowe zdają się nie mieć dużego wpływu na najlepiej wykształcone i zarabiające warstwy społeczeństwa, z których 30% od ponad pół wieku odmawia spełnienia „obywatelskiego obowiązku”. Kiedy dziecko nie jest jedyną alternatywą prowadzącą do spełnionego życia, a tylko jedną z wielu możliwości, decyzja o nim przestaje być oczywistością.
Zródła:
https://www.berlin.de/aktuelles/berlin/5203682-958092-680-homosexuelle-paare-haben-geheiratet.html
https://entgeltatlas.arbeitsagentur.de/
@Emilia Szubert / e-milka
Zdjęcia: Krzysztof Broda, https://pixabay.com
5 komentarzy
Chyba najlepiej by było, gdyby nikt nie chciał mieć dzieci. Skończyłyby się wszystkie Wasze problemy.
Szanowna Pani Ulu jestem zdania, że zwłaszcza w Polsce na posiadanie zwierząt, broni i dzieci powinny być wydawane pozwolenia. To że można się „rozmnażać” nie oznacza że należy. Wszechobecna w Polsce pajdokracja i egotyzm matek-polek spod znaku 500+ jest przerażająca. A wolność człowieka nie jest dowolnością działania – to „wolność do” a nie „wolność od” odpowiedzialności. Zatem jeśli są ludzie, którzy z takich a nie innych powodów dzieci nie chcą, to lepiej żeby ich nie mieli. Uważa Pani że płodzenie dzieci a potem psychiczne lub fizyczne znęcanie się nad nimi, zaniedbywanie, mordowanie to wyraz dojrzałości i odpowiedzialności????
Przepraszam, że pytam, ale gdzie jest cała dyskusja do najnowszego Pani posta?
Dlaczego została usunięta?
Pani Małgorzato. Już wyjaśniam. Od kilku dni przenoszę bloga na inny hosting. Miałam nadzieję, że uda się to zrobić bezboleśnie i bez strat, ale niestety, najwyraźniej coś poszło nie tak. Część komentarzy pod niektórymi postami też zniknęła. Jestem w kontakcie z fachowcami z firmy hostingującej i mam nadzieję, że przywrócimy wszystko, jak było. Już działamy. W najgorszym razie jeszcze raz wrzucę wywiad z panią dr Renatą Hryciuk. Jest mi bardzo, bardzo przykro. Niestety musiałam przenieść bloga, bo w przyszłości mogłabym mieć jeszcze większe problemy. Pozdrawiam serdecznie i proszę o cieprliwość!
Droga Bezdzietna, bardzo dziękuję za ten tekst. Od 7 lat mieszkam i pracuję na stałe w Berlinie i czuję, że w podejściu do tematu bezdzietności w Polsce i Niemczech są duże różnice. W Berlinie nikt nie drąży tematu, kiedy mówię, że nie chcę mieć dzieci. Jest to wybór dobry, jak każdy inny.
W Polsce sprawa wygląda zupełnie inaczej, jestem tutaj ostatnio często z mężem załatwiając różne sprawy po śmierci rodziców i nie ma dnia, żeby ktoś nie zapytał, kiedy planujemy mieć dzieci. Dokładnie w ten sposób: nie „czy w ogóle”, ale KIEDY, jakby było to jedynym możliwym rozwiązaniem. Rozwijam tutaj wachlarz możliwych odpowiedzi, np. ostatnio mówię zwykle, że jestem za leniwa na dzieci (co jest zgodne z prawdą), ale strasznie mnie to zainteresowanie moją macicą męczy.
Cieszę się, że jestem tu tylko przez chwilę i wracam do Berlina, gdzie posiadanie dzieci nie jest obowiązkiem. Jestem ciekawa, jak inne osoby nie chcące mieć potomstwa radzą sobie z tak ogromną presją w Polsce?
Pozdrawiam!