Nie zamierzam w tym poście rozstrzygać, czy knajpy ze znakiem „child-free zone” powinny być czy nie. Nie wiem też, czy należy tworzyć osobne restauracje dla nurków głębinowych i tych, którzy zawsze wstają lewą nogą (choć akurat ci ostatni mogliby mieć własne strefy, najlepiej gdzieś w okolicach Archangielska). Wiem jednak – bo zapytałam wujka Google – że na świecie miejsc wolnych od dzieci stale przybywa.
Tag: