Polscy artyści rzadko opowiadają o bezdzietności. Gdy szukałam jakichkolwiek prac na ten temat, trafiłam na wzmiankę o projekcie fotograficznym „Bezdzietne matki” wrocławskiej artystki Izy Moczarnej-Pasiek (więcej informacji o artystce i jej projektach znajdziecie tutaj). Niestety, okazało się, że cykl portretów bezdzietnych kobiet nigdy nie powstał, choć zdążył już wywołać dyskusję w radiowej „Trójce”. Temat wciąż leży odłogiem. Mimo to postanowiłam porozmawiać z Izą o tym, dlaczego w ogóle zainteresowała się bezdzietnymi kobietami. I czy kiedykolwiek wróci do tego projektu…
Bezdzietnik: Mniszki z klasztoru, amazonki, panny z dzieckiem czy bezdzietne matki – to bohaterki twoich projektów. Co je łączy?
Iza: Na pewno kwestia wykluczenia. Mniejszości. Inności.
Bezdzietnik: A dlaczego interesują cię akurat kobiety inne, wykluczone, nieakceptowane społecznie?
Iza: Mam w sobie mocną niezgodę na to, żeby bałwochwalczo gloryfikować pewne elementy rzeczywistości i pomijać milczeniem inne, uważając je za gorsze. Bo tak naprawdę to jest kwestia rozmaitych umów społecznych. Umawiamy się, że coś będzie akceptowalne, a coś innego już nie. Ale nawet jeżeli czegoś nie akceptujemy, to to jest. Nie znika. Interesują mnie właśnie te aspekty rzeczywistości, które są pomijane w dyskursie publicznym. Z bardzo różnych względów, przede wszystkim poznawczych, ale też trochę ze względów edukacyjnych. Chcę rozepchać tę solidną tkankę tworzywa społecznego i wepchnąć w nią trochę tego, co również istnieje, a nie odnajduje swojego miejsca.
Bezdzietnik: Kiedy wymyśliłaś projekt „Bezdzietne matki”?
Iza: To jest projekt, który tak naprawdę nigdy nie powstał, ale materiały do niego zbieram cały czas. Od wielu już lat spisuję historie kobiet, które świadomie decydują się na bezdzietność. To nie są kobiety wahające się, ale te, które wiedzą, że nie chcą być matkami.
Bezdzietnik: Czy możesz opowiedzieć o tym projekcie? Jak go sobie wyobrażasz?
Iza: Teraz ciężko mi powiedzieć. Kiedyś wyobrażałam go sobie jako serię portretów z dołączonymi do nich historiami.
Bezdzietnik: Trudno było namówić kobiety do pozowania?
Iza: Nie, wcale. Ale ja też nigdy nie poszukiwałam do swoich prac wielu modelek. Zazwyczaj moje projekty składają się z fotografii i opowieści i zapraszam do nich około dziesięciu, piętnastu kobiet. Jeżeli chodzi o projekt „Bezdzietne matki”, to modelki zgłosiły się do mnie dosyć szybko. Jednak z różnych względów ten projekt nie powstał. Potem było drugie podejście, miałam obiecane pieniądze na ten cel i znowu nie wyszło.
Bezdzietnik: To były pieniądze z państwowych instytucji?
Iza: Nie. Z funduszy prywatnych. Odłożyłam więc projekt na półkę, ale do dziś rozmawiam z bezdzietnymi kobietami. Trwa to już kilka ładnych lat. Jeżeli spotykam jakąś osobę i dowiaduję się, że jest zdeklarowaną niematką, po prostu pytam, czy chciałaby ze mną pogadać.
Bezdzietnik: Twoje potencjalne modelki nie mają problemu z otwieraniem się przed tobą?
Iza: Nie. Kobiety, z którymi rozmawiałam, nigdy chyba takich problemów nie miały. Zresztą, same się do mnie zgłosiły. Odpowiedziały na ogłoszenie i chciały mówić. Teraz też rozmawiam tylko z tymi kobietami, które chcą się przede mną otworzyć.
Bezdzietnik: Jeżeli możesz, opowiedz o swoich modelkach. Jakie to kobiety, z jakich grup społecznych pochodzą, z czym się borykają?
Iza: To bardzo różne kobiety – starsze, które zdecydowały się na bezdzietność i tego faktu już nie zmienią, oraz młodsze, które cały czas mogą zmienić zdanie, bo wciąż biologicznie mogą mieć dzieci. Są to jednak kobiety z dosyć uprzywilejowanych grup społecznych. Przede wszystkim takie, które świadome są tego, co wybierają, i tego że jednak, mimo wszystko, ten wybór mają.
