Przeczytałam ostatnio „Popularnonaukowy reportaż demograficzny” Łukasza Sakowskiego z „To Tylko Teoria” i ciśnienie skoczyło mi w rejony niebezpieczne dla takich matuzalemów jak ja. Autor, tropiąc powody „zapaści demograficznej”, wykonał olbrzymią pracę researcherską, przytacza wiele polskich i zagranicznych badań, ma sporo przenikliwych obserwacji i momentami trafnie diagnozuje niebezpieczeństwa związane z niskim przyrostem naturalnym, a mimo to tekst wzbudza mój gwałtowny sprzeciw. Nie zawracałabym wam nim głowy, gdyby nie fakt, że dotyczy m.in. bezdzietności. A zatem muszę:)
Od lat śledzę to, jak rozmaici autorzy – od prawa do lewa – piszą o odmowie posiadania dzieci, jakich używają sformułowań i do jakich odwołują się stereotypów. I choć dziś trudno znaleźć takich, którzy walą wprost, że bezdzietność jest zła, przekaz ten plącze się między wierszami wielu opracowań. Znajdziemy go również u Sakowskiego. Autor martwi się spadającą liczbą Europejczyków i już na początku dramatycznie pyta: „Czy osiedla wypełnione bawiącymi się dziećmi przejdą do przeszłości?”. Od pierwszych akapitów wchodzi w rolę adwokata dzietności oraz obrońcy wzrostu demograficznego i już to odbiera nam nadzieję na wszechstronne, wyważone potraktowanie tematu.
Luka płodnościowa
Przede wszystkim Łukasz Sakowski nie widzi źdźbła we własnym oku. Krytykuje niegdysiejsze, przestrzelone prognozy odmalowujące apokaliptyczne skutki przeludnienia, ale do własnych prognoz odmalowujących apokaliptyczne skutki wyludnienia (głównie Europy) podchodzi całkowicie bezkrytycznie. Maltuzjańskie teorie nie sprawdziły się, ponieważ – jak pisze Sakowski – postęp naukowy i technologiczny w rolnictwie pchnął świat na nowe tory i unieważnił wiele problemów artykułowanych przez Malthusa. To powinno dać do myślenia tym, którzy uważają, że na nowe wyzwania demograficzne najlepsze są stare sposoby: tradycyjna rodzina i dużo dzieci.
Co więcej, autor rojąc o wielodzietnych rodzinach, całkowicie stracił z oczu prawa, pragnienia i interesy kobiet. Rozwodzi się nad interesami matek oraz przyszłych matek, zastanawia się, jak państwo powinno ułatwiać im życie, by chciały rodzić więcej dzieci, a paletę kobiecych pragnień sprowadza do „luki płodnościowej”. Terminem tym badacze określają różnicę między wymarzoną liczbą potomstwa a tą rzeczywiście spłodzoną. Sakowski cytuje statystyki, z których wynika, że przytłaczająca większość Europejek pragnie mieć dwoje, troje, a nawet czworo dzieci, ale z różnych powodów rodzą tylko jedno lub są bezdzietne. I choć zachowuje sceptycyzm wobec wielu przytaczanych w reportażu badań, akurat te wydają mu się niepodważalne. Trzyma się ich jak pijany płotu, bo pozwalają mu wierzyć, że wystarczy tu i tam dosypać pieniędzy, wybudować żłobki i mieszkania, podzielić obowiązki domowe, by kobiety zaczęły masowo szturmować porodówki. Nie różni się w tym zbytnio od żyjącej w XIX wieku Klementyny z Tańskich Hoffmanowej, która w „Pamiątce po dobrej matce” pisała, że „kobieta niczego tak nie pragnie jak dzieci”.
