Ostatnio w moim dość trzeźwym i przewidującym umyśle musiała poluzować się jakaś klepka, bo zadałam mężowi ryzykowne pytanie:
– Żałowałeś kiedyś, że nie masz dzieci?
Jeszcze dobrze nie wybrzmiał znak zapytania, a ja już wiedziałam, że strzeliłam sobie klasycznego samobója. Był cień szansy, że pytanie – jak wiele innych w naszym małżeństwie – zawiśnie w powietrzu i nigdy nie doczeka się odpowiedzi. Niestety, mój milczący zazwyczaj małżonek tym razem się rozgadał:
– Raczej nie.
Masz babo placek! Cóż za elokwencja! Co za rozpasane wielosłowie! Teraz, szanowna adeptko polonistyki, rozkminiaj, co autor miał na myśli. Że bardziej „tak” czy bardziej „nie”?
Zamiast egzegezy tej zawiłej frazy, zrobiłam rachunek sumienia i machnęłam ręką. Przecież oboje nigdy nie chcieliśmy mieć dzieci. Rozmawialiśmy o tym wielokrotnie. Owszem, podczas tych rozmów zazwyczaj ja mówiłam, a mąż tylko kiwał głową, ale to nie znaczy, że ktoś tu kogoś wpuścił w maliny bezdzietności. Decyzję podjęliśmy wspólnie, z pełną świadomością jej konsekwencji. Od czasu do czasu nawiedza nas strach przed samotną starością, czasami zastanawiamy się, komu zostawimy nasz zielony, zjawiskowy raj na Wzgórzach Trzebnickich, ale lubimy swoje życie. Bardzo! I nawet jeżeli któreś z nas dopada chwilowa rozterka, od dwudziestu jeden lat nie zbaczamy z drogi. I niczego nie żałujemy! Raczej;)
ŻEBY DWOJE CHCIAŁO NARAZ
Niestety, nie zawsze sytuacja jest tak klarowna. Pytanie o dziecko to rafa, o którą rozbija się wiele związków. Pół biedy, jeżeli do katastrofy dojdzie po piątej czy ósmej randce, gdy miłość dopiero kiełkuje, a para ledwo zdążyła się poznać. Poboli przez chwilę, poszczypie, ale czas w końcu oczyści i zasklepi ranę. Potem jest gorzej. Pod powierzchnią pytania o macierzyństwo i ojcostwo kryje się to, co dla każdego z nas fundamentalne: wiara, światopogląd, definicja szczęścia, sens życia, hierarchia wartości… To są sprawy nienegocjowalne. Mężczyzna, który pragnie dużej i gwarnej rodziny, nie wypracuje kompromisu ze zwolenniczką bezdzietnego stylu życia. Bo niby w którym miejscu na osi swoich oczekiwań mieliby się spotkać? Jedno dziecko unieszczęśliwi zarówno jego, jak i ją. W takiej sytuacji pozostaje wierzyć, że „jeszcze się wszystko da odkręcić”…
Oczywiście to skrajny przypadek, ale jeżeli para nie ma wypracowanej wspólnej wizji rodziny, stoi przed cholernie trudnym wyzwaniem. Zwłaszcza że myślenie o dziecku to raczej ruchome piaski niż prosty, ubity trakt, który wiedzie wprost do celu, czyli jednoznacznej i niepodważalnej decyzji. Czas wiążących decyzji wykutych w kamieniu minął bezpowrotnie. Dziś łatwiej obiecać: „objadę z tobą świat dookoła”, niż zadeklarować: „będę z tobą mieć dziecko”, bo z TGV można wysiąść, a z rodzicielstwa nie. Odkąd nasze życie jest refleksyjnym projektem, a nie odgrywaniem narzuconej roli, wymyślamy je wiele razy, kreślimy, poprawiamy, zaczynamy od nowa. Pytani o plany życiowe dwudziestolatkowie niemal w stu procentach deklarują, że chcą mieć przynajmniej dwójkę dzieci. Jednak już po 24. roku życia odsetek tych, którzy nie marzą o potomstwie, rośnie. W przedziale wiekowym 35-39 lat aż 42% bezdzietnych kobiet nie chce mieć dzieci*! Między innymi dlatego rozmowy o planach prokreacyjnych są tak trudne – bo się wahamy, gubimy w naszych pragnieniach, zmieniamy zdanie. Mimo to rozmawiać trzeba, bo jak pisał Boy-Żeleński: „(…) niedole życia wynikają głównie z rzeczy banalnych źle załatwionych; z rzeczy, o których się nie mówi”.
PORADNIK DLA DESPERATÓW
Jak zatem rozmawiać o dziecku, gdy jedno chce, a drugie nie? Dla desperatów, którzy podejmują się tych trudnych, często nierozstrzygalnych dyskusji, stworzyłam krótki poradnik. To raczej zbiór przestróg i refleksji niż instrukcja „krok po kroku”. Powodzenie tych rozmów tak czy siak jest w waszych rękach.
