Foto: Luiza Różycka
Nareszcie mogę ją Wam pokazać: pierwszą w Polsce książkę poświęconą bezdzietności z wyboru! To ona ostatnio pożerała mi czas, energię i słowa. To dla niej porzuciłam pracę, bloga, życie towarzyskie, a nawet – o zgrozo! – życie uczuciowe. Pitigriliłam się z nią co najmniej jak hrabia z Wiśniewską ze słynnej niegdyś ballady, no i w końcu jest! (Na szczęście mąż wybaczył mi tę zdradę.)
Dlaczego pisać o bezdzietności z wyboru? A dlaczego nie?! Napisano już chyba o wszystkim, nawet o Latającym Potworze Spaghetti, ale wybór bezdzietnego życia wciąż wydaje się niegodny maszyny drukarskiej. Tego tematu dotychczas, poza murami socjologicznych i antropologicznych uczelni, się nie poruszało. Mnóstwo razy słyszałam: „Nie miej sobie dzieci, ale po co o tym mowić? Po co o tym pisać? Pisanie to propagowanie!”. Nie zgadzam się z tym! Pisanie – o czymkolwiek – to myślenie, zgłębianie, poznawanie i oswajanie, a przecież wszystko, co w nas drzemie, warte jest solidnego przemyślenia. Bezdzietność decyduje o naszym stylu życia, o relacjach z otoczeniem, nierzadko też o naszym samopoczuciu i samoocenie, czemu wiec nie poprzyglądać się jej przynajmniej tak uważnie, jak przyglądamy się macierzyństwu? Choć w nazwie ma przedrostek „bez”, nie jest po prostu brakiem dzieci! Za tym wyborem, jak już wielokrotnie pisałam, stoi to, co dla każdego fundamentalne: wiara, światopogląd, definicja szczęścia, sens życia, hierarchia wartości… Zresztą, dla ludzi ciekawych świata nie ma tematów nudnych, niewygodnych czy nieważnych. I właśnie dla takich ludzi postanowiłam napisać o bezdzietności!
„Szczerze o życiu bez dzieci” nie jest ani poradnikiem, ani monografią. Książka powstała w kilka jesienno-zimowych miesięcy, pomiędzy dwoma fantastycznymi wrocławskimi festiwalami: listopadowym Jazztopadem a kwietniowym Jazzem nad Odrą, i z pewnością ma w sobie coś z ducha jazzowej improwizacji. To moja osobista podróż po bezdzietności z wyboru i rogatkach macierzyństwa. Piszę przede wszystkim o presji, jakiej doświadczają ludzie bezdzietni – o tym, skąd się wzięła, jak ją odczytywać i jak sobie z nią radzić, ale także o ważnych aspektach bezdzietnego życia – między innymi o wchodzeniu w związki, spotkaniach rodzinnych, wyjściach do restauracji i nie zawsze najłatwiejszych rozmowach z dzieciatymi. Część książki poświęcona jest moim rozmowom z przeciekawymi osobami bezdzietnymi, które zdradzają, czemu wybrały życie bez dzieci, jak się czują w społeczeństwie nastawionym na prokreację i jak radzą sobie z zatroskanymi ciotuchnami i innymi „akwizytorami rodzicielstwa”
Książkę zilustrowała świetna i bezkompromisowa ilustratorka – Katarzyna Drewek-Wojtasik, a wydało ją Wydawnictwo Pascal. Jeżeli macie ochotę poprzyglądać się bezdzietności i jej historycznym wcieleniom, zrozumieć, czemu, choć mamy XXI wiek, wciąż musimy odpowiadać na pytanie: „Kiedy dziecko?”, zapraszam do Empiku.
Foto: Luiza Różycka, rys. Katarzyna Drewek-Wojtasik
58 komentarzy
Super! Gratuluuuję!
Dzięki:) Zobaczymy, czy jest czego, jak trafi do czytelników:)) Ale bardzo dziękuję!:)
Wiadomo, że reakcje mogą być i różne i powinnaś być przygotowana na wszystko, bo temat jest kontrowersyjny. Ale liczy się fakt, że się tego podjęłaś – postanowiłaś, zaplanowałaś, narobiłaś się i wreszcie masz swoje dzieło. To jest coś.
No i że mówisz w naszym imieniu – nas niematek!
Za to dziękuję.
Świetny pomysł!!