Bezdzietnik: Porozmawiajmy o tytule. Dlaczego akurat „Bezdzietne matki”?
Iza: Dziś tego projektu tak bym chyba nie nazwała. Ale wtedy, gdy myślałam o nim, czyli kilka lat temu, wydawało mi się, że macierzyństwo to nie tylko posiadanie dziecka. Rozumiałam to słowo w zdecydowanie szerszym kontekście. Miałam wtedy taką ideę, że macierzyństwo jest pozbawione genderu. To znaczy, że faceci też mogą doświadczać macierzyństwa. Bo macierzyństwo to proces tworzenia, noszenia, rodzenia i połogu (czasem liczonego w latach) niekoniecznie dziecka. Ważne, że to proces, a nie pojedyncze wydarzenie. Społecznie mamy bardzo dużą pogardę dla procesu, interesuje nas bardziej efekt.
Bezdzietnik: Chciałabym zauważyć jedną rzecz: ty mówisz „bezdzietne matki”, Orna Donath w swojej książce „Żałując macierzyństwa” pisze o „matkach niczyich”, ja często posługuję się pojęciem „niematki”. Ale to zawsze jest odnoszenie się do sfery macierzyńskiej. Czasami jednak spotykam się z buntem kobiet bezdzietnych, które mówią, że one absolutnie nie chcą być nazywane matkami, nawet niczyimi. Co ty na to?
Iza: Wydaje mi się, że to jest kwestia bardzo indywidualna. Jeżeli masz z tym słowem problem, jeżeli zupełnie się z nim nie identyfikujesz, to rzeczywiście nie otworzysz się na jego szersze pokłady znaczeniowe. Nie chcę tego oceniać ani kategoryzować, bo to bardzo indywidualne sprawy. Dla mnie macierzyństwo czy matkowanie to jest specyficzny proces związany z konkretną energią. Zupełnie bezgenderowy. Tak jak powiedziałam, facet również może matkować. Może rodzić.
Bezdzietnik: Dlaczego w ogóle zainteresowałaś się kobietami bezdzietnymi? Społeczeństwo ma problem z akceptacją wielu grup.
Iza: Bardzo długo nie chciałam mieć dzieci. Gdy myślałam o swojej przyszłości jako dziewczynka czy nastolatka, to widziałam siebie bez dzieci. Ale też specjalnie się nad tym nie zastanawiałam. To, że nie chcę mieć dzieci, przyjmowałam jako oczywistość, nie wiedząc jeszcze, jakie ma to przełożenie społeczne. Nad bezdzietnością zaczęłam się zastanawiać dopiero wtedy, gdy zostałam matką. Zostałam nią w pełni świadomie, bo chciałam. Zaczęłam myśleć, jak to jest, gdy podejmujesz decyzję o nieposiadaniu dzieci. Co to oznacza w wymiarze indywidualnym i społecznym? Nałożyły się na to moje osobiste doświadczenia związane z macierzyństwem. Pierwsze trzy lata były dla mnie mordęgą.
Bezdzietnik: Czy coś cię w pracy nad projektem o bezdzietnych matkach zaskoczyło?
Iza: Wiele rzeczy mnie zaskoczyło, bo to są bardzo różne historie. Natomiast poruszyło mnie, jak trudnych wyborów musimy dokonywać jako kobiety. I do jakich cyrkowych akrobacji musimy się uciekać, gdy podejmujemy decyzje niepopularne społecznie. Jeżeli nie jesteś wystarczająco silna, będziesz wymyślała milion różnych wymówek, by nie przyznać się, że nie chcesz mieć dzieci. Będziesz mówiła na przykład, że nie możesz ich mieć. Tych strategii nieprzyznawania się jest bardzo wiele. Ale ja tego nie oceniam. Mam bardzo duży szacunek dla każdej indywidualnej decyzji i dla każdej kobiety. Smutne jest to, że żyjemy w społeczeństwie, które zmusza nas do kłamstw, udawania i ukrywania się ze swoimi wyborami. Fascynuje mnie jeszcze coś innego. Ludzie nie zastanawiają się, dlaczego chcą mieć dzieci. Zadanie im tego pytania jest wyrwaniem ich ze strefy komfortu. Posiadanie dzieci wydaje się takie oczywiste, bezdyskusyjne i niewymagające refleksji. A tak przecież nie jest!
Bezdzietnik: Na moim blogu odzywają się mamy, dla których macierzyństwo to bardzo trudne doświadczenie. Ty otwarcie mówisz, że na początku to była dla ciebie mordęga. Dlaczego to takie trudne?
Iza: Problemem są pewne fantazmaty, którymi żyjemy. Macierzyństwo to szczególne doświadczenie. Nie jesteś w stanie go sobie wyobrazić, jeżeli sama go nie przeżyjesz. Możesz o tym czytać, możesz sobie teoretyzować, a tak naprawdę nic o nim nie wiesz, dopóki nie zostaniesz matką. Na dodatek jako społeczeństwo mamy absolutnie bałwochwalczy stosunek do macierzyństwa. Z punktu widzenia procesów społecznych to dość zrozumiałe (co nie znaczy, że się z tym zgadzam). Gdyby przedstawiać macierzyństwo tak, jak ono rzeczywiście często wygląda, pewnie wiele kobiet w ogóle nie zdecydowałoby się na dzieci. Społeczeństwu jednak zależy, żeby dzieci się rodziły, dlatego robi wszystko, by przekonać kobiety do zachodzenia w ciążę. Więc tak naprawdę, gdy rodzisz dziecko, zaczynasz doświadczać czegoś, na co zupełnie nie jesteś przygotowana, znasz to jedynie od strony teoretycznej, a w dodatku masz w głowie jakiś wyidealizowany obraz tego, co cię czeka. Zderzenie tego, co przeżywasz w rzeczywistości, z tym fantazmatem macierzyństwa może być oczywiście bezbolesne, czasem może być trudne, ale czasami to koszmar. Dlatego tak ważne jest, by na samym początku zadać sobie to trudne pytanie: dlaczego ja to dziecko w ogóle chcę mieć?
Bezdzietnik: Urodziłaś dziecko i już wiesz, że coś jest nie tak. Co teraz?
Iza: Zadajesz sobie pytanie: co tu nie styka? Albo nie styka dziecko. Albo nie stykasz ty. Albo społeczeństwo. Rozglądasz się wokół i okazuje się, że żadna mama się nie skarży. Wszystkie są happy. Więc wydaje ci się, że ze społeczeństwem wszystko jest okej. Z dzieckiem? No hej! Urodziło się i jest. Za bardzo tu nie zawiniło. Dochodzisz więc do wniosku, że to z tobą jest coś nie tak. A to już prosta droga do samobęckowania i samoobwiniania. To bardzo bolesne doświadczenie.
Bezdzietnik: Realizując swoje projekty rozmawiałaś i z mamami, jak choćby przy projekcie „Panny z dzieckiem”, i z kobietami bezdzietnymi. Nie chciałaś dzieci, ale zostałaś mamą. Masz wieloraką perspektywę. Jak myślisz, czy sojusz matek i niematek jest możliwy? Dostrzegasz tu więcej antagonizmów czy wspólnych interesów? Pytam cię o to, bo sama szukam na to pytanie odpowiedzi.
Iza: Oczywiście, że jest możliwy. Dla mnie większość rzeczy jest możliwa. Ale to wszystko zależy od tego, z jakiego punktu startujemy. Jeżeli uważamy, że moje doświadczenie jest najlepsze i jedyne, a inne są beeee, to z nikim nigdy się nie dogadamy i niczego razem nie zrobimy. Myślę, że możemy próbować walczyć o to, co mamy wspólne. Czyli na przykład łączy nas to, że jesteśmy kobietami. Niezależnie od tego, czy mamy dzieci, czy nie. Żyjemy w mocno patriarchalnym społeczeństwie i jeszcze bardzo wiele rzeczy należy zmienić, by nam, kobietom, było lepiej.
Bezdzietnik: Czy zamierzasz dokończyć projekt o kobietach bezdzietnych?
Iza: Bardzo bym chciała, choć w lipcu rozpoczynam pracę nad zupełnie innym, dużym projektem. Ale widzisz, to ciągle do mnie wraca. My tu o tym rozmawiamy, ciągle spotykam osoby, które opowiadają mi o swojej bezdzietności. Więc tak, chciałabym go dokończyć.
Bezdzietnik: Byłoby fajnie. Gorąco kibicuję temu projektowi, bo temat bezdzietności jest mocno nieograny w sztuce. Długo szukałam jakichś polskich inicjatyw artystycznych, ale znalazłam tylko informację o twoim projekcie. Który tak naprawdę nigdy nie powstał.
Iza: Myślę, że my dalej mamy duży problem z zaakceptowaniem bezdzietności. Można załamywać nad tym ręce albo spojrzeć z drugiej strony – kurcze, jest coś do zrobienia, więc warto się zaangażować, uwolnić jakąś kreatywną energię! Żyjemy w takim momencie, gdy wiele rzeczy się zmienia, przełamuje. To bardzo trudny, ale i twórczy czas.
Bezdzietnik: Bardzo ci dziękuję za rozmowę.
Zdjęcia: Luiza Różycka
Photo Place: Barbara; Świdnicka 8B, 50-067 Wrocław
@barbarakultura