Foto: Pexels.com
Na początku „Bezdzietnik” przemawiał tylko jednym głosem – moim. Dziś, rok po odpaleniu bloga, coraz częściej udzielają się na nim inni. To już nie jest cieniutki głosik jednego bezdzietnika wołającego na puszczy, ale coraz donośniejszy wielogłos. I świetnie. Klimat wokół bezdzietności zmieni się tylko wtedy, gdy będziemy o niej tak zwyczajnie i swobodnie rozmawiać. Bez poczucia wstydu, zażenowania czy asekuranckiego gryzienia się w język. Bez łomatko i ojezu. Dziś prezentuję wam rozmyślania Aliny – matki dwójki dorosłych dzieci. Czemu umieściłam je na blogu o bezdzietności? Sprawdźcie!
Pierwsza rzecz, która w tej dyskusji jest dla mnie bardzo ważna, to fakt, że jestem kobietą i będę pisać z kobiecego punktu widzenia, bo czy się to komuś podoba, czy nie, matka a ojciec to dwa różne punkty widzenia, dwa odrębne światy. Kobieta, mając dzieci, jest – brzydko mówiąc – upieprzona. Przygwożdżona. Przybita. Jej życie się zatrzymuje, stoi w miejscu do momentu, aż dzieci odejdą z domu i zaczną na siebie zarabiać. Dziesiątki tysięcy złotych idą na dzieci! Można by je wydać na większe mieszkanie, lepszy samochód, na własny biznes, podróż na Alaskę, więcej psów, własnego konia, lekcje tai-chi, rejs dookoła świata, cele charytatywne… Można tak wymieniać w nieskończoność. Czas poświęcony dzieciom to setki tysięcy godzin. Godzin nieprzespanych, nerwowych, wkurzonych, wściekłych. Wśród tych godzin są i te piękne – uskrzydlające, fascynujące, ale chyba więcej jest tych, powiedzmy, trudnych – tych, które matka chciała poświęcić na naukę niemieckiego, studia podyplomowe, szperanie po księgarniach, chodzenie do opery, kolacje w restauracjach, ale poświęciła dziecku. Tych, których nie przespała. Bezsenne noce bywają fajne, lecz nie te spędzone na czuwaniu z powodu ząbkowania czy gorączki. Do diabła, są lepsze sposoby na nieprzesypianie nocy!
No i ten marazm, ta nuda, rutyna, które wkradają się w życie wraz z dziećmi. Oczywiście jedziemy na wakacje, ale marzeniem matki nie była podróż do Heide Parku – jedzie tam dla dzieci. Dwa tygodnie w Turcji? Super – tylko, że po tygodniu ona zdycha z nudów. Z małą córeczką nie pojedzie na safari, do Kapadocji, do Efezu, bo – kurczę! – nie chce jej się tłuc autokarem na drugi koniec Turcji i użerać się z małym dzieckiem, więc siedzi dzień w dzień na basenie hotelowym, od czasu do czasu idzie na plażę i nie może się doczekać, kiedy w końcu wróci do kraju. Narty w Austrii z roczną córką? Świetnie, to jest przecież to, co tygrysy lubią najbardziej, tylko – do diabła – nie może jeździć tyle, ile by chciała, bo dzieli się opieką nad dzieckiem z mężem. Połowa dnia ona, połowa dnia on.
Zaproszenie na wesele – w dupie ma to wesele. Co to za frajda – jechać z czteroletnim dzieckiem? Musiałaby położyć je spać o przyzwoitej porze, czyli zmyć się z zabawy około 20.00, a potem zaglądać, czy śpi. A rano? Wszyscy śpią, a ona musi wstać, bo przecież syn się budzi i chce jeść. Nie, wielkie dzięki. Nie pojechała na wesele.
Wszystkie domowe przyjęcia dzieliła między stół, gości, sprzątanie i dzieci. Kiedy dzieci były małe, nie mogła usiąść przy stole i posiedzieć, tak po prostu. Nie mogła wstawać o 11.00 w weekendy, nie mogła wyjść z domu, kiedy chciała. Życie podporządkowała dzieciom. I do tego praca zawodowa, która nie była katorgą. Była odskocznią. Wybawieniem. Odpoczynkiem.