Gratulacje dla Autorki. Bardzo się się cieszę, że wydano tę książkę. Jak pisze autorka – nie dlatego, że może to być sposób na propagandę bezdzietności z wyboru, tylko raczej sposób na oswojenie społeczeństwa z tym tematem. Bo jest to, jakby nie patrzeć, ciekawy temat.
W aspeksie społecznym, socjologicznym, antropologicznym, psychologicznym, kulturowym. I chociażby z tego względu warto było napisać i wydać taką książkę.
I fakt, skoro można napisać książkę np. o romansie wilkołaka z wampirem XD, „fit-beauty-zabiegach” dla kobiet przy nadziei, czy rodzajach orgazmów, albo sposobach rąbania drewna 😀 , to czemu nie o bezdzietności?
Poza tym, ufam, że ten tytuł to kawał dobrej roboty z językowego i literackiego punktu widzenia. Posty autorki niezwykle przyjemnie się czyta- Jej styl pisania jest elokwenty, wysublimowany, a jednocześnie bardzo naturalny i lekki. Myślę, że przeczytanie takiej ksiązki dla samego przeczytania, nacieszenia się literaturą, może przynieść wiele przyjemności. 🙂
Hej, Aga! Napisałaś to tak, że aż sama mam ochotę przeczytać tę książkę:))) Dzięki serdeczne! Mam nadzieję, że sprostam oczekiwaniom. Rzeczywiście jest tam sporo wątków antropologicznych, historycznych i socjologicznych, jest trochę moich lektur i refleksji, trochę historii mojej rodziny, ale mam świadomość, że absolutnie nie wyczerpałam tematu. Liczę na to, że po pierwszej książce przyjdą następne – rozpatrujące to zagadnienie na przykład na gruncie psychologicznym, czego ja nie ruszyłam. Dopiero jak napisałam tę książkę, uświadomiłam sobie, jak wiele jeszcze zostało do zbadania, napisania, przemyślenia:) Ale od czegoś trzeba zacząć! Pozdrawiam!
Edytko, ogromne gratulacje!!!
Wspaniale!!!
Książkę zamówię i już nie mogę się doczekać przyjemności ze spotkania z tym, co stworzyłaś.
W ten sposób zostawiasz ludzkości kawałek siebie. Książka to wg mnie coś niezwykle cennego. Ten kawałek dostępny dla wszystkich chętnych, kawałek, który może trwać przez wieki, dosięgnąć innego kontynentu, inspirować ludzi różnych kultur. Książka to takie dziecko, ale pozbawione egoizmu, to prezent dla ludzkości. To intymna wędrówka do Twego świata wewnętrznego, i ślad po innych, którzy zainspirowali Ciebie.
Edytko, dokonałaś czegoś ważnego! Od serca gratuluję! 🙂
Bardzo dziękuję! Też żywię olbrzymi szacunek dla książek i ich autorów – może dziś już niezbyt cool, ale co tam! Pisanie to męka, ale daje olbrzymią satysfakcję. To moja pierwsza książka. Gdy do niej siadałam, nie wiedziałam, jak zacząć. Jakim tropem podążyć… Jak ugryźć temat… To nie jest moja wymarzona książka. Dziś, po tym, jak spędziłam z nią cztery miesiące, napisałabym ją zupełnie inaczej:)) Na pewno nie zawarłam w niej wszystkiego, co chciałabym powiedzieć o bezdzietności – zabrakło mi czasu (deadline wydawcy), doświadczenia, umiejętność skupiania się na zawołanie. Ale na pewno dzięki niej bardzo dużo się nauczyłam. Dlatego uważam, że po pierwszej książce trzeba odpocząć i koniecznie napisać następną, żeby ta nauka nie poszła w las:))) Niezależnie jednak od wszystkiego, mam nadzieję, że moja książka da czytelnikom, zwłaszcza bezdzietnym, satysfakcję, radość, chwile zadumy, garść inspiracji… Że będzie jakoś ważna. Pozdrawiam serdecznie!
