Dziś, w przededniu majówki, stawiam arcyważne pytanie: W co się bawić? Zaawansowany wiek (na przykład matuzalemowa czterdziestka) nie oznacza przecież, że człowiek żyje tylko excelem, rachunkami za prąd i kredytem hipotecznym. Od czasu do czasu nawet sędziwy czterdziestolatek ma ochotę pójść w tango. No właśnie – w tango, czyli gdzie? Przestudiowałam oferty „tylko dla dorosłych” i wpadłam w lekką konsternację. Bo w pogodni za pełnoletnimi rozrywkami trafiłam – o zgrozo – do przedszkola! Ale po kolei…
BEZ STRACHU I WSTYDU
Jak twierdzą poważni akademicy, cała nasza kultura wywodzi się z zabawy. Pewnie bym w to uwierzyła bez zastrzeżeń, tak jak wierzę akademikom, że Ziemia kręci się wokół Słońca, a pęd to iloczyn masy i prędkości ciała (moje ciało rzadko bywa w pędzie, więc muszę wierzyć na słowo), ale przyjrzałam się zabawom dorosłych i nabrałam poważnych wątpliwości. Z igraszek zębatymi piłami, penisami i dystrybutorem piwa nie mogła powstać żadna sensowna kultura! Co najwyżej subkultura BDSM.
Skąd te zębatki i penisy? Ano z przewodników po rozmaitych parkach rozrywki dla dorosłych. Gdybym chciała się nimi posłużyć, miałabym do wyboru siedzenie w klatce w towarzystwie wygłodniałych aligatorów (Darwin Crododile Park w Australii), spacerowanie po parku penisów (Penis Park w Korei Południowej), oglądanie scen tortur (Haw Par Villa w Singapurze), ewentualnie zabawę gigantyczną koparką (Dig This w Las Vegas). Tak wygląda rozrywkowa oferta dla ludzi dorosłych. To cenna wskazówka. Jeżeli uciekacie przed rodzinami z dziećmi i marzycie o dorosłych zabawach, musicie wyzbyć się wstydu, strachu i poczucia przyzwoitości. A wtedy – hulaj dusza!
DLA DOROSŁYCH DZIECIAKÓW
A co, jeżeli lubicie swoje poczucie przyzwoitości i nie chcecie się z nim rozstawać? Cóż, wtedy sprawa się komplikuje. Ofert ze znaczkiem „adults only” znalazłam sporo, ale mają one jeden feler – aby z nich skorzystać, trzeba do reszty zdziecinnieć. Na pewno są wśród was tacy, którzy od dawna pielęgnują swoje wewnętrzne dziecko, reszta powinna zrobić solidny wewnętrzny remanent. Jeżeli wśród zwietrzałych miłości, dawno poległych marzeń i zapomnianych animozji znajdziecie dzikiego nastolatka, natychmiast rezerwujcie lot na Majorkę, gdzie od lat funkcjonuje hotel z basenem tylko dla dorosłych – BH Mallorca. Olbrzymie zjeżdżalnie, kolorowe drinki i sąsiedztwo jednej z najsławniejszych dyskotek na wyspie gwarantują ścisk, hałas i solidną porcję adrenaliny, czyli to, co nastoletnie tygryski lubią najbardziej.
Dla ambitnych, którzy odnajdą w sobie nie tylko nastolatka, ale i kilkuletniego berbecia, mam coś ekstra. Podobno ostatnio w Stanach Zjednoczonych i w Rosji zaczęły powstawać… przedszkola dla dorosłych! Nie wolno tam pić, przeklinać i korzystać z komórek. Można za to bawić się pluszakami, lepić figurki z plasteliny, rysować, śpiewać, a po zjedzeniu zapiekanki twarogowej uciąć sobie popołudniową drzemkę. Do takich placówek najchętniej zapisują się ponoć dyrektorzy banków, pracownicy korporacji i menadżerowie wysokiego szczebla, czyli ludzie, którzy dorosłego życia mają po dziurki w nosie. Niestety, powrót do dzieciństwa sporo kosztuje i nie każdego na taką rozrywkę stać. Na mamę tym razem liczyć nie można. Raczej wezwie psychiatrę niż zafunduje dorosłemu dziecku przedszkole.
Tańszym rozwiązaniem będzie wizyta na placu zabaw dla dorosłych. Powstaje ich na świecie coraz więcej, ale nie trzeba jechać w świat, by pobujać się na huśtawce czy pokręcić na wielkiej karuzeli. W warszawskim Ursusie w grudniu 2016 roku otwarto pierwszy w Polsce plac zabaw dla dorosłych. Wszystko tu wygląda jak u dzieciaków, tylko jest znacznie większe. Na placu znajdziemy między innymi siedzisko-palenisko z dwoma wahadłowymi huśtawkami, trampolinę, komodę z szufladami oraz zjeżdżalnią, ścianę do rysowania, a nawet piaskownicę. Stołeczna bawialnia dla dorosłych została zrealizowana w ramach budżetu obywatelskiego i wyznaczyła nowy trend. Mieszkańcy Wrocławia i Krakowa już pozazdrościli warszawiakom tej atrakcji i złożyli własne projekty. Ciekawe, gdzie i kiedy powstanie pierwszy żłobek dla dorosłych…
TROCHĘ POWAGI
Całkiem poważnie za to brzmi propozycja warszawskiego Centrum Nauki Kopernik, które raz w miesiącu, zawsze w czwartek, już po godzinach zwiedzania (od 19.00 do 22.00), zaprasza osoby pełnoletnie na wieczory tematyczne. Program tych czwartkowych spotkań dla dorosłych jest tak pomyślany, by zainteresował nawet najbardziej wiedzoopornych. Ich hasło przewodnie brzmi: „Bawiąc się jak dzieci, odkrywamy świat”. Oprócz wykładów i zwiedzania galerii organizatorzy proponują warsztaty, projekcje filmów, spektakle, gry, spotkania z ekspertami, koncerty oraz – uwaga! – napoje wyskokowe. Najbliższe spotkanie zaplanowano 26 kwietnia. Temat: Ciało i umysł człowieka. Natomiast 24 maja będzie można porozmawiać o ruchu. Rezerwacja biletów i więcej informacji tutaj.
I tak, uciekając przed dziećmi, trafiłam na zdziecinniałych dorosłych. Taki zonk. Kiedyś pacholęta w krótkich portkach marzyły o tym, by jak najszybciej dojrzeć, bo dorosły świat oferował władzę, przywileje, prawa i profity. Dziś jest odwrotnie – dorośli z tęsknotą patrzą na świat dzieci i marzą, by choć na chwilę w nim zagościć. Bo dziecięcy świat to władza, przywileje i prawa bez obowiązków. Smutno się robi, gdy o tym pomyśleć. Czy w tej sytuacji w ogóle warto pchać się w ten dorosły świat? Może faktycznie lepiej założyć koszulkę z Hello Kitty, wsadzić do buzi lizaka i pobiec na huśtawkę?… Zwłaszcza że zaczyna się długi, majowy weekend!
A wy w co się lubicie bawić?