Nie mam pod ręką kontrbadań, którymi mogłabym „pobić” te przytaczane przez autora „Reportażu”, ale rozmawiam z kobietami, sporo czytam o motywacjach bezdzietnych i wiem, że rezygnacji z macierzyństwa nie da się wytłumaczyć wyłącznie zewnętrznymi przesłankami – „technicznymi” i „kulturowymi”. Owszem, one są ważne. Sporo kobiet rezygnuje z posiadania dzieci ze względu na niestabilną pracę, kiepskie zarobki, brak żłobków czy niechęć partnera do dzielenia obowiązków domowych. Jednak równie ważne – choć, przyznaję, nie wiem, czy równie liczne – są wewnętrzne motywy bezdzietności: brak potrzeby posiadania dzieci, tokofobia, choroby genetyczne, złe doświadczenia wyniesione z rodzinnego domu, troska o swoje zdrowie psychiczne i fizyczne, potrzeba niezależności, lęk przed utratą kontroli nad własnym życiem… Mogłabym tak długo wymieniać. Łukasz Sakowski nawet nie zająknął się o tych wewnętrznych aspektach rezygnacji z dzieci. Sprowadził je – w iście propagandowym stylu – do kwestii „mentalnościowych”. W swoim popularnonaukowym reportażu przemycił zjadliwy donos na bezdzietnych, gęsto okraszając go najwredniejszymi stereotypami.
Według niego są oni egoistyczni, skupieni na sobie, skoncentrowani na samorozwoju i robieniu kariery kosztem relacji z bliskimi, przeznaczają pieniądze na egoistyczne przyjemności i konsumpcjonistycznie traktują innych. Słowo „egoizm” w tym kontekście odmienia przez wszystkie możliwe i niemożliwe przypadki, a hedonistycznym, pijanym i przeklinającym bezdzietnikom przeciwstawia grzecznych, trzeźwych i prospołecznych rodziców. Sugeruje również, że bez rodziny (koniecznie z dziećmi) nie możemy być w pełni zdrowymi ludźmi. Nie przychodzi mu do głowy, że ludzie żałują nieposiadania dzieci między innymi ze względu na takie szkodliwe stereotypy, a deklarowane marzenia o dużej rodzinie bywają emanacją kulturowych skryptów i z czasem się po prostu rozwiewają. Co więcej, są osoby, które żałują decyzji o macierzyństwie lub ojcostwie. Może Sakowski, zamiast nad bezdzietnością, powinien zastanawiać się, co zrobić, by na świat nie przychodziły niechciane dzieci, unieszczęśliwiające swoich rodziców…
Dlaczego kobiety rezygnują z dzieci?
Autor omawianego reportażu wybór bezdzietności rozpatruje w kategoriach społecznego zła. Tak dobiera rozmówców i badania, by ukazać apokaliptyczne skutki zmniejszającej się ilości dzieci: rozpad wspólnoty, zanik altruizmu, uwiąd solidarności, niepokoje w Europie… Nic nowego! Gdy na początku ery przemysłowej myśliciele i moraliści zaganiali kobiety do macierzyństwa, też straszyli społecznym piekłem. Niezamężne i bezdzietne nieszczęśnice traktowali jako zagrożenie dla porządku publicznego i obwiniali o całe zło epoki – prostytucję, nieobyczajność czy wodzenie mężczyzn na pokuszenie.
W wywodzie Sakowskiego argumenty natury moralnej zastąpiły naukowe prognozy (czyli takie trochę poważniejsze wróżenie z fusów), ale wniosek pozostał ten sam – kobiety muszą rodzić dzieci. Sęk w tym, że tego nie robią. Nie garną się do macierzyństwa, a w każdym razie nie tak ochoczo, jak wymagałby tego autor reportażu. Dlaczego? Nie dlatego, że jest za mało przedszkoli, mieszkań i umów o pracę. Nie z powodu zmian kulturowych czy braku odpowiednich partnerów. To wszystko są powody drugorzędne. Ta najważniejsza odpowiedź brzmi: BO MOGĄ. Nareszcie mogą nie być matkami, jeśli im to z jakichś względów nie odpowiada. Społeczeństwo, przyciśnięte przez sufrażystki i feministki, po raz pierwszy od tysięcy lat dało nam możliwość wyboru prokreacyjnego. Dało nam (niezbyt łaskawie) wolność.
Niestety, dla Sakowskiego nie stanowi ona żadnej wartości, nawet się o niej nie zająknął w swojej całkiem obszernej pracy. I nic dziwnego, w końcu on i jego koledzy mają tę wolność od zarania dziejów. Używają jej jak molierowski pan Jourdain używał prozy. I to jest właśnie powód moich skoków ciśnienia – nie można mówić o demografii, ignorując naszą wolność prokreacyjną. Troszcząc się o populację Europy, jej dobrobyt i międzynarodowe znaczenie, nie wolno tracić z oczu kobiecego prawa do samostanowienia. Ani kwitować go naiwnym: „przecież same chcecie rodzić”.