Ooo, nie wiedziałam, że wydawnictwo daje ramy czasowe, że jest deadline. Tzn gdzieś w Stanach, gdzie wiele działań promocyjnych i zapowiedzi wyprzedza książkę, może owszem, a tu jednak i u nas…
Tym bardziej podziwiam, że dałaś radę! 🙂
No pewnie, że jest deadline🙂 Jak podpisujesz umowę z wydawnictwem, to musisz określić ramy czasowe, kiedy się z niej wywiążesz. Stresujące, ale zrozumiałe🙂 A czy dałam radę, to się dopiero okaże😀😊 Starałam się, tyle mogę powiedzieć na pewno. Teraz czekam na wyrok czytelników😅
No proszę, a ja myślałam, że sobie piszesz, zgodnie z rytmem serca i umysłu, a jak już sobie napiszesz, to wydawcy wdzięcznie biorą dzieło do dalszego etapu, a jak jeszcze tworzysz, to grzecznie sobie czekają. 😀 Ha! Człowiek uczy się całe życie! 😀
Więc niechaj Trybunał Czytelników łagodnie rozstrzyga! 😉
Świetny pomysł, trzymam kciuki za powodzenie. Na pewno nadal jest to temat kontrowersyjny w naszym kraju, gdzie należy żyć zgodnie z moralnością katolicką i „Wolą Bożą”, pomimo, że mamy XXI wiek. Mam nadzieję, że doda to otuchy kobietom (i mężczyznom), którzy z różnych powodów nie mają dzieci. Ja sama zbliżam się do 40tki, bardzo kocham dzieci i mam nadzieję, że doczekam się ich, bo nareszcie teraz nie mam przeciwwskazań zdrowotnych (niestety z powodów kardiologicznych w wieku 20, 30 lat musiałam odłożyć tą decyzję w czasie). Na Twoim blogu znalazłam dużo wsparcia, bo moja dotychczasowa „bezdzietność” nie zawsze spotykała się ze zrozumieniem otoczenia, choć wiedzieli, czym jest spowodowana. Co ciekawe murem za mną stawała jedynie babcia, dzisiaj prawie 87 letnia kobieta, matka 4 dzieci. Szczerze mówiła, że czasy sa teraz bardziej nowoczesne, że kocha wszystkie swoje 4 córki, ale ma świadomość jakich poświęceń (w tym zdrowia) wymaga macierzyństwo.
Mam nadzieję, że Twoja książka będzie przełomem podobnym „kontrowersyjnym” tematem, jakim była kiedyś „Sztuka Kochania” M. Wisłockiej. I że podobnych publikacji doczeka się temat bycia singlem i „stara pierwiastką” (matki 30-40 letnie), bo choć mamy XXI wiek, to mentalnie jeszcze jesteśmy zacofani.
Hej! Gratuluję mądrej babci! Taka nieoceniająca i akceptująca kobietach rodzinie to prawdziwy skarb. Ja takie wsparcie dostałam od mamy i do dziś uważam, że to najlepszy posag, jaki mogła mi dać. Dzięki za ciepłe słowa, mam nadzieję, że książka spełni pokładane w niej nadzieję. Nie jest za obszerna, ale może po niej będą następne – odmitologizujące i bezdzietność, i inne stabuizowane tematy. Serdecznie pozdrawiam!
Proszę, zapytaj Babci jak to może być przy jednym dziecku, czy też traci się zdrowie czy jednak lajcik, bo tylko jedno:)
Świetnie! Czy będzie dostępny ebook czy tylko wersja papierowa?
Na razie wiem tylko o wersji papierowej. Oczywiście dam znać, jak tylko dowiem się, że e-book też jest przewidziany. Pozdrawiam!
Też wyglądam wieści o ebooku. I gratuluję publikacji! 🙂
Serdecznie dziękuję i będę donosić, co z e-bookiem🙂👍
koniecznie daj znac z e bookiem , za granica tez cie czytaja Edyta wiec ebook jest latwiej osiagalny niz wersja papierowa.
PS pierwszy raz tu komentuje a czytam juz od dluzszego czasu i jedyne co moge powiedziec- super robota!!!!!!
Dzięki, Dorota!:) Będę cisnęła wydawnictwo, żeby pomyśleli również o e-booku. Serdecznie pozdrawiam!
Bardzo się cieszę, że powstała taka książka. Mam nadzieję, że podobnie jak blog, pomoże mi oswoić się z moim osobistym wyrokiem bezdzietnosci. Dziękuję
Byłabym szczęśliwa. Toby znaczyło, że moja praca nie poszła na marne. Pozdrawiam serdecznie🙂
Gratuluję wydania książki! 🙂 Zamawiam i czekam z niecierpliwością.
Dziękuję i pozdrawiam🙂❤️
Zamówione, czekam na dostawę 🙂 Bardzo się cieszę, że wyszła taka pozycja – w końcu książek o macierzyństwie można znaleźć setki, jeśli nie tysiące… W końcu i bezdzietnicy będą mieli coś do czytania dla siebie 🙂 Gratuluję!