Nie skarżę się, to nie ma być manifest umęczonej matki. Niczego nie żałuję. Tak jest i tak być musi, jeśli kobieta ma dzieci i czuje się za nie odpowiedzialna. Jeśli zależy jej na dzieciach. Jeśli chce być MATKĄ, a nie NIBY-MATKĄ. Gdybyście kiedykolwiek usłyszeli, że kobieta spełnia się jako matka, a do tego spełnia swoje zachcianki, marzenia i realizuje się w pracy zawodowej, pamiętajcie: to wierutna bzdura. Będąc matką, zawsze z czegoś trzeba zrezygnować, zawsze coś trzeba odłożyć na później. Nie ma innej możliwości. Nie można mieć wszystkiego.
Oczywiście można dzieci sprzedać babci, teściowej, żłobkowi, opiekunce. I tu się zaczyna tak zwane świadome macierzyństwo – jeśli masz dzieci, to się nimi zajmij. Nie oddawaj ich na wychowanie obcym ludziom. A jeśli ci się nie chce, to ich nie miej. Po prostu. Fakt, że jesteś kobietą, nie oznacza, że musisz mieć dzieci. To mit, taki sam jak ten, że suka musi mieć młode. To nieprawda – zarówno w przypadku psów, jak i homo sapiens. To próba przycięcia ludzi pod linijkę, bo wtedy łatwiej ich zrozumieć – przecież są tacy sami jak my.
To fascynujące i budujące, że ktoś założył blog o ludziach bezdzietnych z wyboru. Myślę, że wielu rodziców, zaryzykowałabym twierdzenie: WIĘKSZOŚĆ, ma dzieci, bo tak wypada, bo taka jest kolej rzeczy, bo wszyscy mają, bo się je po prostu ma. Teraz kolej na mnie – dlaczego ja mam dzieci? Pytanie za milion. Serio? Nie wiem. Nie mam pojęcia. Pamiętam, że mając trzydzieści lat, stwierdziłam: teraz, albo nigdy. Dlaczego wybrałam TERAZ zamiast NIGDY? To chyba jedno z tych pytań, na które nie ma dobrej odpowiedzi.
Jedno jest pewne, lubię wypić kawę z moim dorosłym synem, lubię z nim rozmawiać, lubię oglądać seriale z córką, lubię im kupować prezenty, lubię patrzeć na nich i raz po raz przekonywać się, że są mądrymi, młodymi, fajnymi ludźmi. Lubię razem z nimi podróżować, zawsze starałam się z nimi często wyjeżdżać i nadal to robię. Na każdym kroku daję im wybór, popieram ich pomysły i popycham do przodu.
Cieszę się, że mam syna i córkę, ale jestem przekonana, że można żyć pełnią życia bez dzieci. Nie powinno się mieć potomstwa, bo tak chce ciocia, mama czy sąsiedzi. Domy dziecka są pełne niechcianych maluchów. Tak być nie musi, ale ludzie zamiast poczuciem odpowiedzialności często kierują się tym, co powiedzą inni. Zamiast żyć swoim życiem, żyją życiem narzuconym przez innych. Bo tak jest łatwiej – nie trzeba myśleć, wystarczy powielić schemat. Czasem wydaje mi się, że ludzie mają potomstwo z braku innego pomysłu na życie. Produkują dzieci jedno za drugim i w tym widzą sens istnienia.
Mój sens istnienia? Podzielę się nim z wami: przygarnąć psy ze schroniska, najchętniej stare i niedołężne, zaadoptować kury z fermy klatkowej, dać dom niechcianym kucykom, hodować zioła, zbierać grzyby, zobaczyć zorzę polarną i wieżowce w Seulu i wiele, wiele innych sensów, planów i pomysłów na życie…
Serdecznie pozdrawiam i życzę wszystkim całkowicie WŁASNYCH wyborów:)
Foto: https://depositphotos.com/home.html