Ludzie bezdzietni spotykają się z coraz większą akceptacją społeczną, ale przestrzeń realna i wirtualna wciąż pełna jest mentalnych skamielin, dla których bezdzietność to w najlepszym przypadku ekstrawagancja, w najgorszym – wynaturzenie. Tak przynajmniej wynika z waszych komentarzy. Stworzyłam więc krótki przewodnik po bezdzietności z wyboru dla opornych. Wypunktowałam te opinie, z którymi najczęściej się spotykacie. Jeśli jakaś mentalna skamielina zajdzie wam za skórę, zamiast się z nią użerać, odeślijcie ją tutaj. Po naukę podstaw:)
- Ludzie nie rezygnują z dzieci na złość innym ludziom, dlatego nie warto brać tego do siebie. To naprawdę cię nie dotyczy! Nie musisz piętnować bezdzietnych ani walczyć o przyrost naturalny, używając przy tym cudzych organów rozrodczych. Zależy ci na wysokich wskaźnikach demograficznych? Użyj własnych!
- Brak dzieci nie oznacza braku obowiązków, trosk, powodów do zmęczenia czy depresji. Oznacza jedynie brak problemów z dziećmi. Gdyby życie bezdzietnych rzeczywiście było tak beztroskie i różowe, jak wieść gminna niesie, tabletki antykoncepcyjne starczyłyby za wszystkie antydepresanty.
- Bezdzietność nie bierze się z lenistwa, głupoty, egoizmu, wygodnictwa, nieprzezorności, złej woli, marksizmu kulturowego czy cywilizacji śmierci. Bierze się z serca, umysłu, doświadczeń, intymnej historii, okoliczności… Jeżeli nie rozumiesz motywów ludzi bezdzietnych, po prostu zapytaj! Jeśli tam, gdzie jest człowiek, widzisz ideologię – przetrzyj oczy!
- Osoby bezdzietne nie muszą pokornie wysłuchiwać pytań o plany prokreacyjne, życzliwych rad, napomnień i ponagleń, nieważne czym podyktowanych. Mają prawo reagować na nie irytacją, złością lub fochem. Takie reakcje nie świadczą źle o bezdzietnych, ale o tych, którzy wsadzają nos w nieswoje sprawy.
- Mówienie o bezdzietności nie jest tłumaczeniem się z niej. Prawo do opowiadania o swoich życiowych wyborach i doświadczeniach nie zostało zarezerwowane wyłącznie dla heteroseksualnych par z dziećmi.
- Tekst: „Nie chcę mieć dzieci” nie świadczy o problemach psychicznych, emocjonalnych czy nieprzepracowanych traumach z dzieciństwa. Jest po prostu stwierdzeniem, że się nie chce mieć dzieci.
- Każdy ma prawo na własny użytek sądzić, że życie bez dzieci jest sto razy lepsze, pełniejsze, ciekawsze i bardziej wartościowe od życia z dziećmi. Lub odwrotnie: że dopiero rodzicielstwo daje prawdziwe szczęście. Umiejętność sądzenia i oceniania bardzo ułatwia podejmowanie życiowych decyzji. Nie wolno jedynie z własnych ocen i sądów czynić prawd uniwersalnych.
- Rezygnacja z rodzicielstwa nie pociąga za sobą obowiązku ofiarowania się ani ludziom, ani Bogu, ani idei. Osoby bezdzietne nie muszą się niczemu poświęcać, jeśli tego nie chcą. Mają za to prawo przeżyć życie w zgodzie ze sobą.
- Bezdzietność nie jest zarezerwowana wyłącznie dla geniuszy, dlatego nie ma sensu rozliczać bezdzietników ze stworzonych arcydzieł, wynalezionych szczepionek czy odkrytych twierdzeń. Zaoszczędzony dzięki temu czas można wykorzystać na stworzenie arcydzieła, wynalezienie szczepionki lub odkrycie jakiegoś przełomowego dla ludzkości twierdzenia.
- Posiadanie dzieci nie jest wyznacznikiem kobiecości. Jak wiadomo słowo „kobieta” wywodzi się od słowa „kob”, czyli „chlew”. A zatem kobieta to nie ta, która rodzi dzieci, ale ta, która zajmuje się chlewem. Jeśli ogarniamy chlew, jaki z naszego życia, z naszej ojczyzny i z naszej planety robią patriarchalnie usposobieni mężczyźni (i ich pomagierki), jesteśmy wystarczająco kobiece!
- Gdyby moja mama myślała tak jak ja, nie miałby ci kto wytłumaczyć, czym jest bezdzietność z wyboru.
- Brak dzieci nie jest równoznaczny z brakiem sensu czy celu w życiu, choć również zaczyna się na „B”. Dlatego nie pytaj bezdzietnych o to, jaki sens ma ich życie. Mogą się nadmiernie rozgadać:)