Zamówione:) Gratuluje serdecznie!
Owocnej lektury:) Mam nadzieję, że nie zawiodę!
Edytko, Twoja książka już dostępna w Empiku w Szczecinie! Leży w dobrym, widocznym miejscu! 🙂
Kupiłam ją wczoraj, jeszcze nie czytałam, ale jeszcze raz gratuluję!
Piękny ten maj – ukazują się nam jednym rzutem materiały tak ważne społecznie, kontrowersyjne, trudne, które zmieniają świat. Wbiłaś się w ten moment, niech to więc płynie silnym nurtem! „Nie ma nic potężniejszego od idei, której czas nadszedł.” V. Hugo
Mrówko kochana! Piękny cytat mi tu podrzucasz. Mam taką nadzieję – że książka trafi w swój czas. Cieszę się, że Empik nie chowa jej wstydliwie po kątach, choć jak uświadamiam sobie codziennie rano, że moje słowa czyta tylu ludzi, to uwierz mi – powiedzieć, że żołądek mi się skręca z nerwów, to mało powiedzieć. Mam nadzieję, że jak już się weźmiesz za tę moją książkę, to wpadniesz tu i podzielisz się wrażeniami. Serdeczności!
Czytam! Jestem mile zaskoczona, że o dwubiegunówce piszesz! Ważny wątek, uważam!
Niebawem się podzielę wrażeniami! 🙂
Już nie mogę się doczekać🙂👍📖
Super,
Zaczęłam czytać. Chociaż było ciężko ( przeprawa z rodziną, byłym mężem i jego rodziną), ja tez zdecydowałam się na życie bez dzieci. Jak zobaczyłam tę książkę w Empiku od razu ją kupiłam i zaczęłam czytać. Po kilku stronach dochodzę do wnioski, że trafi na listę moich ulubionych lektur. Podobnie zresztą jak blog, który odkryłam dzisiaj, dzięki książce, będzie często odwiedzaną stroną internetową. Dziękuję, że poruszasz tak ważny i trudny temat. Pokazujesz, że nie jestem sama i mam prawo mieć wybór w tej kwestii oraz, że wybór ten nie powinien prowadzić do potępienia.
Trzymam kciuki i serdecznie pozdrawiam.
Gabriela
Cześć, witaj na blogu! Bardzo, ale to bardzo cieszą mnie te słowa! Pisałam tę książkę w pośpiechu, w morderczej udręce, pozbawionej ekstazy (tę odczułam dopiero po postawieniu ostatniej kropki), bo uważałam, że bezdzietnym jakaś książka poruszająca „ich” tematy się należy. I znacznie bardziej niż recenzje w „Książkach” czy na blogach literackich, interesuje mnie, czy ta książka jest pomocna. Czy jest potrzebna. Jeśli tak – mogę odetchnąć z ulgą! Pozdrawiam serdecznie i do usłyszenia!
Bardzo dobrze, że powstała taka książka i że zaczyna się o różnych tematach (w tym o bezdzietności z wyboru) mówić coraz głośniej! To jest każdego indywidualna decyzja i nikt postronny nie powinien się w nią wtrącać. Jestem matką jednego szkraba, ale szanuję tych którzy nie chcą mieć dzieci na siłę bądź presję społeczeństwa, bo w ten sposób unieszczęśliwiają i siebie i dziecko. Gratulacje książki i siły w przedzieraniu się dalej przez ten tak zakorzeniony światopogląd w Polsce.
Bardzo dziękuję za ten wpis. Takie głosy napawają optymizmem. Prawo decydowania o sobie, wbrew rozmaitym naciskom, wydaje się coraz bardziej oczywiste i należne każdemu. Myślę, że za parę lat, może parędziesiąt, taka książka już nie będzie miała racji bytu. Bo presja i naciski staną się czymś niedopuszczalnym i nieeleganckim. Mam przynajmniej taką nadzieję. Pozdrawiam serdecznie!
Książka jest świetna.
Bardzo dziękuję i pozdrawiam🙂🌼
Będzie ebook?
Niestety, na razie nie ma go w planach. Przykro mi.
Czy książka jest również dla osób, które nie mają dzieci, bo nie mogą ich mieć ??
Hej! Nie piszę o problemach z zajściem w ciążę ani o staraniach o dziecko, ale o wyborze bezdzietnego życia. Jednak myślę, że dla kobiet, które nie mogą mieć dzieci, książka może być w jakiś sposób inspirująca. Może ewentualnie oswoić się z bezdzietnością. Jest w niej wywiad z lekarką, pisarką i żołnierką (w jednym), która nie mogła mieć dzieci, ale znalazła szczęście i spełnienie gdzie indziej. To może być jakaś wskazówka… Nie ma natomiast w książce mowy o niepłodności jako takiej. Pozdrawiam!
Podpowiedz, czy ta ksiazka bedzie dobrym prezentem dla siostry, ktora jest swiadomie bezdzietna? Nie ma z tym problemu, wiec do ewentualnie moglaby z niej czerpac? Czy nie bedzie urazona takim prezentem od dzieciatej siostry?
Pozdrawiam
Hej! Myślę, że jak najbardziej to może być dobry prezent. To jest książka dla osób, które z wyboru są bezdzietne i nie mają problemu ze swoją bezdzietnością. Opisuję w niej raczej presję, z jaką takie osoby się spotykają, rozmaite głupie stereotypy na temat bezdzietności, opisuję sytuacje, w których bezdzietność prowokuje głupie komentarze. Są też wywiady z różnymi bezdzietnymi osobami i można podejrzeć, jak to wygląda u innych. Na pewno nie siostra nie powinna być urażona takim prezentem. Mnie by raczej ucieszył, choć też nie mam żadnego problemu ze swoją bezdzietnością. Większość osób bezdzietnych z wyboru spotyka się z presją i rozmaitymi głupimi stereotypami. Pozdrawiam!
Melduję, że przeczytałam.
Chciałam Ci Chwatko podziękować za książkę. Za czas jaki poświęciłaś na jej napisanie. Za tekst, który dobrze się czyta. Za celne spostrzeżenia pisane z perspektywy, która jeszcze przede mną. Za to, że czytając mogłam się utożsamić. Książka jest kolejnym bytem, rzeczywistością, która pokazuje, że JA nie jestem dziwakiem, odmieńcem, jednostką niczym trędowata.
Hej, Zofio! Bardzo ci dziękuję za meldunek:)) Cieszę się, że dobrze się czytało i że na coś ta lektura się przydała. Po to właśnie tę książkę pisałam. Pozdrawiam ciepło! Chwatka, czyli całkiem normalny odmieniec:)
Edytko, książka jest świetna. Ważna, potrzebna, cenna! Napisana zgrabnie, świetnie i szybko się ją czyta. Wspaniale wplotłaś wątki historyczne, ale i psychologiczne. Historie ludzi bezdzietnych – trafiają w serce. Niejednokrotnie się zatrzymywałam, rozmyślałam, prowadziłam monologi z Tobą, z nimi. Zaskoczyło mnie to, że w Ebsco nie ma wzmianki o… instynkcie macierzyńskim. Znam Ebsco i cenię, i ta informacja trafiła we mnie solidnie. Bo przyznam, że żyłam w przekonaniu, że instynkt macierzyński istnieje, jest dowiedziony naukowo, w końcu jest obserwowalny wokoło! No więc jak to?! Mój porządek poznawczy uległ zaburzeniu, ale jestem bardzo ciekawa, co to jest, że duża część kobiet w pewnym momencie pragnie dzieci. Uwarunkowanie społeczne, czy co? Co, jeśli nie instynkt?
Książka jest wspaniale wspierająca. Odnalazłam w niej spokój ducha, jakaś energia we mnie wstąpiła, gdy przeczytałam pierwszą część. Zrobiłam pauzę na kilka dni, aby tego smakołyka nie połknąć za szybko. Poczułam się lżej, jakby ktoś zdjął ze mnie brzemię bycia odmieńcem, bycia kimś ułomnym. Po przeczytaniu oddam do mojej biblioteki, dam książce drugie życie, niech idzie w świat, niech ludzie w malutkim miasteczku czytają.
Edyto, ja mam nadzieję, że popełnisz drugą książkę. 😉 Wątki historyczne są o tyle ciekawe, że chciałoby się więcej, z tłem epoki i szkicami kobiet na przestrzeni wieków.
Aha, jeszcze uderzył we mnie pewien zwrot: „ręka nad kołyską rządzi światem” (może przekręciłam, ale coś w ten deseń). Niesamowite… Może dlatego ten świat tak wygląda, tyle w nim zła i brutalności, żyją gdzieś małe hitlerki, bo ta ręka matki była surowa i zła. Matki tworzą losy ludzkości, wielka rola, a trafia w przypadkowe ręce, którym czasem nie powinna przypadać.
Edyto – dziękuję za piękną książkę!
p.s. Panią bibliotekarkę chętnie bym uściskała i wypiła z nią dobre wino!
Hej, Mrówko!
Po takiej recenzji ja też chętnie bym cię uściskała i wypiła z tobą dobre wino:) Myślę już o następnych książkach, mam nadzieję, że ta moja przygoda z pisaniem się nie skończy na jednem pozycji. Pisanie to dla mnie męka, ale jakże przyjemna! Gdybym nie usiadła do tej książki, nigdy nie zastanowiłabym się nad życiem moich antenatek. Pisanie o nich, odgrzebywanie tych – zwykłych, ale dla mnie cennych – historii było naprawdę ciekawym przeżyciem. Przede wszystkim jednak bardzo się cieszę, że ta moja pisanina coś robi w życiu innych ludzi. Ta pierwsza książka nie jest moją wymarzoną. Marzy mi się solidna, wyczerpująca monografia bezdzietności, historie bezdzietnych kobiet na przestrzeni dziejów, reportaże o niematkach… Dopiero uczę się pisać na ten temat, zgłębiać go i interpretować. Mam nadzieję, że ta nauka nie pójdzie w las i wkrótce usiądę do czegoś większego. Takie recenzje jak twoja to olbrzymia motywacja i solidnu kopniak do pracy:)) Bardzo ci dziękuję za ten wpis!
Serdecznie pozdrawiam i do usłyszenia!
Czytam i co kilka stron mam takie refleksje, że książka jest jakby o rzeczach oczywistych, a jednocześnie dla wielu o zjawiskach abstrakcyjnych. Na przykład ile można powtarzać, że każdy ma prawo do wyboru własnej ścieżki bez konieczności uzasadniania swoich racji? A jednak wciąż to powtarzamy bo jakikolwiek wybór musi być skomentowany/skrytykowany/przedyskutowany przez wszystkich dookoła :/ Nie masz dzieci – źle. Masz jedno – za mało. Masz troje – to już patologia 😉 „Życzliwi” nigdy nie pojmą, że nic ani nikt nie daje im prawa do oceny cudzego życia. No chyba, że to rodzina – wtedy mają prawo się wtrącać, bo wiedzą, co dla Ciebie najlepsze 😀
Niesamowicie trafne stwierdzenie „światłowody nie przenoszą empatii” 🙂 po prostu w punkt! Współcześni rodzice straszą bezpotomnych samotnością na starość nie dostrzegając, że sami mają takie same szanse jej doświadczyć. Mówiąc dziecku, że jest takie super wyjątkowe i może wszystko, czyniąc z niego centrum wszechświata wychowują małego egocentryka, który w przyszłości najprawdopodobniej będzie pędził do gwiazd, a nie troszczył się o niedołężnych rodzicieli. W końcu został przez nich stworzony do wyższych celów niż noszenie szklanek z wodą 😉
Hej, Alicjo! Ja nawet czułam się lekko zażenowana, że sadzę takie banały:)) No niby rzeczy oczywiste, a pisząc je, miałam poczucie naruszania jakiegoś tabu, jakiegoś społecznego konsensusu. Taki absurd:) Dzięki za komentarz! Jestem bardzo ciekawa Waszych refleksji, tego, na co zwróciłyście uwagę podczas lektury. Każdy tą książkę czyta inaczej i to jest fantastyczne! Dzięki!
Hej : )
Na bloga trafiłam kompletnym przypadkiem, ale chyba czegoś takiego właśnie mi brakowało.
W tym roku będzie 31 lat, dzieci mi się nigdy nie marzyły, nie marzą i szczerze powątpiewam, aby kiedyś się zamarzyły; nikt mnie nigdy nie uraczył „kiedyś ci się odmieni”, ginekolodzy (albo raczej ginekolożki, bo dotychczas trafiałam do kobiet) także nie sadziły niegrzecznych komentarzy, świetni rodzice nigdy nie mówili nic nietaktowenego, ale… Szczerze mówiąc mam tę podskórną obawę, że ktoś mi kiedyś dosoli tą „szklanką wody” czy innym upiornym komentarzem, o który nie proszę. Nie lubię wtrącać się w życie i wybory innych ludzi i byłoby miło, gdyby nikt nie wtrącał się w moje.
Z książką chętnie się kiedyś zapoznam. Miło zobaczyć, że jest takie miejsce w sieci i pozdrawiam 🙂
Fajnie, że wreszcie ukazuje się książka na ten temat. Dotychczas słyszałem jedynie o ruchu tzw. „child free”, bezdzietności z wyboru. Zagadnienie jest mi bliskie, a od jakiegoś czasu, jako, że czytałem sporo o minimalizmie, gdzieś w jego kontekście, pojawiały się rozważania, że posiadanie dzieci wcale nie musi prowadzić człowieka do jakiegoś wyjątkowego szczęścia, a wręcz przeciwnie, może wiązać się z jakimiś ograniczeniami, frustracjami czy depresją poporodową. Dzieci to też duże nakłady pieniężne. Średnio, aby je odchować do dorosłości trzeba jakieś 100-150 tys. złotych. Czytałem to kiedyś w bezkompromisowej i kontrowersyjnej gazecie „NIE” Jerzego Urbana. Sam również, mimo 36 lat, nigdy nie zapragnąłem mieć dzieci. Mam nadzieję, że ten temat będzie jeszcze dalej propagowany. I dobrze by było, gdyby autorka „Szczerze o życiu bez dzieci” poudzielała trochę wywiadów na jej temat np. do „Wysokich Obcasów”, czy innych tego typu pism ogólnopolskich. Z chęcią bym sobie poczytał. Póki co, również czekam na wersję książki w formacie na e-booka, ale ostatecznie pewnie zdecyduję się na papier. W zasadzie na informacje o tej pozycji trafiłem przypadkowo, i cieszy mnie fakt, że ktoś podjął się zanalizować ten jeszcze kontrowersyjny temat.
Książka jest niezwykle ważna i pomaga zachować równowagę, oraz dystans w relacji z otaczającymi nas wszędzie „dzietnymi”. Dla mnie jest ona bardzo dużym wsparciem, pomimo, że jestem w pełni przekonana o słuszności podejmowanej decyzji o bezdzietności. Tekst jest jak przyjaciółka i mentorką, której tak często w temacie życia bez dzieci nam brakuje. Doceniam i dziękuje Pani za zaangażowanie i nieustannie wkładaną pracę w publiczne rozpowszechnienie tematu. Trzymam kciuki za każdy kolejny projekt, jest Pani naszym głosem i wsparciem.
Bardzo dziękuję, Patrycja, za ten cudowny wpis! Jestem przeszczęśliwa, czytając takie komentarze. Dzięki nim wiem, że moja praca miała sens. Mam nadzieję, że starczy mi zacięcia i energii, by nadal pracować nad Bezdzietnikiem, choć co jakiś czas wpadam w czarne dziury wypalenia. Dziękuję za to, że jesteście tu i nawet przy moim ślamazarnym tempie pisania i odpowiadania – wciąż tu zaglądacie, piszecie, komentujecie.
właśnie skończyłam czytać, świetna książka 😀
Super! Bardzo dziękuję😊🌹
Pani Edyto, jeszcze raz szczere gratulacje w związku z Pani książką.
Długo się do niej zbierałam (wiadomo- milion tytułów w kolejce do przeczytania), ale połknęłam ją praktycznie w tydzień (a u mnie to jest napraaaaaawdę prędkość światła). Nic ująć, a czy dodać – nie wiem, gdyby się uprzeć, to temat bezdzietności jest tak ciekawy i wciąż ewoluujący, że pewnie coś by się znalazło 😀
Książka jest tak dokładnie dopracowana i dopieszczona, że w sumie nie mam czego komentować – wszystko, co miało być napisane, zostało napisane. I to w bardzo przyjemnym stylu 🙂
Jedyne, co mi przyszło do głowy, to anegdotka z ust mojej mamy. Przy okazji jakiegoś programu w tv wywiązała się między nami rozmowa o miejscach child-free. Myślałam, że mama (urodzona zwolenniczka macierzyństwa) zaraz się zbulwersuje i zaneguje ów pomysł. Okazało się, że było odwrotnie. Mama wspominała, jak za jej dzieciństwa (lata ’60) było nie do pomyślenia, żeby zabrać dziecko do restauracji czy kawiarni. A o wystawie czy muzeum nie wspominając! Opowiadała, że gdy rodzic chciał wyjść z dzieckiem „na miasto”, to zabierało się całą rodzinę do, zapomnianych już dziś, barów mlecznych. I to było miejsce typowo dla dzieci. Czynne najpóźniej do godz. 19. I tam nikt nie miał pretensji do nikogo, że jest hałas, harmider, chaos itp. Natomiast w restauracji czy kawiarni byli sami dorośli, rozmawiający o dorosłych sprawach, w spokoju.