Zawracanie maczugą Wisły
Państwo powinno tworzyć dogodne warunki dla tych, którzy chcą mieć dzieci – w tym punkcie zgadzam się z autorem. Nie twierdzę, że dzieci są społecznie zbędne. Nie uważam nawet, że są zagrożeniem dla planety, choć wielu bezdzietników by się pod tym podpisało. Sądzę jedynie, że słupki demograficzne tak bezwzględnie penetrują nasze najintymniejsze zakamarki, że należy używać ich bardzo ostrożnie. Niestety Łukasz Sakowski robi to z finezją jaskiniowca uzbrojonego w maczugę. Część reportażu mówiąca o przeciwdziałaniu depopulacji, zwłaszcza rozdział o aspektach kulturowych, woła o pomstę do nieba. Tysiące kobiet są dziś zaangażowane w odlukrowywanie zakłamywanego przez stulecia obrazu macierzyństwa. Wystawiając się na hejt i krytykę, pokazują, jak niejednoznacznym szczęściem obdarza kobietę dziecko. Odsłaniają blizny po ciężkich porodach, opowiadają o rozerwanych kroczach, wypadających macicach, o depresjach poporodowych, samotności z dzieckiem, tkwiących w miejscu karierach, żałowaniu macierzyństwa…
Wszystko to, co społeczeństwo przez wieki ukrywało, teraz dzięki zdeterminowanym matkom wypływa na wierzch. Ale Sakowski chce zawrócić maczugą Wisłę. Postuluje odczarowanie stereotypu małżeństwa i macierzyństwa jako czegoś męczącego, przeszkadzającego w rozwijaniu pasji i poznawaniu własnej osobowości. Ma nawet pomysł, jak to zrobić. Trzeba w telewizji puszczać więcej seriali typu „Rodzinka.pl”. Najwyraźniej zapomniał, że żyjemy w epoce mediów społecznościowych i na każdy przesłodzony serial o rodzince znajdzie się setka kanałów ukazujących rodzicielstwo w brutalnie szczery sposób.
Wolność prokreacyjna
W reportażu Łukasza Sakowskiego – obok całkiem sensownych postulatów – znajduje się sporo pomysłów, które w zamierzeniu mają łatać demograficzną dziurę, ale w rzeczywistości dzielą społeczeństwo na lepszych małżonków z dziećmi i gorszych singli oraz bezdzietników. Państwo nie może dostrzegać tylko jednej grupy obywateli, choćby najpożyteczniejszej, i tylko o nią dbać. Autor, który tyle pisze o sile wspólnoty, niepokojach społecznych oraz społecznej odpowiedzialności, powinien wiedzieć, że tak jawna dyskryminacja spycha dyskryminowanych na margines i zachęca ich do zajmowania pozycji skrajnie antyspołecznych.
Poza tym zarówno lukrowanie macierzyństwa, jak i „pieniądze na/za dziecko” to wątpliwe etycznie instrumenty polityki prorodzinnej. Czy naprawdę zależy nam na tym, by ludzie decydowali się na dzieci ze względu na przymus ekonomiczny, brak socjalnego bezpieczeństwa czy fałszywą wiarę w to, że rodzicielstwo to zawsze fantastyczna przygoda? Jeżeli zgadzamy się, że wolność prokreacyjna jest wartością – a w naszej części świata zwykle się z tym zgadzamy – musimy pozwolić ludziom z niej korzystać. Wywieranie presji to odbieranie cząstki (a czasami cholernie dużej części) tej wolności. Presja prokreacyjna nigdy nie jest niewinna. Czkawką odbija się rodzicom, zwłaszcza matkom, a nierzadko także dzieciom. Nie tędy droga do odpowiedzialnej i dojrzałej wspólnoty.
Pamiętajcie, że cały czas trwa plebiscyt dla twórców internetowych w ramach Influencers Live Wroclaw! Pod tym linkiem możecie zagłosować na Bezdzietnik! Za każdy głos stokrotnie dziękuję:)