1. WSŁUCHAJ SIĘ W SIEBIE
Zanim zaczniesz rozmawiać z partnerem, zastanów się nad swoimi pragnieniami. Bez oglądania się na partnera, rodzinę, klimat społeczny czy znajomych. Wsłuchać się w swoje pragnienia nie jest łatwo, bo giną w hałasie cudzych oczekiwań, rodzinnych nacisków i chwilowych mód. Czasami nasze pragnienia są sprzeczne albo niejasne, a oczekiwania innych bardzo klarowne – wtedy tym chętniej realizujemy cudze scenariusze. Jeżeli nie jesteś pewna (pewny), czego chcesz, daj sobie do tego prawo. Nie szukaj na siłę odpowiedzi. Życie jest znakomitym suflerem i prędzej czy później podrzuci ci właściwą kwestię.
2. ZROZUM PARTNERA
Jeżeli już zaczniecie poważnie rozmawiać o dziecku, nie przerzucajcie się nawzajem setką argumentów, bo to nie dyskusja akademicka, tylko wasze życie. Nie chodzi o to, by jedno drugie przekonało, ale o to, by jedno drugie ZROZUMIAŁO! Wsłuchaj się uważnie w partnera. Jeśli oboje macie temperament polemiczny i trudno wam okiełznać emocje, dajcie sobie po 10 minut na mówienie – gdy jedno z was mówi, drugie nie komentuje, nie ocenia, nie wtrąca uwag. Po prostu uważnie słucha. A potem zmiana. Bez takiej rozgrzewki nie ma sensu zaczynać poważnej rozmowy.
3. NIE WYPOMINAJ DEKLARACJI SPRZED LAT
Podczas rozmowy nie wypominajcie sobie tego, co deklarowaliście przed laty, nawet jeżeli czujecie się zawiedzeni czy oszukani. Fantazje sprzed dekady to nie cyrograf przypieczętowany krwią. To tylko fantazje – pisane patykiem na wodzie i piórkiem na piasku. Dziś oboje jesteście w zupełnie innym miejscu, niesiecie spory bagaż doświadczeń i inaczej patrzycie na świat. Gorzkie żale niczego nie wnoszą do dyskusji. Jeżeli nie chcecie, by toczyła się ona na jałowym biegu, odrzućcie to, co było, i analizujcie to, co jest.
4. NIE STAWIAJ SPRWY NA OSTRZU NOŻA
W ferworze emocji rodzi się pokusa, by sięgnąć po mocne środki wyrazu. Jednak zgrane, rewolucyjne hasło „Dziecko albo śmierć (związku)” nie pchnie dyskusji na nowe tory. Ono ją po prostu wykolei. Nikt nie lubi być szantażowany. To rodzi gniew. Sprzeciw. Agresję. I nieuchronnie prowadzi do życiowej katastrofy. Dlatego kto przemocą, groźbą bezprawną lub podstępem wymusza na partnerze decyzję o posiadaniu lub nieposiadaniu dziecka, powinien smażyć się w piekle!
5. NIE LEKCEWAŻ STATYSTYK
Badania pokazują, że z wiekiem kobiety coraz bardziej nie chcą dzieci, a mężczyźni coraz bardziej chcą (pisałam o tym tutaj). Dlatego ugryź się w język, zanim powiesz do kobiety, która nie życzy sobie potomka: „Poczekam, aż zmienisz zdanie”. Niewykluczone, że ona, zamiast zmieniać zdanie w kwestii potomka, zmieni po prostu partnera. Jeżeli to mężczyzna nie chce dziecka, sytuacja jest nieco lepsza. On rzeczywiście z biegiem czasu może zachcieć, więc może warto uzbroić się w cierpliwość…
6. PRZYGOTUJ PLAN B
Tak jak pisałam, rozmowa o dziecku to rozmowa o wartościach. O tym, co w życiu najważniejsze. Jeżeli partnerzy do końca nie wiedzą jeszcze, czy chcą być rodzicami, powinni mozolnie i wytrwale szukać porozumienia. Gdy oboje chcą czegoś innego, sytuacja staje się patowa. Decyzję odwlekać można tylko do jakiegoś momentu, potem trzeba spojrzeć prawdzie w paszczękę. Jeżeli jedno zdecydowanie chce, a drugie nie – nie będzie szczęścia w tym związku. Warto wtedy mieć pod ręką plan B – co zrobię, jeżeli on/ona nie zmieni zdania? Niestety, w życiu, inaczej niż w hollywoodzkich produkcjach, bywają historie bez happy endów.
7. PODEJMUJ DECYZJĘ TYLKO WE WŁASNYM IMIENIU
Ostatnie, ale najważniejsze – decyzja o posiadaniu lub nieposiadaniu dziecka musi być obopólna. Nie można zmusić nikogo do bycia ojcem czy matką. I nie można partnera, wbrew jego woli, przerabiać na DINKS-a.
I tyle na dziś. Jeżeli macie jakieś refleksje, doświadczenia albo uwagi – podzielcie się nimi w komentarzach!
*Dane za: Barbara Dolińska, „Bezdzietność. Perspektywa społeczno-kulturowa”; 2014)
Foto: Luiza Różycka, https://pixabay.com