I tak stwierdziłam, że ludzie to mają tendencję do popadania ze skrajności w skrajność. Jak tak, to przez x stuleci dzieci nie miały żadnych praw – najlepiej zamknąć w domu lub przybytku edukacyjnym i niech tam siedzą, i się nie odzywają. Jak stwierdzono, że dzieci to przecież pełnoprawni członkowie społeczeństwa i prawa im się należą, to znowu przegięto w drugą stronę – rozzuchwalenie i napastliwość to nie to samo, co prawo do posiadania praw. I myślę, że wyrastające jak grzyby po deszczu placówki child-free, są tego wyrazem.
Dzięki za feedback! Za każdym razem, gdy dostaję pozytywną recenzję mojej książki, jestem bardzo zdumiona. Bo ja mam do niej same pretensje. Najchętniej napisałabym ją jeszcze raz:)))) Cieszę się, że się podobała!
A co do miejsc child-free – mam podobne refleksje. Rodzice (zwłaszcza matki), zamiast cieszyć się, że tak wiele się zmieniło, że nie muszą już siedzieć w domach ani barach mlecznych, że wszędzie mogą pójść, żądają coraz to nowych przywilejów. Śledzę teraz te wszystkie dyskusje na fejsie i dziś na topie jest żądanie, by dzieci mogły demolować lokale, bo to tylko dzieci i muszą się wyszaleć. A obsługa restauracji jest od tego, żeby posprzątać.
Cóż… Z takim podejściem rodzice doprowadzą do tego, że za chwilę coraz więcej restauracji i kawiarni będzie zamykać przed dziećmi drzwi i oznaczać się stosownymi znaczkami. Ale winni temu oczywiście będą restauratorzy!
Dziękuję za tę mądrą książkę! Pochłonęłabym ją chyba w dwa dni, co u mnie raczej się nie zdarza, ale specjalnie się hamowałam i czytałam wolniej, żeby więcej z niej potem pamiętać. W ostatnich latach rzadko kupuję książki, ale ta jest dla mnie naprawdę ważna i chciałam ją mieć na swojej półce. Dla mnie była terapeutyczna, a jednocześnie mam wrażenie, że fakty i przemyślenia w niej zawarte pozwalają lepiej zrozumieć świat, prawa, które nim rządzą. To, o czym piszesz, to nie są banały! Dla mnie osobiście było też ważne, że wspomniałaś o psychiatrach i psychologach „leczących” z braku pragnienia posiadania dziecka, bo sama należę do tego środowiska zawodowego i wiem, że wśród nich rzeczywiście zdarza się wiara w powszechny instynkt macierzyński lub postrzeganie pragnienia dziecka jako wskaźnik dojrzałości, co mnie martwi i wkurza. Tam, gdzie mogę, edukuję, ale teraz dochodzi jeszcze nadzieja, że oni też trafią kiedyś na Twoją książkę i kolejne, których autorki i autorów zainspirujesz 🙂
Zdecydowałam się na dziecko, bo tak trzeba. Tak wypada.
Po porodzie nie poczułam nic. Ani pieśni anielskich, ani tęczy i jednorożców. Brzydkie, czerwone, pomarszczone stworzenie. 3 miesiące zajęło mi polubienie go, a pół roku pokochanie na zabój. Teraz jest sensem mojego istnienia. Wpadłam i przepadłam. Teraz jestem wielodzietna z wyboru i tak szczęśliwa, jak nigdy nie byłam w stanie sobie wyobrazić. Moja córka jest moją najlepszą przyjaciółką, pomaga, wspiera, bawi i uczy. Teraz dopiero rozumiem, że życie ma sens. 🙂 Kocham, uwielbiam i szaleję za nimi wszystkimi i mam dziką nadzieję, że będą kiedyś szczęśliwi. Sami lub nie, z dziećmi lub nie.
Szklanki wody nie chcę, wynajmę sobie opiekunkę. Dzieci mam nie dla siebie, a dla nich i dla świata. Ja jestem tylko ich podporą i towarzyszem w początkach ziemskiej wędrówki.